Gdy myślę „dzieciństwo”, myślę „baśnie”. Andersen, bracia Grimm oraz cała gama mniej lub bardziej znanych twórców na stałe wpisała się w moje wspomnienia. Kilkanaście już lat wstecz nie było dnia, w którym nie przeczytałabym choć jednej baśni. Zaraz po lekturze uzupełniałam swoją znajomość poszczególnych pozycji adaptacją filmową, a później mogłam już godzinami rozprawiać z błyskiem w oku o księżniczkach, królewiczach, wiecznym szczęściu i walce dobra ze złem.
Świat baśni od małego przygotowywał mnie na świadomość istnienia psychomachii. Pełna fantastycznych postaci, niezwykłych miejsc i wydarzeń rzeczywistość pochłaniała mnie bez reszty i chociaż częściowo odrywała od codzienności, to jednak uczyła jak się w niej odnaleźć. Rozwijała moją wyobraźnię, wrażliwość na dobro i piękno, uczyła podstawowych wartości oraz tego, że wszystko co uczynię w życiu wróci do mnie z nawiązką. Z tej też przyczyny moją wielką radość wzbudziła możliwość przeczytania, zrecenzowania i podzielenia się wrażeniami z lektury książki Baśnie o marzeniach i tęsknocie za piękniejszym życiem Elżbiety Zarych.
Zbiór baśni zawartych w tej książce był dla mnie niezwykłym powrotem do krainy dzieciństwa, sentymentalną podróżą w głąb samej siebie. Nie od dziś wiadomo, że człowiek, jak to człowiek charakteryzuje się słomianym zapałem i wygodnictwem. Lubimy marzyć i śnić o odległych krainach, dalekich podróżach w poszukiwaniu szczęścia i lepszego życia. Tęsknimy do wielkiej miłości i prawdziwej przyjaźni, w wyobrażeniach jesteśmy wojownikami i bohaterami wielkiej przygody. Sytuacja zmienia się, gdy marzenia konfrontują się z rzeczywistością. Tęsknimy do czegoś, póki jest dla nas nierealne, a gdy tylko na horyzoncie pokaże się możliwość spełnienia swoich marzeń i tęsknot – chowamy się niczym ślimak w swojej skorupie. Boimy się urzeczywistnić swoje pragnienia. Tchórzymy.
Mimo to, nadal marzymy, nadal rozmyślamy. Pewnie dlatego tak bardzo kochamy baśnie, które stają się oddechem w gonitwie dnia codziennego, uczą pozytywnego myślenia i opiewają historie bohaterów, choć często fantastycznych, to jednak odważnych i bez lęku wyruszających w podróż po piękniejsze życie. Postaci te potrafią porzucić wszystko, cały swój dobytek, rodzinę, dom, by odnaleźć naprawdę cenny skarb i zdobyć prawdziwe szczęście. Nie boją się opuścić wspomnień, by oddać się w spełnianiu marzeń.
„marzenie stało się dla niego ważniejsze od wspomnień”
Elżbieta Zarych w swojej książce zderza baśniowość ze światem realnym. W zbiorze nie brak charakterystycznych dla gatunku postaci – żeglarzy, piratów, królewiczów, księżniczek, biedaków, jednak historie o nich opatrzone są pięknymi obrazkami, które wykonane są z rzeczy występujących w naturze – listków, kwiatków. Odczytuję to jako kontrast czy też próbę zderzenia świata fantastycznego, świata marzeń z rzeczywistością, próbę przeniesienia naszych pragnień na życie. Zabieg ten robi na mnie duże wrażenie. Jako człowiek dorosły, inaczej odczytuję baśnie niż 15 lat temu. Nie są to już dla mnie jedynie rozrywkowe historyjki, lecz nauczycielki życia, które w sposób prostolinijny przekazują prawdy, które mają niesamowite odzwierciedlenie w życiu. Przypominają o tym, czego nauczyłam się lata wcześniej, a co po drodze zagubiłam.
Drogi Czytelniku, jeśli tylko otworzysz się na świat baśni – z lektury takiej wyjdziesz bardzo ubogacony, a nic nie pozostanie takie samo jak do tej pory. Odwaga i radość, staną się nieodłącznymi towarzyszami Twojego życia, a Ty zupełnie inaczej będziesz spoglądał na potrzebujących oraz na wszystko co do tej pory nagromadziłeś.
Zanurz się w baśni, rozbudź w sobie dziecko.
Zyska sławę, królem będzie,
kto na szklaną górę wejdzie.
5/6