sobota, 18 czerwca 2011

W poszukiwaniu króla - David C. Downing

Przy okazji recenzowania innej książki wydanej nakładem Wydawnictwa eSPe, wspominałam, że jest to jedna z tych oficyn, którą bardzo cenię, jako dystrybutora książek katolickich. Tym większa była moja radość i tym większe zdziwienie, gdy dostałam do recenzji W poszukiwaniu króla. Zastanawiałam się co takiego skłoniło wydawców do wzięcia jej pod swoje skrzydła.

Opis mnie zafascynował – książka traktuje o przygodzie w poszukiwaniu starożytnej relikwii jaką jest Włócznia Przeznaczenia, w której odnalezieniu ma pomóc interpretacja onirycznych marzeń Laury. Bohaterkę nęka powtarzające się zespolenie pięciu snów, w których odczytaniu pomoże nie kto inny jak Charles Williams – znamienita osobistość należąca wraz z C.S. Lewisem, J.R.R. Tolkienem i H.Dysonem do grupy Inklingów. Kim było to zgrupowanie ukrywające się pod tajemniczo brzmiącą nazwą?  W latach 30-tych i 40-tych była to nieformalna grupa intelektualistów oksfordzkich spotykająca się w pubach. Dyskutowali oni m.in. o wspólnych zainteresowaniach jakimi były legendy arturiańskie, a także prezentowali rozdziały książek, które właśnie tworzyli. Tym też sposobem pierwszymi „słuchaczami” Władcy Pierścieni stali się współtowarzysze i przyjaciele Tolkiena.

Gdzie w tym wszystkim chrześcijaństwo? Gdy na drodze Inklingów staje Tom i Laura [a może poprawniej byłoby powiedzieć: gdy na drodze Toma i Laury stają Inklingowie], rozpoczynają się pełne pasji rozmowy i poszukiwania źródeł mitu o umierającym Bogu, dyskusji o apateizmie, narodzinach wiary, sensie wojny, literaturze, a nade wszystko o odwiecznych poszukiwaniach mitycznych przedmiotów. Za przykład posłużył tutaj Święty Graal. Niestety, od kilku lat motyw ten konotuje dość kiepską w moim odczuciu powieść Dana Browna, jaką jest Kod Leonarda da Vinci. U Downinga jednak znajdziemy dobre rozwinięcie tematu, biorące za podstawę chrześcijaństwo. U Browna plan był zupełnie inny i opierał się na zburzeniu chrześcijańskich fundamentów wiary. W mojej głowie spotkały się więc sposoby interpretacji leżące na dwóch odległych biegunach i muszę przyznać, że to Downing, a nie cieszący się sporą [a czy zasłużoną?] popularnością Brown zdobył moje poparcie i uznanie. Ksiązka autora znacznie lepszych Aniołów i demonów była dla mnie irytująca i odpychająca, natomiast tekst Downinga stał się intrygującym i porywającym zaproszeniem do przygody w poszukiwaniu skarbów – historycznych i intelektualnych. Przygody, która z każdą przewracaną stronicą nabierała tempa…
Legendy celtyckie, jak i samo plemię Celtów od lat budzi we mnie wielkie zainteresowanie. Stąd też ksiązka ta stała się dla mnie dodatkową przyjemnością. Dzięki autorowi mogłam przenieść się na tereny niegdyś zamieszkiwane przez interesujące mnie ludy, podążać ich historią i wraz z bohaterami powieści dokonać odkrycia brzemiennego w skutki.

Ważnymi wartościami promowanymi przez autora są przyjaźń oraz wiara. Tekst obfituje w ciekawostki, będące sporą gratką dla fanów Inklingów, między innymi fakty z prywatnego życia Lewisa i Tolkiena, „zaplecze” ich znajomości. Do tego tło jakim jest II wojna światowa, rzuca zupełnie inne światło na historię króla Artura.

Lektura obowiązkowa dla fanów legend arturiańskich, poszukiwaczy przygód, miłośników Tolkiena, Lewisa, Williamsa. Dla pozostałych – również. Gwarantuję, że zostawia po sobie niezapomniane wrażenie.



5/6

Ksiązkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa eSPe.

Autor David C. Downing
Oprawa miękka
Ilość stron 272
Format 140x200
ISBN 978-83-7482-415-6
Rok wydania 011