Colina Dextera jako autora trzynastu powieści o inspektorze Morsie i sierżancie Lewisie można uznać za znawcę gatunku. Tak też jest w istocie. Wykreowana przez niego para detektywów niezmiennie kojarzyła mi się z Poirotem i Hastingsem – bohaterami stworzonymi przez moją mistrzynię kryminałów Agathę Christie. Być może właśnie to porównanie, które podczas całej lektury kłębiło się w zakamarkach mojej głowy sprawiło, że autor zdobył moje uznanie, a tym samym przysporzył sobie kolejnego czytelnika. Historie morderstw z jakimi muszą zmierzyć się sympatyczny piwosz i miłośnik muzyki Wagnera oraz jego asystent, stały się dla mnie okazją do pogłówkowania wraz z nimi. Wszystko to na bardzo przyzwoitym poziomie, bez przesadnego rozlewu krwi czy sensacyjnej pogodni za kryminalistą. Tu również pojawia się podobieństwo z bohaterem Christie – większość dochodzenia przeprowadzona jest w umyśle detektywa i polega na logicznym łączeniu faktów i wykorzystaniu swojej siły perswazji. Podejrzewam, że to między innymi te czynniki wpłynęły na fakt wydania powieści Dextera w 40 językach oraz kręceniu serialu opartego na podstawie cyklu, a także na uhonorowanie autora w 2000 roku Orderem Imperium Brytyjskiego przez księcia Karola za wybitne zasługi dla literatury. Twórczość Pana Colina była doceniana wielokrotnie. Stał on się zdobywcą najważniejszych nagród w swojej dziedzinie, między innymi: Diamond Dagger, Gold Dagger, Silver Dagger. Wyróżnienia te przyznawane są każdego roku przez Stowarzyszenie Pisarzy Literatury Kryminalnej za najlepszą powieść kryminalną.
O czym traktuje Ostatni autobus do Woodstock? Akcja rozpoczyna się kiedy dwie młodziutkie dziewczyny planują spędzić weekend w tytułowym mieście. Niestety, zrządzeniem losu ostatni autobus już odjechał i bohaterki muszą w inny sposób dostać się na miejsce. Ku ich zadowoleniu udaje im się złapać okazję, bowiem pewien mężczyzna proponuje im podwiezienie. Niestety, wydarzenie to kończy się tragicznie dla jednej z nich i staje się przyczyną skomplikowanego śledztwa, w którym nic nie wydaje się tak oczywiste jak na początku.
Gdy do śledztwa wkracza inspektor Morse i jego asystent, obaj mają nadzieję na szybkie rozwiązanie sprawy. Wydawać by się mogło, że wystarczy poznać nazwisko mężczyzny, który podwoził dziewczyny i sytuacja sama się wyklaruje. Niestety, nie potrafią oni odnaleźć ani jego, ani współpasażerki zamordowanej… Do tego, jak na ironię, detektyw spadając z drabiny kontuzjuje sobie stopę, a po wizycie w szpitalu pozostaje mu pamiątka – uczucie jakim zapałał do jednej z pielęgniarek, niejakiej Sue. Na tym jednak nie koniec! W międzyczasie bowiem do morderstwa nieoczekiwanie przyznaje się osoba, która całkowicie miesza szyki Morsowi i Lewisowi. Jak w tej sytuacji zachowają się panowie i jaki będzie tego końcowy efekt? Kto tak naprawdę stoi za sprawą śmierci autostopowiczki?
Powieść czyta się jednym tchem. Wartka akcja nie pozwala oderwać się od lektury, a ciągła zmiana wydarzeń i pojawianie się nowych wątków skutecznie buduje napięcie, które rozwija się stopniowo. Nieoczekiwany finał staje się wisienką na torcie.
Jako, że Wydawnictwo Funky Books oferuje czytelnikom znacznie więcej powieści Colina Dextera, w najbliższym czasie zaopatrzę się w kilka z nich i przekonam czy dobre wrażenie pozostawi po sobie także reszta sagi, czy być może Ostatni autobus do Woodstock będzie ostatnią interesującą mnie pozycją napisaną przez autora. W skrytości liczę na to, że już niedługo będę mogła się mienić wierną czytelniczką cyklu o inspektorze Morsie i sierżancie Lewisie. Póki co, polecam zrecenzowaną pozycję. Swoją zachętę kieruję przede wszystkim do miłośników książek Agathy Christie oraz fanów gatunku, a także do osób szukających niezobowiązującego, pozwalającego na pogłówkowanie kryminału na lato. Nie wywołuje nocnych koszmarów!;)
Polecam.
4,5/6
Ja jestem w trakcie czytania i ta powieść nie ustępuje w niczym poprzedniej, którą czytałem. Stylem przypomina mi Agathe Christie.
OdpowiedzUsuńCzemu nie, chyba warto się skusić :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam panią Chrisie :) Co prawda nie mogę do końca ocenić jej zdolności, gdyż nie czytam zbyt wielu kryminałów (nie mam więc porównania) ale mimo wszystko uważam, że jest nieziemska.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak to się stało, ale opis przeczytałam na jednym wdechu - po tytule książki spodziewałam się czegoś w stylu przygody młodych ludzi, którzy jadą na Woodstock żeby posłuchać muzyki, tutaj jednak mamy doczynienia z kryminałem. Zaciekawił mnie głównie wątek miłości detektywa do Sue - czegoś takiego jeszcze nie spotkałam w czytanych do tej pory kryminałach.
Przeczytam z ochotą! :)
pisanyinaczej:
OdpowiedzUsuńNapisałam to samo:)
Przyznam szerze, że nie miałam do czynienia jeszcze z twórczością Colina Dextera, jednak już po samej recenzji wnioskuje, że zapowiada się kawał porządnej fajnej prozy, dlatego z przyjemnością się sama o tym przekonam czy książka warta uwagi.
OdpowiedzUsuńA ja muszę poznać twórczość tego pisarza i nadrobić zaległości;)
OdpowiedzUsuńChyba się skuszę:)
OdpowiedzUsuńNiedawno dodałam do listy książek 'do przeczytania' i widzę, że - jako wielbicielka Christie - nie będę żałować
OdpowiedzUsuńZajrzałam tylko na koniec recenzji, bo za niedługo zamierzam czytać :) Zrobiła na Tobie dobre wrażenie, więc myślę, że i mnie się spodoba :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą! Już nie mogę się doczekać kolejnych tomów, ten duet jest niesamowity!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Jak TY porównujesz do Christie to ja muszę przeczytać ;D
OdpowiedzUsuńViconia:
OdpowiedzUsuńBohaterowie są naprawdę podobni!:) Choć i tak Poirota nie zastąpi mi nikt;)
Nie mam pojęcia dlaczego nie ma mojego wczorajszego komentarza - byłam pewna, że go napisałam! Ale że nie ufam do końca tym wszystkim internetowym i w ogóle komputerowym sprawom, napiszę jeszcze raz :)
OdpowiedzUsuńChristie uwielbiam, choć szczerze mówiąc jestem fanką tych książek, w których nie występuje Poirot! Wolę pannę Marple lub te dzieła, w których w ogóle nie ma detektywa.
Tytuł książki skojarzył mi się z muzycznym Woodstockiem - myślałam, że jest to opowieść o ludziach jadących pociągiem na to wydarzenie. Zaskoczył mnie opis, chociaż raczej pozytywnie. Chętnie przeczytam :)
Książka czeka na mnie, miqa mająca wielkie serce pożyczyła mi ten egzemplarz i już niedługo zatopię się w lekturze. Cieszy mnie że Twoje wrażenia są pozytywne, mam nadzieje że i ja odnajdę klimat książki.
OdpowiedzUsuńgiffin:
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię najmocniej, Twój komentarz jest, ale nie opubkikowałam go do tej pory, bo chciałam Ci odpowiedzieć w dłuższej formie, a czas mi na to nie pozwalał;) teraz nadrabiam:
Wątek miłości detektywa rzeczywiście jest dość rzadko poruszany, a jeśli już to na pewno nie w tak subtelny sposób jak w tej książce;) Cod o tytułu - miałam podobne Tobie skojarzenia;))
Co do książek Christie - ja zdecydowanie bardziej cenię sobie właśnie te powieści z Poirotem, ale wiadomo - co osoba, to opinia;) Po to detektywów jest wielu o różnorakich charakterach, by każdy czytelnik mógł znaleźć swojego faworyta;))
Pozdrawiam ciepło!:)
cyrysia:
OdpowiedzUsuńPrzekonaj się, jestem ciekawa czy przypadnie Ci do gustu;)
kasandra_85:
Mam nadzieję, że Ci się spodoba;)
Dusia:
Mam taką szczerą nadzieję! Ja w każdym razie nie żałowałam:)
Isabelle:
Z niecierpliwością wypatruję recenzji w takim razie!:)
Isadora:
Mam nadzieję, że w Polsce zostanie ich wydanych bardzo dużo:)
Natula:
Mam taką nadzieję;) Na zachętę dodam, że jak na razie nie spotkałam osoby, której by się ona nie spodobała;)
Jeszcze nie miałam przyjemności z literaturą tego autora, ale brzmi ciekawie. Może będę miała okazję poczytać. :)
OdpowiedzUsuńLinka:
OdpowiedzUsuńJeśli taka okazja Ci się trafi, to koniecznie z niej skorzystaj:)