czwartek, 31 marca 2011

"Detektyw i panny" Magdalena Lewańska


Magdalena Lewańska studiowała pedagogikę oraz biologię.
Zainteresowania tymi kierunkami są wyraźnie widoczne w jej powieściach.
Wydała powieść dla młodzieży, w której mogła wykorzystać swoje doświadczenie po studiach pedagogicznych, a także kryminały.
W najnowszym z nich Detektyw i panny, odnajdujemy wątek związany z jej zamiłowaniem do biologii- jedna z bohaterek zajmuje się ekologią, bada świat przyrody i dba o środowisko naturalne.

Najnowsza z jej książek przenosi nad do miasteczka Kirchdorf, położonego niedaleko byłej granicy z NRD. Tam też pracę dostaje Dirk- młody komisarz. Miasteczko to do tej pory było miasteczkiem sennym, jedyną atrakcją dla policjanta mogło być w nim przeprowadzanie dzieci przez jezdnię, a i to nie zdarzało się zbyt często.
Magdalena Lewańska podzieliła książkę na dwie części-  każda z nich opowiada o innej przygodzie komisarza Dirka po tym jak miasteczko Kirchdorf zaczęło dostarczać mu atrakcji rodem z filmów o poruczniku Columbo.  Poznajemy całą gamę atrakcyjnych kobiet, które to pomagają, to utrudniają Dirkowi dochodzenie- Isię, Edeltraud oraz przyszłą narzeczoną bohatera- Alke.

W pierwszym opowiadaniu dostajemy historię rodem z powieści Roberta Louisa Stevensona o doktorze Jekyllu i panu Hyde. Poznajemy Ralfa i Rolfa- syjamskie bliźnięta, nieudolnie rozdzielone operacyjnie. Jeden z nich- Ralf dostaje za dużo tkanek, z kolei Rolf cierpi z powodu braku niektórych organów i złego leczenia farmakologicznego. Jego zemsta okazuje się brzemienna w skutki.

W opowiadaniu drugim wkraczamy w tematykę mafijnych porachunków, w które zostaje wplątany Dirk. Ktoś czyha na jego życie, raz po raz próbując dokonać morderstwa.

Przyznaję, że zdecydowanie bardziej wciągnęło mnie opowiadanie pierwsze. Pomysł wydał mi się świeży, napięcie potęgowało się z każdą stroną. Do samego końca nie wiedziałam kto tak naprawdę zabijał, a kto jest niewinnie cierpiącą ofiarą.
Opowiadanie drugie, choć ciekawe, zawierające wiele wątków psychologicznych, zrobiło na mnie mniejsze wrażenie. Lekturę przerywałam raz po raz, niekoniecznie będąc ciekawą jak skończy się cała historia.

Mimo to, książkę polecam każdemu fanowi kryminału. Autorka sięga do klasyków, stosuje wiele aluzji literackich. Siatka przywołanych odniesień jest ogromna, tekst koresponduje z powieściami najwybitniejszych autorów kryminałów. Uważny i oczytany odbiorca znajdzie w tej pozycji wiele literackich smaczków i z pewnością nie będzie się nudził.
W sam raz na wiosenne popołudnie. 

4/6
Wydanie I
Drukarnię opuszcza 7 marca 2011
Stron: 272
Format: 145x205mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena: 32 zł (w tym 5% VAT)
ISBN 978-83-62247-08-0

środa, 30 marca 2011

"Nie zawrócę" Jolanta Guse

Do najnowszej powieści Jolanty Guse zapałałam miłością od pierwszego wejrzenia.
Gdy tylko zobaczyłam okładkę- przepadłam. Przeczytałam opis- nie miałam już szans sobie jej odmówić.
Autorka jest tłumaczką, przewodniczką wycieczek, felietonistką oraz pisarką. Należy także do Związku Literatów Polskich.
W powieści „Nie zawrócę” wykorzystała wątki autobiograficzne.

Główną bohaterką jest Laura- kobieta po pięćdziesiątce, której dotychczasowe życie było bezproblemowe. Miała wymarzonego, bogatego męża, do tego obcokrajowca. Prowadziła dostatnie życie w Hiszpanii i nie mogła na nic narzekać. Pieniędzy oraz rozrywek jej nie brakowało.
Pewnego dnia jej życie zostaje wywrócone do góry nogami- okazuje się bowiem, że jej mąż spotyka się z kobietą o dwadzieścia lat młodszą. Laura dostaje ultimatum- albo zaakceptuje zdrady męża i nadal będzie mogła żyć na najwyższym poziomie, albo zrezygnuje z dotychczasowego życia i bez środków pieniężnych wróci do Polski.
Mimo, że wybór jest wydawałoby się tragiczny, bohaterka pierwszy raz stawia na siebie i postanawia wybrać opcję drugą. Od tej pory jej życie zmienia się nie do poznania, a i sama bohaterka przechodzi głęboką metamorfozę- zarówno wewnętrzną jak i zewnętrzną.
Poznaje ludzi, którzy pomagają jej odbudować swoje życie, odnaleźć się w nowej sytuacji i zawalczyć o siebie samą. Zaczyna realizować swoje marzenia, spełniać się zawodowo i ponownie wierzyć w miłość.


Przyznam, że początkowo czułam się zawiedziona. Po okuło dwudziestu stronach byłam w stanie powiedzieć jedynie tyle, że książka jest głęboko przeciętna.  Nie odnalazłam nic, co mogłoby przykuć moją uwagę na dłużej, daleko jej było do prozy, którą się zapamiętuje.
Jednak wtedy coś drgnęło. Autorka choć początkowo uśpiła moją czujność- na dłuższą metę mnie porwała. Porwała, w znaczeniu- zaintrygowała i w końcu wzbudziła zainteresowanie. Wykreowała świat, w którym niemożliwe przeplata się z możliwym, zaraziła optymistycznym spojrzeniem na życie. Przejęła emanującym z kart powieści ciepłem i nadzieją.  Jednocześnie, biorąc pod uwagę fakt, że wykorzystała wątki biograficzne stworzyła powieść, która stałą się dla mnie przestrogą. Przestrogą przed tym, by zawsze stawiać na siebie, a nie innych. Przestrogą przed tym, że nie warto unicestwiać siebie, swoich marzeń, pragnień i prawdziwego oblicza dla mężczyzny. Nie warto rezygnować z siebie, bez względu na to, jaka jest stawka. My same jesteśmy jedyny osobami, które będą z nami zawsze. Cokolwiek się stanie. Dlatego warto zadbać o swój rozwój i spełnianie swoich marzeń.

Wielokrotnie podczas lektury miałam również wrażenie, że autorka odpowiada na pytania, które czytelnik mógłby zadać po skończeniu książki. Powieść przepełniona jest asekuracyjnymi zwrotami, z których jeden wybrałam na motto kończące tę recenzję. Warto sobie o nim przypominać po lekturze każdej, lepszej czy gorszej książki.

-Nie obawiasz się krytyki? Wiesz jakie są obecne media.
- W najgorszym wypadku zostanę okrzyknięta grafomanką. Mam jednak nadzieję, że czytelnik odnajdzie między wierszami obnażone uczucia, z których składa się ta powieść i nie pomyli ich z patosem”
 Ocena:
 4/6


Kategoria: Literatura polska
ISBN: 978-83-7648-648-2
Data wydania: 15.03.2011
Format: 125mm x 195mm
Liczba stron: 224

wtorek, 29 marca 2011

"Tajemnice greckiej Madonny" Bożena Gałczyńska- Szurek


Pomysłem na powieść Bożeny Gałczyńskiej- Szurek  Tajemnice greckiej Madonny jest gra kontrastów.
Autorka zaprasza czytelnika na arkadyjską grecką wyspę. Mało obleganą przez turystów poza sezonem, spokojną, sielską. Idylliczny nastrój do tej pory dość sennego miasteczka zostaje jednak przerwany.
Życie mieszkańców staje się koszmarem. Wyspą wstrząsają zbrodnie, które w sposób nie do wychwycenia wiąże słynący z cudów obraz Matki Bożej Płaczącej znajdujący się w cerkwi.
Poukładany świat mieszkańców wioski zostaje wywrócony do góry nogami, rozpoczyna się śledztwo, które zaburza dotychczasową rutynę.
Bohaterką oraz jedną z głównych osób zajmujących się śledztwem jest Polka- Klara, małżonka Greka, była psycholog policyjna.
Jej doskonała znajomość ludzkiej psychiki okazuje się być nieodzowną pomocą w toczącym się dochodzeniu.

Fabuła książki jest doskonale pomyślana, zawiera liczne zwroty akcji, które kierują uwagę czytelnika na coraz to nowe wątki.
Liczne opisy pięknej przyrody bardzo silnie kontrastują z morderstwem, które przywodzi na myśl same pejoratywne określenia.  Książka wciąga już od pierwszych stron, dodatkowa przepiękna oprawa graficzna nie pozwala ani na moment zapomnieć gdzie toczy się śledztwo.
Czytelnik ma wrażenie, że znalazł się na fascynujących wakacjach, że stał się uczestnikiem wielkiej przygody, której zwieńczeniem będzie złapanie przestępcy.

Polecam zarówno fanom kryminałów, jak i osobom marzącym o lecie, słońcu, wakacyjnej aurze. Fanom greckiej kultury, którą przesiąknięta jest książka oraz fanom dobrej, relaksującej literatury oraz zagadek 


5/6
  • Rodzaj literatury: Beletrystyka
  • Wydawca: Novae Res, 2010
  • Format: -
  • Wydanie: Pierwsze
  • Liczba stron: 404
  • ISBN: 978-83-61194-14-9
  • Nośnik: Druk

poniedziałek, 28 marca 2011

"Punkt Omega" Don DeLillo

Don DeLillo, to pisarz amerykański, jeden z czołowych dla tego kraju przedstawiciel postmodernizmu, trudniący się pisaniem zarówno powieści, jak i opowiadań czy sztuk teatralnych. Jego literatura, to literatura stojąca na najwyższym światowym poziomie, o czym może świadczyć  zaliczenie go do czwórki najważniejszych pisarzy amerykańskich oraz fakt, że DeLillo staje się inspiracją dla pokolenia młodych literatów.
W swoich publikacjach porusza problematykę ery informacji. Centrum jego powieści staje się analiza paranoicznej otoczki rzeczywistości.
Tak też jest w najnowszej powieści - Punkt Omega.
Lekturę jego utwory należałoby poprzedzić dokładnym prześledzeniem Psychozy Hitchcocka, gdyż to właśnie ona staje się tłem dla całej narracji.

Narrator rozpoczyna opowieść od przedstawienia sceny podczas której w jednym z muzeów prezentowana jest instalacja, polegająca na wyświetlaniu w zwolnionym tempie dzieła mistrza suspensu. Suspens jednak zanika. Maksymalne zwolnienie każe dostrzegać obserwatorowi każdy, nawet najdrobniejszy szczegół, odbiera niepokój, minimalizuje dreszczyk emocji. Ważniejsze okazuje się to co niedostrzegalne na pierwszy rzut oka. Projekcja ma wciągać w możliwie najgłębszy sposób.

Druga część książki obejmuje próby podjęte przez reżysera Jima Finleya, a mające na celu namówienie 73-letniego Richarda Elstera do udziału w projekcie filmowym. Projekt ten polegać miał na opowiedzeniu przez uczonego przed kamerą swoich doświadczeń związanych z współpracą z Pentagonem. Bez wcześniejszego scenariusza, bez pouczeń, bez scenografii. Richard nie chce się zgodzić, jednak zaprasza młodego reżysera do swojej samotni położonej na pustyni. Tam też poznaje on córkę Elstera, która staje się motorem napędowym kolejnych wydarzeń.

Część trzecia to powrót do galerii, w której w dalszym ciągu odbywa się wielogodzinna projekcja.

W utworze tym wiele fragmentów wartych jest dokładniejszego zbadania. Całość charakteryzuje się prostotą formy, składa się z trzech części, podobnie jak wspominane w tekście haiku. Jakże ważnym elementem jest nieśpieszność akcji, pogłębiona przez pustelnicze życie Richarda. Pustynia, na której nie sposób określić upływu czasu staje się idealnym tłem dla całości, powolne tempo angażuje zmysły.

Fragmenty dotyczące Psychozy idealnie łączą się z fragmentami na pustyni- oba mają pokazać jak wygląda życie w zwolnionym tempie, oba przywodzą na myśl odcięcie od cywilizacji, w której dominuje pośpiech, w której nie zwraca się uwagi na detale, w której ważne wydarzenia umykają, przygniecione wieczną gonitwą za niczym.
Ważnymi elementami narracji są wplatane dialogi o charakterze czysto filozoficznym.
Przyznam, że po lekturze książki sama nabrałam ochotę na ponowne obejrzenie Psychozy, tym razem w wersji zwolnionej…
Lektura powieści DeLillo nakładani do zmiany punktu widzenia. Nic, co do tej pory było oczywiste, już takie nie pozostaje. Zakończenie przygniata, pozostawia w odrętwieniu, niepokoi.

Z pewnością nie jest do literatura dla wszystkich. Nie każdy czytelnik odnajdzie się w wykreowanym przez DeLillo świecie zanegowania pseudowartości XXI wieku.
Myślę jednak, że warto, a nawet trzeba sięgać po tego typu literaturę. Bo co tu dużo mówić- otwiera oczy.



Tytuł oryginału: Omega Point
Język oryginału: angielski
Przekład: Michał Kłobukowski
Oprawa: broszurowa
Ilość stron: 120
Format: 145 x 235 mm
ISBN: 978-83-7392-347-8
Data wydania: marzec 2011

niedziela, 27 marca 2011

"Opowiadania paradne i markotne" Rafał Warabida


Przyznam, że za najkrótsze książki zabrać mi się najciężej.
Dodatkowo jeśli pozycja okazuje się być zbiorem opowiadań, moje odkładanie jej przeciąga się w nieskończoność. Pouczona jednak przez zapiski Schmitta z „Trucicielki” postanowiłam dać opowiadaniom szansę.
Wybrałam Rafała Warabidę i jego zbiór „Opowiadania paradne i markotne”. Książeczka ta została podzielona na dwie zasadnicze części- pierwszą będącą tytułowym opowiadaniem i paradnym i drugą, będącą zbiorem sześciu opowiadań markotnych. Autor opisu z okładki porównuje je do pór roku- lata i jesieni. Zdecydowanie trafna koncepcja, czytelnikom jednak w razie potrzeby rozdzielenia czasu lektury, zalecam czytać je dokładnie odwrotnie- opowiadania paradne jesienią, a markotne latem.
Jeśli miałabym ocenić, która część przypadła do gustu bardziej, bez zastanowienia wybrałabym część pierwszą, traktującą o przygodach Pana Toza.

Toz, pracownik magistratu, wydawałoby się przeciętny obywatel, niejednokrotnie znajduje się w centrum niezwykłych wydarzeń, które powodują, że wzbudza on zainteresowanie mediów. Bohater staje się uczestnikiem absurdalnych wypadków, jego przygody są tak bardzo groteskowe, że przez całą lekturę opowiadania uśmiech nie schodził mi z twarzy. Opowiadanie to przywoływało mi na myśl wielką bajkowość, baśniowość, wydarzenia fantastyczne oraz sposób narracji zdecydowanie kojarzył się z dobranockami, które jako dziecko uwielbiałam oglądać. Pan Rafał Warabida zafundował mi powrót do dzieciństwa- zerwał z linearnością zarówno na płaszczyźnie językowej, jak i wywołując z odległych zakamarków mózgu moje wspomnienia. Opowiadanie skrzy się humorem, jest optymistyczne do szpiku, granice fantazji i abstrakcji zacierają się w nim z rzeczywistością, nie wiadomo już co dzieje się naprawdę i czy właściwie wydarzenia o których mowa nie miałyby racji bytu w świecie realnym. Autor bawi się językiem, wywołuje postaci takie jak Trzej Królowie.

Zdecydowanie mniej euforycznie podeszłam do części drugiej- markotnej. Składają się na nią opowiadania kontrastujące z częścią pierwszą- refleksyjne, skłaniające do zadumy, smutne.  Autor zestawia starość z młodością, w wydarzenia wplata problem eutanazji i zabójstwa, zastanawia się nad oddzielającą je granicą, porusza tematykę strachu przed starzeniem się.

Rzucającym się w oczy pomysłem na książkę jest kontrast. Absurd styka się tutaj z mrożącą, surową rzeczywistością. Humor graniczy z problemami egzystencjalnymi.

Jest to zdecydowanie pozycja niezwykła. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie, obie części, choć diametralne różne, świetnie się uzupełniają. Radość dzieciństwa i smutek starości. Młodzieńcze marzenia i starcze decyzje.


5/6

  • Rodzaj literatury: Beletrystyka
  • Wydawca: Novae Res, Gdynia 2010
  • Wydanie: Pierwsze
  • Liczba stron: 204
  • ISBN: 978-83-7722-057-3
  • Nośnik: Druk


sobota, 26 marca 2011

WYNIKI KONKURSU

Moi drodzy!
Do konkursu zgłosiło się niewiele osób: jedynie 5 kobiet zapragnęło mieć w swoim posiadaniu "Nagi Sad" Myśliwskiego. Mimo to, miałam wielkie trudności z wyłonieniem zwycięzcy, każda nadesłana odpowiedź wzruszała albo bawiła. Najchętniej nagrodziłabym Was wszystkie, jednak jest to rzeczą niemożliwą.
Postanowiłam więc uhonorować dwie osoby:
Nagi Sad zasili biblioteczkę Cyrysi
za wypowiedź:

"Moje relacje z rodziną, nigdy nie wyglądały najlepiej. Mam troje rodzeństwa: brata starszego o 17 lat, siostra o 16 lat i drugiego brata o 11 lat.  Jak widać jest między nami duża różnica wiekowa, dlatego kiedy oni układali sobie swoje życie, ja byłam jeszcze dzieckiem, który wiecznie przeszkadza i denerwuje. Rodzice też, patrząc na błędy swoich starszych pociech, wszystkiego mi zabraniali. Po prostu całe życie pod górkę.
Nie zapomnę jednak dnia, kiedy wszystko się zmieniło, całe negatywne nastawienie do mnie. Tym najpiękniejszym dniem, był dzień moich 18 urodzin. Szczególnie byłam bardzo zdziwiona zachowaniem mojego surowego taty. Dowiedziałam się, że zamówił mszę z okazji mojego dorosłego wejścia w świat, potem zorganizował małe przyjecie . Zdębiałam!!! Ja co zawsze byłam dla nich gówniarzem, podlotkiem, teraz traktowali mnie z szacunkiem. Tatko wziął mnie również na bok, na ,,dorosłą rozmowę’’.  Zawstydzona , nie wiedziałam  jak się zachować, lecz tato sam zaczął ,, przepraszam, że byłem czasami ostry, ale wiedz, że bardzo cię kocham i się martwię, żebyś nie została przez życie okrutnie potraktowana, lecz teraz uważam, że musisz sama uczyć się na własnych błędach. Daje cie kredyt zaufania. Od tej pory możesz robić co chcesz, ale wierzę, że będziesz ostrożna. I wiedź, że możesz zawsze do mnie przyjść z każdym problemem.
Na te słowa, czekałam całe długie 18 lat.  Od tego pamiętnego dnia, wszystko się zmieniło. Nasze stosunki bardzo się ociepliły i jestem jego najukochańszą córcią. Nawet teraz, gdy mieszkam już ze swoją rodziną, dzwonię do niego co drugi dzień i przyjeżdżam co tydzień do mojego kochanego staruszka a opisałam właśnie relacje ze swoim ojcem ,bo konkurs jest z myśliwym a mój tatuleńko już 32 lata jest myśliwym i właśnie moje myśli pobiegły w jego stronę….


Gdy byłam mała, cały świat źle traktowałam
Swoim złym zachowaniem, sporo namieszałam
Nie potrafiłam docenić, więzów mej rodziny
Na szczęście w porę się obudziłam i zdałam te najważniejsze egzaminy.

Teraz wiem, ze cudownych rodziców mam,

odkryli mi każdą z dróg, po której szłam
Dziękuje im za to i jestem szczęśliwa

Moja miłość do nich, już zawsze pozostanie taka żarliwa
."

 Nagroda niespodzianka wędruje do Izabeli Petrykowskiej Sadowskiej za wiersz:

Dotykał delikatnie,
Gładził tak, jakby bał się spłoszyć drobinki kurzu na komodzie...
Uśmiechał się, 
A Jego uśmiech wypełniał wnętrza, w których się pojawiał...
Miał wielkie, zaczarowane oczy,
Które widziały to, czego oczy ludzkie nigdy nie dostrzegą...

Jego małe rączki obejmowały moją zmęczoną twarz...
Jego głos kołysał każdą minutę dnia podobnego do dnia...
Nocą spał, a ja słuchałam, czy sny nie przeszkadzają Mu odpocząć...
Był mną, ja byłam Nim...

Czasami jest tak, jakby coś było niczym a wszystko czymś...
Czasami niesprawiedliwość wydaje się być wyróżnieniem...
Czasami niepokój staje się napędem...
Czasami...Anioły schodzą na Ziemię, na chwilę, na krótki czas...

Przez 6 lat był blisko - na wyciągnięcie dłoni...
Teraz też jest blisko - na wyciągnięcie serca...
Dziękuję Pawełku...


Gratuluję zwyciężczyniom i proszę o kontakt mejlowy i podanie adresu do wysyłki!



czwartek, 24 marca 2011

"Rozważania o psalmach" Clive Staples Lewis


Clive Staples Lewis, postać której nikomu nie trzeba przedstawiać. Jest osobą niezwykłą, autorem, który w sposób prosty, niezwykle trafny potrafi rozwinąć wybrany przez siebie temat, odwołując się do swojego doświadczenia oraz  swojej wielkiej erudycji.
Każdorazowe spotkanie z jego pisarstwem staje się spotkaniem, na które czekam z wytęsknieniem, spotkaniem z dobrym znajomym, którego zawsze chętnie zapraszam, by wysłuchać jego racji i podjąć polemikę.

Tym razem C.S.Lewis zaprosił mnie do rozważań na temat biblijnej Księgi Psalmów.
Zaprezentował mi swoje „olśnienia”, „trudności”, swój sposób interpretacji psalmów, zwłaszcza w odniesieniu do Nowego Testamentu.
Lewis wielokrotnie tłumaczy wydawałoby się brutalne, surowe nakazy i prośby zawarte w psalmach, pomaga odnaleźć ich sens współczesnemu chrześcijaninowi, nie znającemu kultury judaistycznej na wylot, nie znającego czasów chrystusowych do tego stopnia, by samodzielnie pokusić się o interpretację pewnych zjawisk, które on po wnikliwych studiach biblistycznych jest w stanie wyłapać.

Oczywiście konkluzja okazuje się prosta- Księga Psalmów, jak cała Biblia jest uniwersalna- mimo, że została spisana w czasach panowania króla Dawida, po dziś dzień zawarte w niej słowa są nam przewodnikami. Idealnie wpasowują się w rzeczywistość XXI-wiecznego człowieka, żyjącego w kulturze mass mediów. Doświadczenia ludzi są niezmienne- człowiek mimo szeregu zmian cywilizacyjnych pozostaje człowiekiem, z podobnie ukształtowaną psychiką, dążeniami i pragnieniami. Z podobną, choć nie każdy chce się do tego przyznać, wizją Boga.
Boga, nie bogów. Nie ma liczby mnogiej od tego rzeczownika. Nie wierzycie? Przeczytajcie.


Styl jest lekki, słowa płyną tak naturalnie, że momentami ma się wrażenie, że rzeczywiście sam Lewis siedzi naprzeciwko nas i wprowadza w swoje najintymniejsze myśli, zaprasza do dyskusji na podjęty temat. Staje się naszym przewodnikiem po jednej z piękniejszych ksiąg Pisma Świętego- Księdze Psalmów.

Polecam!

 Za możliwość zrecenzowania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Esprit.

środa, 23 marca 2011

"Ciemna strona małżeństwa" Adam Ross

Zastanawialiście się kiedyś jak wiele książek zostało do tej pory wydanych na świecie? Jak wiele tematów poruszonych i to za każdym razem z zupełnie nowej perspektywy? Zastanawialiście się kiedyś czy nastąpi taki okres kiedy pomysły się wyczerpią? Kiedy nie będzie można dodać już nic więcej?

W literaturze współczesnej coraz rzadziej, mimo usilnych starań autorów, można spotkać tematykę nową, świeżą. Właściwie jest to chyba niemożliwe. Jednak zawsze fascynowało mnie jak to możliwe, że na temat miłości powstała niezliczona ilość historii, a żadna się nie powiela. Każda niesie za sobą coś innego.
Jednak o wielkie zaskoczenia w tej materii trudno.
A mimo to…

Zdarzają się debiuty pisarskie, które zapadają głęboko w pamięć, które poruszają całym naszym dotychczasowym światem. Na rynku czytelniczym pojawiają się jednostki, które chcą przekazać coś nowego, które swoim spojrzeniem na świat, wyobraźnią i warsztatem pisarskim porywają czytelnika w prawdziwą, niezapomnianą podróż w nieznane.
Takim autorem stał się w moim odczuciu Adam Ross.

„Ciemna strona małżeństwa” to jego literacki debiut. Tytuł zdecydowanie chwytliwy, przywodzący na myśl szeroką gamę skojarzeń.  
Przyznam szczerze, że prawdziwe zauroczenie przeżyłam jednak po obejrzeniu oryginalnej wersji książki.[klik] Zarówno magnetyzującej okładki, jak  tytułu, który jest może mniej absorbujący niż polski przekład, jednak po lekturze książki  zdecydowanie bardziej zastanawiający i skłaniający do rozmyślań nad tym czy chodzi o oczywistego, występującego w tekście Pana Ziarenko, czy o wielką metaforę, grę z czytelnikiem.

A grę Ross prowadzi od samego początku.

„Ciemna strona małżeństwa” to próba dogłębnej analizy korelacji związku małżeńskiego z morderstwem. Autor prowokuje do rozmyślań nad tym czy każde małżeństwo, prędzej czy później  musi kończyć się chociażby wirtualnym, rozgrywającym się w umyśle aktem morderstwa, czy każdy związek prędzej czy później skazany jest na wypalenie, na niszczenie siebie nawzajem.
Bohaterami powieści są David Pepin, kochający swoją żonę od pierwszego z nią spotkania, jednak obsesyjnie myślący o jej śmierci. Jest on twórcą gier komputerowych, jednak postanawia napisać książkę, w której rozważa różne wersje śmierci małżonki. Staje się to jego ucieczką od problemów w związku.
Pewnego dnia Alice zostaje znaleziona martwa, a David staje się głównym podejrzanym.
Śledztwo prowadzą Hastroll oraz Sheppard- oboje doświadczeni przez małżeńskie życie, małżeńskie kłopoty, obsesje swoich żon i małe codzienne wojny.
Ich śledztwo nieuchronnie prowadzi do poznania treści książki Davida oraz do Mobiusa- płatnego zabójcy.

Powieść tę bardzo ciężko zaklasyfikować do jednego gatunku. Jest to synkretyczne zestawienie kryminału, powieści psychologicznej, powieści sensacyjnej, analizy policyjnej, głęboko poruszającej powieści o miłości.
Autor dotka wielu ludzkich dramatów-  chorych relacji z drugim człowiekiem, wielokrotnych poronień, problemów z akceptacją samego siebie, otyłością.
Opisy stają się momentami naturalistyczne, piękny język przerywany rynsztokowym słownictwem, jednak całość robi wrażenie piorunujące.
Autor posiada bardzo dobrze wykształcony warsztat pisarski, każde słowo wydaje się być dokładnie przemyślane, wyważone. W tej książce nic nie jest przypadkowe.
Może stać się ona kompendium wiedzy o Hitchcocku, o jego warsztacie pracy oraz o jego poglądach na małżeństwo. Bowiem paradoksalnie David i Alice poznali się na projekcji jego filmów..

Zastanawiający jest wielokrotnie powtarzający się w tekście motyw Wenus z Milo, ale jego znaczenie pozostawiam rozważaniom każdego czytelnika…:)

Nie znajduję innego słowa na opisanie tej książki niż przejmująca.
Przejmująca, zajmująca, fascynująca i niepokojąca.
Objawił się prawdziwy talent. Z niecierpliwością czekam na następne powieści.


Premiera książki miała miejsce dzisiaj;) Jeśli szuakcie czegoś niebanalnego i naprawdę dobrego- ta książka jest zdecydowanie warta swojej ceny i tego, by znaleźć, swoje miejsce na Waszych półkach!

 Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga

wtorek, 22 marca 2011

"Czarny pryzmat" Brent Weeks




Brent Weeks to amerykański autor fantasy, który zasłynął swoją debiutancką trylogią „The Nigt Angel„. Więcej informacji o autorze oraz jego książkach możecie znaleźć na jego oficjalnej stronie http://www.brentweeks.com.

Przyznam szczerze, że o ile o nim słyszałam, o tyle jeszcze nie miałam przyjemności czytać.
Wygooglowałam sobie jednak jego „Drogę cienia” i spotkałam się z szeregiem zaskakująco dobrych opinii na jej temat. Książka otrzymała bardzo wysoką średnią ocenę 5.32.

Zaufałam więc opiniom czytelniczym, zaufałam talentowi Weeksa i rozpoczęłam lekturę „Czarnego Pryzmatu”.
Autor przenosi nas w świat Gaviba Guile’a- Pryzmata, najpotężniejszego człowieka na świecie najwyższego kapłana będącego łącznikiem między ludem a bogiem Orholamem.
Pryzmat jest odpowiedzialny za utrzymanie pokoju. Ma przed sobą jeszcze pięć ważnych niezrealizowanych celów, jednak wie, że zostało my niewiele czasu na ich wykonanie. Pryzmaci bowiem żyją krótko. Zazwyczaj 7 lat lub nieco więcej- jednak zawsze jest to wielokrotność siódemki. Gavin żyje już lat 16 i wie, że zostało mu maksymalnie 5 lat na spełnienie swoich misji .

Niespodziewanie jednak dowiaduje się czegoś co może całkowicie zmienić jego rzeczywistość- okazuje się,  że Gavin ma bękarta w odległym królestwie, którego spłodził po wojnie, będąc zaręczonym z Karris- jedyną osobą, na której mu zależało.
Staje przed decyzją, która może zmienić losy całego świata- musi zdecydować jak wiele jest w stanie poświęcić by jego sekret nie wyszedł na jaw. A jak się okazuje- sekret Gavina ma niejedno oblicze.


Przyznam szczerze, że mam mieszane odczucia po lekturze tejże książki. Początkowo ciężko było mi się w nią wdrożyć, nie wiedziałam o co chodzi. Znikąd pojawili się krzesiciele, wyczyniający dziwne rzeczy z barwami, tworzący luksemy. Dopiero po pewnym czasie udało mi się zaskoczyć. Od tamtej pory lektura była czystą przyjemnością i rozrywką. Obyło się jednak bez wielkich fajerwerków.
Ksiązka z pewnością zasługuje na mocne 4. Mimo swoich 726 stron nie jest naciągana, każde wydarzenie wynika z drugiego, nie ma tu niepotrzebnych przedłużaczy akcji. Jednak z drugiej strony daleko jej do oceny piątkowej. Jestem trochę zaskoczona, zważając na ocenę pierwszej ksiązki Weeksa. Z całą pewnością po nią sięgnę, by porównać moje odczucia, by sprawdzić czym różnią się te książki.
Z przyjemnością sięgnę również po kolejne tomy serii o Powierniku Światła, bowiem Czarny Pryzmat jest księgą ją otwierającą. Jestem ciekawa kolejnych pomysłów autora.
Polecam !


Za książkę bardzo dziękuję Wydawnictwu MAG.

niedziela, 20 marca 2011

Przypomnienie o KONKURSIE

Do wygrania "Nagi sad" Wiesława Myśliwskiego + nagroda niespodzianka ufundowana przez Wydawnictwo Znak.

piątek, 18 marca 2011

"Krąg Magii t.1: Księga Sandry" Tamora Pierce

Ostatnimi czasy coraz częściej sięgałam po literaturę wyższego kalibru- a to książki dotykające bardzo delikatnej tematyki, a to książki poruszające, negujące jakieś tabu, a to książki skłaniające do głębokiej refleksji. Zauważyłam, że w moich lekturach zaczyna brakować miejsca dla książek popularnych, typowych młodzieżówek, służących należnemu relaksowi.
Na szczęście mojemu problemowi naprzeciw wyszło Wydawnictwo Initium, które już na 23 marca zapowiedziało wypuszczenie na rynek pierwszego tomu serii Krąg Magii, a mianowicie Księgę Sandry.
Jej autorka- Tamora Pierce- jest utalentowaną twórczynią powieści fantasy. Każda z jej dotychczas wydanych książek została przetłumaczona na kilkanaście języków.
Swoje książki autorka kieruje głownie do młodzieży, jednak myślę, że każda osoba dorosła poszukująca wytchnienia w świecie magii znajdzie tutaj coś dla siebie.

Księga Sandry rozpoczyna serię opowiadającą historię czwórki nastolatków, którzy wydawać by się mogli wyrzutkami społecznymi. Jednak pod czujnym  okiem maga Niko oraz Ciernistej Róży, Skowronka i Szronoświerka bohaterowie dowiadują się o swoich zdolnościach i szkolą swój warsztat- są wprowadzani zarówno w arkana magii jak i uczą się relacji międzyludzkich, wzajemnego szacunku, tolerancji. Ich magia nie jest magią typową- posiadają zdolności, które początkowo wydają im się nieużyteczne. Bohaterowie nie potrafią nawiązać relacji, są uprzedzeni, każdy pochodzi z innej grupy społecznej, nie potrafią zrozumieć, że w ich nowym domu każdy jest równy, każdy ma jakieś ważne zadanie do spełnienia.

Z czasem, gdy nadchodzi niebezpieczeństwo między czwórką wybrańców rodzi się przyjaźń- tylko wspólnymi siłami są w stanie uratować swój nowy dom jakim stał się dla nich Wietrzny Krąg oraz Dyscyplina.  Odpowiedzialną za połączenie ich mocy staje się Sandry.


Książka pisana jest lekkim, przystępnym językiem. Nie ma w niej żadnej filozofii, dzięki czemu bez problemu może stać się lekturą na jedno popołudnie.
Okaże się dobrą rozrywką zarówno dla młodzieży, jak i dorosłych.

Ciekawym zabiegiem, który zastosowała autorka [bądź wydawca] jest dołączenie do ksiązki pierwszego rozdziału kolejnej części- dzięki temu każdy kto po lekturze tomu pierwszego nie był jeszcze przekonany co do dalszej przygody z Kręgiem Magii zdecydowanie nabierze ochoty na części kolejne. Zwłaszcza, że Księga Sandry ma raczej kompozycję otwartą, zostawia pole na wydarzenia z kolejnych tomów.
Jedyną rzeczą, która drażniła mnie w książce było pojawianie się słów, które ewidentnie nie pasowały do konwencji. Książka traciła na swojej magii, gdy pojawiały się legginsy czy temu podobne wyrazy. Jest to jednak jedyny minus, więc z prawdziwą przyjemnością sięgnę po kolejne tomy, by poznać dalsze losy Sandry, Tris, Daji oraz Briara.

Dla chętnych, na stronie wydawnictwa istnieje możliwość przeczytania rozdziału pierwszego.
       Za udostępnienie egzemplarza przedpremierowego serdecznie dziękuję Wydawnictwu Initium.

środa, 16 marca 2011

"Harjunpää i kapłan zła" Matti Yrjänä Joensuu


Matti Yrjänä Joensuu, to fiński, wysoko oceniany  pisarz powieści kryminalnych. Głównym bohaterem jego powieści jest Timo Harjunpää.
Na co dzień autor pracuje jako policjant, a swoją wiedzę i doświadczenie wykorzystuje przy pisaniu swoich książek.

Akcja powieści Harjunpää i kapłan zła toczy się w Helsinkach. Miastem wstrząsa seria tajemniczych wypadków na stacji metra.
Harjunpää wraz ze swoim zespołem stara się wyjaśnić zagadkę, jednak raz po raz na jego drodze stają różne przeciwności uniemożliwiające mu postęp w śledztwie.

Książki tej nie nazwałabym typowym kryminałem. Jest dość nowatorska, równolegle do wydarzeń związanych z morderstwem prowadzony jest wątek poruszający problematykę przemocy, zarówno tej w rodzinie jak i w szkole, problematykę próby sił, sekt. Morderca uważa się za wysłannika Boga, jego motywacja wydaje mu się jedyną słuszną, wykazuje objawy opętania. Chce być lepszy od Boga chrześcijańskiego- pragnie ofiarować dwóch synów miast jednego, opacznie rozumie piąte przykazanie. Autor wielokrotnie parafrazuje słowa Pisma Świętego, zwłaszcza podczas przesłuchań świadków, co przywołuje na myśl skojarzenia z sądem nad Jezusem. Wyraźna aluzja literacka dodaje książce walorów estetycznych.

Mój obrońca nie jest z tego świata[1]
Stosuje ciekawy zabieg oddania głosu płodowi, który nosi ciężarna matka.
Wielokrotnie pojawia się zaskoczenie, autor bazuje na wielu zwrotach akcji, co czyni powieść wyjątkową.

Muszę przyznać, że jej lektura stała się dla mnie czystą przyjemnością. Matti Yrjänä Joensuu swoją książką dostarczył mi nie tylko rozrywki i napięcia tak ważnego w tego typu powieściach. W swój utwór zręcznie wplótł tematykę wojen religijnych i tolerancji. Na skutek tego z pewnością pozycja ta nie stanie się jedną z wielu w mojej przygodzie z kryminałami- z pewnością pozostanie w mej pamięci jako powieść wyjątkowa w swojej kategorii.

Jako ciekawostkę dodam, że powstaje film na kanwie książki, jego trailer dostępny tutaj. Z wielką przyjemnością go obejrzę.

5/6

[1]  Matti Yrjänä Joensuu, Harjunpää i kapłan zła, Wydawnictwo Kojro, Warszawa 2005, s.272

poniedziałek, 14 marca 2011

"Bornholm, Bornholm" Hubert Klimko- Dobrzeniecki

O Hubercie Klimko- Dobrzanieckim wcześniej nie słyszałam. Mimo, że jego „Rzeczy pierwsze” przykuwały swego czasu moją uwagę, stało się to bardziej za sprawą okładki niż widniejącego na niej nazwiska. Niemniej jednak z nieskrywaną przyjemnością sięgnęłam po „Bornholm, Bornholm”.  

W polskiej literaturze zauważyłam pewne tendencje: albo powstają dzieła wybitne, kunsztowne, prawdziwa literatura przez duże L, albo wręcz przeciwnie- kiepskie próby zaistnienia na pisarskiej scenie, niejednokrotnie sięgające po utarte schematy, nie wnoszące niczego świeżego. Ot, lekturki, które tak samo jak szybko się czyta, tak samo szybko się o nich zapomina.

Wiedziałam, że tym razem przede mną duże wyzwanie, przeczytałam gro znakomitych recenzji i coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że bez lektury tej książki się nie obejdzie. I miałam rację.
Hubert Klimko- Dobrzaniecki zabiera nas w świat niezrozumienia, braku miłości, w świat toksycznych związków, toksycznych relacji. W świat naszych małych, codziennych wojen.
Wszystko to na tle wojny o znacznie większej skali- wojny światowej, która stała się kumulacją cierpień miliona istnień.

Narracja prowadzona jest dwutorowo: poznajemy dwójkę bohaterów: Horsta Bartlika, niespełnionego w miłości, żyjącego pod pantoflem małżonki, całkowicie poddającego się jej woli, można by rzecz- ubezwłasnowolnionego oraz mężczyznę opowiadającego swoje życie matce leżącej w śpiączce.

Horst Bartlik całkowicie stracił panowanie nad swoim życiem. Postanawia się zmienić i wyjeżdża. Poznaje kobietę, która staje się dla niego objawieniem. Uświadamia mu, jak wiele jest wart.
Marzenia Horsta o zmianie swojego życia zostają jednak przerwane przez powołanie go do wojska. Tam też zaczyna pełnić dziwną funkcję. Docierają do niego listy z domu, które z każdym kolejnym razem stają się bardziej zaskakujące…

Z kolei mężczyzna z drugiej części książki stał się mężczyzną ograniczonym przez własną matkę. Przez całe życie ciążyła nad nim jej niewidzialna ręka, wszystko co robił, robił z myślą o niej. Całe jego życie zostało jej podporządkowane. Mimo, że ją kochał, jednocześnie zdawał sobie sprawę, że zniszczyła mu życie. Jej śpiączkę wykorzystuje więc jako moment, w którym bez konsekwencji może wyznać jej brutalną prawdę o całym swoim życiu. W swoim opowiadaniu nie sili się na bycie miłym, niejednokrotnie opowiada rzeczy, których matka wolałaby nie wiedzieć.

Obu bohaterów łączy jedno- uzależnienie od kobiet, brak samodzielności, ślepe zapatrzenie w ich polecenia, niezdolność do działania, trwanie w marazmie, a jednocześnie wielka chęć do zmiany, wielkie pragnienie posiadania życia o jakim zawsze śnili.

Ksiązka ta jednak nie jest li jedynie gorzką analizą zachowań męskich i kobiecych, nie jest jedynie ksiązką o zaborczości i braku spełnienia. Odnajdziemy w niej także historię prawdziwej, bezinteresownej, trwałej, wręcz wzruszającej miłości Olego i Kristine. Miłości do samego końca. Miłości na dobre i na złe. Zwłaszcza na złe.
Autor bazuje na kontrastach, pokazuje jak wielki mamy wybór, jak wiele zależy od nas oraz od osoby, z którą decydujemy się spędzić życie.

Akcja toczy się niespiesznie. To nie ona gra tutaj główną rolę.
Nostalgiczny nastrój składnia do refleksji. Refleksji nad naszymi własnymi więzieniami. Tutaj jego symbolem stał się Bornholm.
A gdzie jest nasze więzienie?

Zapraszam do lektury!

5/6

niedziela, 13 marca 2011

"Udręki pewnej kasjerki" Anna Sam

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Poradnia K po raz kolejny mogłam zagłębić się w życie zawodowe następnej prezentowanej mi grupy. Tym razem były to kasjerki.
Anna Sam we Francji zasłynęła dzięki prowadzeniu swojego bloga caissierenofutur.over-blog.com
Choć posiada dyplom uniwersytecki z literatury, szukając pracy wylądowała na 8 długich lat przy kasie.
Książka ta jest zbiorem wielu sytuacji, które mają miejsce w supermarketach. Autorka opisuje różne rodzaje klientów i ich zachowań. Stara się przestrzec wszystkie osoby poszukujące pracy w supermarketach przed ewentualnymi skutkami ich zgubnej decyzji.
Udręki pewnej kasjerki, to w moim odczuciu powieść ambiwalentna. Z jednej strony ocieka humorem- autorka w sposób zabawny, bardzo ironiczny opisuje sytuacje ze swojego zawodowego  życia. Robi to tak, że niejednokrotnie podśmiewałam się pod nosem.
Z drugiej strony, gdy uświadomiłam sobie, co właściwie musiała przejść, jak wiele nieprzyjemnych sytuacji, obelg, nieżyczliwości ze strony klientów doświadczyć- mina mi zrzedła. W żadnym, absolutne żadnym wypadku nie chciałabym znaleźć się na jej miejscu.


Czy wciąż chcesz zostać kasjerką? Czy nadal jest to Twój wymarzony zawód? Nie? Tak też myślałam! [1]


Cóż więcej mogę powiedzieć? Czytelnik nie znajdzie tu żadnej fabuły czy uniesień.
Jednaj dzięki tej książce zupełnie inaczej spojrzy na Panią przy kasie, gdy wybierze się na następne zakupy do supermarketu…
Polecam zdecydowanie tym osobom, które lubią poznawać prawdziwe oblicza różnych zawodów, które lubią od podszewki zbadać mechanizmy nimi rządzące

 3,5/6

__________
[1]. Anna Sam, Udręki pewnej kasjerki, Wydawnictwo Poradnia K, Warszawa 2010, s.182

piątek, 11 marca 2011

"Fantastyczne samobójstwo zbiorowe" Arto Paasilinna

Nareszcie nadeszło moje wyczekiwane drugie spotkanie z Arto Paasilinną. Tym razem sięgnęłam po jego „Fantastyczne samobójstwo zbiorowe”.

Już sam tytuł wydał mi się frapujący, a moja chęć czytania wzmogła się po zapoznaniu się z opisem na okładce.
Powieść ta zaczyna się w momencie gdy Onni Rellonen oraz pułkownik Hermanni Kemppainen wiedzeni chęcią popełnienia samobójstwa, zrządzeniem losu znaleźli się w tym samym czasie, w tej samej szopie.
Po dłuższej dyskusji postanawiają oni odroczyć swoją śmierć, a miast niej powołać do życia grupę Anonimowych Śmiertelników zrzeszającą osoby chcące raz na zawsze pożegnać się ze swoim życiem. Dają ogłoszenie do gazety, na które odpowiada ponad sześćset osób, urządzają seminarium, na którym ustalają dalszy sposób działania grupy. Rozpoczynają podróż po śmierć, wspólnie ustalają, która metoda samobójstwa będzie najlepsza i najbardziej spektakularna. Jednak najpierw odbywają wojaże po Europie, chcąc jak najpełniej przeżyć ostatnie dni swojego ziemskiego życia.

Powieść ta jest pełna humoru oraz nadziei. Raz po raz wywoływała na mej twarzy uśmiech. Mimo, że przedstawia losy osób okrutnie potraktowanych przez życie, niesie ze sobą wiele pogody, ciepła i radości. Wskazuje jak wiele zależy od naszego otoczenia oraz nastawienia. Ukazuje podróż po prawdziwe szczęście, podróż po wyzwolenie.

Absurdalność niektórych scen i pomysłów wywoływała u mnie lawiny śmiechu. Postaci i ich niejednokrotnie osobliwe pomysły składają się na wyjątkowość tej książki.
Co prawda, zakończenie jest dość przewidywalne, jednak prawdziwą przyjemnością było dla mnie dobrnięcie do niego, przekonanie się, co jeszcze czeka bohaterów przed ich ostateczną decyzją.
Choć wydawać by się mogło, że książka o samobójcach stanie się nudną, moralizatorską prozą, wyszczególniającą portrety psychologiczne postaci oraz analizująca ich kondycję nic takiego nie ma u Paasilliny miejsca. Autor oszczędza nam nudnych wywodów, a zamiast tego serwuje całkiem nowe, świeże spojrzenie na kwestię osób pozbawionych chęci do życia.
Warto się  z nią zapoznać;)

4,5/6


czwartek, 10 marca 2011

"Dziwni są ci ludzie" Bernard Grynholc

Bernard Grynholc zafundował mi lekturę książki niezwykłej.
Początkowo myślałam, że mam do czynienia z książeczką naiwną- oto w świat fauny i flory wkracza człowiek. Niszczyciel, władca, postrach lasu.
Nic bardziej mylnego. Po raz kolejny zetknęłam się z książeczką krótką, lecz bardzo treściwą. Krótką, ale niosącą ze sobą wielką mądrość.
Krótką i może właśnie dlatego tak wartościową.

Narracja prowadzona jest z perspektywy drzewa. Poznajemy je w momencie, w którym dopiero zaczyna swoją drogę- jest małym nasionkiem, które musi walczyć o przetrwanie w świecie przyrody. Musi walczyć o wodę, słońce. Musi chronić się przed zwierzętami, które z łatwością mogłyby zagrozić jego wzrostowi. Drzewo prowadzi czytelnika przez kilka etapów swojego życia: dzieciństwo, dorastanie,  wiek dorosły, starość aż do chwili śmierci.
Gdy jest już potęgą lasu, drzewem dorosłym, poznaje człowieka. Człowieka, którego zachowanie bardzo go zadziwia. Ma on moc zmieniania ustalonego porządku, wszystko jest mu podporządkowane. Niszczy, zabija.  

Sens ich życia polega chyba na budowaniu, niszczeniu siebie i tego, co zbudowali.[1]


Oryginalnością tej książeczki jest próba oceny człowieka z perspektywy świata roślin i zwierząt. Świata bezbronnego wobec potęgi ludzkości, świata całkowicie zdanego na jego łaskę. Mamy tu do czynienia z gorzką analizą ludzkich poczynań.
Książeczka ta dla czytelnika dorosłego może stać się pretekstem do głębokiej zadumy nad światem, w którym żyje, nad swoją rolą  w degradacji czy też ochronie środowiska naturalnego. Dla czytelnika młodszego może być świetnym przewodnikiem po prawach rządzących w świecie przyrody, lekcją o wartościach, szukaniu własnej tożsamości, celu w życiu, a także nauką o szacunku dla roślin. Polecam każdemu, czyta się jednym tchem, a później długo zastanawia nad własnymi wartościami..

4,5/6

 PRZYPOMINAM O TRWAJĄCYM KONKURSIE


_______________
[1] Bernard Grynholc, Dziwni są ci ludzie, Wydawnictwo Novae Res, Gdynia 2009, s. 139

środa, 9 marca 2011

"Okrutna miłość" Reginald Hill


Odkąd sięgam pamięcią uwielbiałam czytać powieści kryminalne i oglądać wszystkie możliwe seriale, w których motywem przewodnim było śledztwo i zbrodnia.
Zaczynałam delikatnie- od nieśmiertelnej serii o Panu Samochodziku, później zręcznie przerzuciłam się na Agathę  Christie, po to by w krótkim czasie rozsmakować się w prozie sensacyjnej i praktycznie każdą wolną chwilę poświęcać temu gatunkowi. Jednak ostatnimi czasy moje zainteresowanie tematem zmalało.
A może powinnam powiedzieć inaczej- to nie zainteresowanie zmalało, lecz wśród obfitości lektur oraz propozycji książkowych musiałam zmienić priorytety.
Dlatego cieszę się, że pomimo mojej przerwy w czytaniu tego typu książek, po raz kolejny mogłam wrócić do autora powieści kryminalnych. Dla mnie zupełnie nowym.
Mam na myśli Reginalda Hilla przez Independent nazwanego „prawdopodobnie najlepszym z żyjących autorów kryminałów w całym anglojęzycznym świecie”.

Moje uczucia względem niego są jednak nieco bardziej chłodne. Fakt- stworzył fabułę wciągającą, bohaterów takich jak lubię- cynicznych, których humor ocieka ironią, nieco gburowatych, jednak sprawiających, że od razu czuje się do nich sympatię. Mimo to moją uwagę zwrócił jeden podstawowy fakt- to nie fabuła i chęć poznania dalszych wydarzeń trzymających mnie w ciągłym napięciu sprawiała, że książki nie odłożyłam praktycznie ani na moment. Sprawiła to właśnie chęć poznania dalszych losów detektywa Posoce i jego przełożonego Dalziela. To ich humor, ich dialogi zapraszały mnie do lektury. Nie wydarzenia. Nie akcja.
Bo jak na kryminał- dla mnie trochę za mało napięcia.

Akcja rozpoczyna się do znalezienia ciała zamordowanej Mary Dinwoodie, która po wieczorze spędzonym w klubie z przyjaciółmi nie wróciła do domu. Jej morderstwo zostaje dopełnione przez rozmowę telefoniczną, jaka odbyła się następnego dnia na komisariacie. Tajemniczy nieznajomy cytuje Hamleta.
Od tego momentu rozpoczyna się seria zabójstw Dusiciela. Aż do rozwiązania zagadki… zaskakującego.

Reginalda Hilla będę bronić. Wykreował fantastyczny świat, w którym przeplata się kultura romska z kulturą renesansu z wielkim „Hamletem” Szekspira na czele. Bardzo ciekawym posunięciem było dla mnie korzystanie przez detektywów jednocześnie z porad medium jak i językoznawców. Ich otwartość na różne formy pomocy, a jednocześnie wielki sceptycyzm wciąż mnie zadziwiał. Kontrast łatwo dający się zauważyć między Dalzielem i Pascoe dopełniał całości.

Jako, że czytało mi się naprawdę przyjemnie, polecam wszystkim wielbicielom kryminałów oraz wszystkim chcącym troszkę pogłówkować i samodzielnie rozwiązać sprawę tajemniczych morderstw.

4/6

 
Przypominam o trwającym konkursie! Do wygrania książki ufundowane przez Wydawnictwo Znak.

wtorek, 8 marca 2011

KONKURS z książką

Moi drodzy! W związku z dużym zainteresowaniem książką "Nagi sad" Wiesława Myśliwskiego- mam dla Was konkurs, w którym wygraną będzie jeden z jej egzemplarzy ufundowany przez Wydawnictwo Znak.
Jednak, jako, że autor ten jest wielkim władcą Słowa, zgłoszenie udziału nie będzie polegało jedynie na wyrażeniu chęci przygarnięcia książki.
Proponuję Wam maleńkie literackie wyzwanie:)

Debiut literacki wielkiego pisarza Nagi sad to przejmująca opowieść o miłości ojca i syna. (...) To relacja najbliższych sobie osób, w której syn próbuje sprostać marzeniom ojca.
Bohater wykształcony w mieście, a pochodzący ze wsi usiłuje na powrót się odnaleźć w świecie swojego dzieciństwa i młodości. W świecie najbliższym natury, a zarazem najprostszych i najgłębszych związków między ludźmi.
[opis z okładki]
 Chciałabym, żeby każdy z uczestników wybrał sobie za temat opis najlepszego/najciekawszego/ najmocniej tkwiącego w pamięci wspomnienia związanego z jakimś członkiem swojej rodziny. 

Forma dowolna: dialogi, spójna wypowiedź, wiersz, komiks- jestem otwarta na Wasze propozycje.
By uniknąć kopiowania lub ewentualnych nadużyć odpowiedzi proszę wysyłać na mejla  shczooreczek@interia.pl w temacie wpisując "Konkurs z Myśliwskim". Każdą osobę posiadającą bloga, proszę o załączenie do treści wiadomości linka do swojej strony.
By wszystkim dać szansę na udział, zgłoszenia przyjmuję do 24 marca. Wyniki przewiduję na 26 marca.
Zwycięzcę wybiorę osobiście.
Dodatkowo, wśród wszystkich uczestników zabawy wylosowana zostanie nagroda-niespodzianka. Będzie to jedna z książek recenzowanych już na tym blogu. Powodzenia!

PS: wszystkich uczestników proszę o dodanie na swoim blogu informacji o konkursie:)
Oczywiście osoby nie posiadające bloga również mogą brać udział, proszę jednak o zaznaczenie tego faktu w wiadomości.

niedziela, 6 marca 2011

"Nagi sad" Wiesław Myśliwski

Wiesław Myśliwski, to nazwisko obiecujące literacką ucztę. Jako dwukrotny zdobywca literackiej nagrody Nike stał się osobą rozpoznawalną, a także osobą, od której wiele się wymaga.
Jego niepowtarzalny styl przyciąga i niezmiennie mnie zachwyca. 

Zasiadając do lektury jego książek należy unikać wszelkiego rozproszenia i w skupieniu delektować się fantastycznym czytelniczym doznaniem. Choć język wielu ludzi odstrasza, bo narracja do najłatwiejszych nie należy, warto poświęcić książce swój czas, gdyż odda nam z nawiązką. Jeśli tylko będziemy otwarci…  

Debiutem literackim Wiesława Myśliwskiego jest „Nagi sad” wydany po raz pierwszy w roku 1967 nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego. Dziś jego piękne wznowienie serwuje nam Wydawnictwo Znak.

„Nagi sad” to historia niezwykła. Ilustruje nam miłość ojcowską i synowską wyrażaną w sposób typowo męski: milczeniem, domysłami, ledwo zauważalnymi gestami oraz wzajemnym, niekończącym się poszukiwaniu siebie nawzajem, raz po raz kończonym wzruszającym zdaniem:

- Naprawdę cię szukałem.
-Chciałeś czego?
- Nie, nic. (…) Tylko czy jesteś.[1]
Narrator zabiera nas w sentymentalną podróż w głąb wspomnień i pragnień bohatera związanych z relacją ojciec-syn. Pomaga odnaleźć się w tej trudnej miłości.

Na kanwie powieści powstał film „Przez dziewięć mostów”, do którego scenariusz napisał sam Wiesław Myśliwski, a który dopiero przede mną. Film ten otrzymał m.in. „Złotą Pragę” w roku 1972. Mam nadzieję, że przysporzy mi nie mniejszych wzruszeń niż sama książka.

Uwielbiam książki Myśliwskiego za język jakim są pisane. Za narracje, które nawet gdyby nie ciągnęły za sobą żadnej fabuły, byłyby niesamowitym doznaniem. Rzadko spotyka się dziś człowieka, który tak płynnie posługuje się rodzimym językiem, który wśród wszechogarniającej banalności znalazł swój własny, nieporównywalny do niczego styl i trzymał się go przez całą pisarką karierę.
Mogę śmiało powiedzieć, że "Nagi sad" to doskonałe preludium do kolejnych majstersztyków pisarza. 
Warty uwagi. Polecam zwłaszcza czytelnikom wymagającym. :)
4,5/6


Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki.

___________
[1] Wiesław Myśliwski, Nagi sad, Wydawnictwo Znak, Kraków 2011, s.189

sobota, 5 marca 2011

"Twarze" Tove Ditlevsen


Tove Ditlevsen podobnie jak bohaterka jej książki zmagała się najpierw z depresją, później schizofrenią. Jej utwór wydaje się być próbą zmierzenia się z własnymi lękami, które mimo wielu starań i mimo ciągłej walki zakończyły się samobójstwem.


Najciężej pisać mi recenzje książek, które poruszyły mnie najbardziej. Boję się, że moje słowa w pożałowania godny sposób będą próbowały wyrazić to, co przeżyłam zatapiając się w lekturze, a tym samym nie poradzą sobie z tym wyzwaniem i w jakiś sposób „obrażą” książkę i jej autora.

Lise- główna bohaterka książki jest pisarką, osobą nieszczęśliwą. Jej związek z mężem przeżywa wielki kryzys,. Sama bohaterka od depresji popada w schizofrenię, ma wrażenie, że otaczają ją sami ludzie chcący zrobić jej krzywdę. Jej stan pogarsza się na tyle, że podejmuje nieudaną próbę samobójczą. Od tego momentu wkraczamy na scenę walki z wciąż nawracająca chorobą, stajemy się świadkami trzytygodniowego pobytu w szpitalu.

Podczas lektury książki Tove Ditlevsen momentami było mi wstyd. Wstyd, że drążę czyjeś myśli, uczucia, że wchodzę głęboko w czyjąś psychikę odbierając mu wolność. Jednak taki właśnie jest sens tej książki. Autorka zabiera nas w podróż w głąb umysłu osoby chorej psychicznie, pozwala poznać jej myśli, imaginacje. Momentami ma się wrażenie, że to my jesteśmy bohaterami, że to my zmagamy się z chorobą, odrzuceniem ze strony najbliższych, litością ze strony lekarzy. To my słyszymy głosy, widzimy twarze, to my wmawiamy sobie, że choroba nas nie dotyczy.
Powieść ta jest powieścią o dramatycznej walce o powrót do normalności, o powrót do życia, które w pewnym momencie przestało nas dotyczyć. W dziele tym rzeczywistość raz po raz miesza się z wyobrażeniami. Co tak naprawdę jest częścią świata realnego? Czym w ogóle jest ten świat?

Nie jest to książka łatwa. Koszmar choroby bohaterki, każe zastanowić się nad swoim miejscem w świecie, nad stanem swojej własnej psychiki. Czy my też nie przywdziewamy kolejnych twarzy na różne okazje? Czy zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy jedynie kopią wyobrażeń ludzkich na nasz temat?

Kruchość życia, łatwość przekroczenia granicy normalności, to tematy jakie podejmuje autorka.
Warto przejść wraz z bohaterką tę trudną podróż do świata ludzi zdrowych, by docenić jak wiele otrzymaliśmy od życia.
Niepokojące studium ludzkiej psychiki, po które każdy powinien sięgnąć.
Gorąco polecam!

5/6


Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Kojro.