czwartek, 14 lipca 2011

Last minute- Sylwia Kubryńska


By zdobyć moje serce czasami wystarczy napisać dobre zakończenie książki.
Jak wiadomo, nie jest to rzecz prosta – często świetna powieść pozostawia po sobie niesmak w postaci miernego finału. Bywa jednak również odwrotnie – na pozór banalna historia kończy się w sposób, który każe zawyżyć ocenę książki i który sprawia, że w naszej pamięci pozostaje ona jako coś naprawdę wartego przeczytania i godnego polecenia.
Tak też ma się rzecz z powieścią Sylwii Kubryńskiej Last minute.

Okładka wzbudziła we mnie pozytywne uczucia, jednak w żaden sposób nie przywodziła na myśl konkretnego pomysłu, wokół którego wytworzona zostanie fabuła. Sytuację zmienił opis, który ukierunkował moje myślenie, jednak jak się okazało, zrobił to zupełnie błędnie. Zdanie „historia młodej kobiety w arabskim świecie seks-turystyki” spowodowało, że spodziewałam się kolejnej z serii historii o wykorzystywanych kobietach, które po latach postanowiły zerwać tabu i opowiedzieć swoją historię. Nic bardziej mylnego! Last minute to klasyczna powieść o młodej kobiecie, która po zdradzie ukochanego i utracie pracy, za namową przyjaciółki wyrusza wraz z nią w podróż do Tunezji, która ma przynieść wymarzone ukojenie i spokój. Na miejscu poznaje wielu atrakcyjnych Arabów, którzy wiedzą czego pragnie kobieta i na każdym kroku zasypują turystki komplementami, tak ważnymi dla poranionej duszy. Także i Agnieszka, główna postać, poznaje swojego wymarzonego mężczyznę, który ma być jedynie jednym z rozdziałów jej wakacyjnej przygody, ma być letnim, niezobowiązującym romansem, a który okazuje się znaczyć dla niej coraz więcej i więcej… Cała historia opowiedziana jest w sposób charakterystyczny – jest to retrospekcja bohaterki przebywającej w szpitalu.

Sympatię do niej poczułam już od pierwszej chwili. Miało to wielki związek z jej chorobą – nawracającymi silnymi migrenami. Bez problemu utożsamiłam się z Agnieszką, która opisując swoje cierpienie, opisywała cierpienie wielu Polaków – w tym także i mnie. Doskonale rozumiałam ból z jakim się zmaga i całkowitą niemożność zrobienia czegokolwiek. Wiedziałam na czym polega migrena i jak bardzo eliminuje ona z życia społecznego, stąd też z wielkim oburzeniem zareagowałam na zwolnienie z pracy, którego przyczyną stała się dla bohaterki właśnie ta choroba. Solidarność spowodowała, że kibicowałam Agnieszce już od pierwszej chwili, wraz z nią współodczuwając i miałam wrażenie, również i współtworząc jej historię.
Autorka w swojej książce bardzo silnie podkreśla rasizm jakim kierują się Polacy w stosunku do Arabów, wytyka narodowe wady – pijaństwo, niezadowolenie, biadolenie i brak uśmiechu, a także ukazuje jak ważna w kontaktach z innymi ludźmi okazuje się znajomość języka angielskiego.  

Co mnie w niej urzekło? Niezwykła baśniowość, bajkowość, mimo smutnego tła – wielka radość, a nade wszystko zakończenie. Gdy wszystko wydawało się już stracone, zaczęło się powoli układać i… o nie, nie – nie ułożyło się! Zapowiedział się radosny happy end, a okazał się on tylko wyobrażeniami Agnieszki, ale jednak w ostateczności… i tu pozostawiam Was w nieświadomości.:)
Romans i pokonanie smutków w tunezyjskiej scenerii to idealna mieszanka na lato.
Polecam każdemu, czyta się jednym tchem!

4,5/6
Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Nowy Świat.

kwiecień 2011
ISBN 978-83-7386-413-9
Liczba stron: 328
Wymiary: 125 x 195 mm