Po kilku nieudanych spotkaniach z
autorami Wydawnictwa Novae Res nadszedł w końcu czas na Joannę
Krauzowicz-Tarczoń. Pełna obaw wzięłam w swoje ręce jej Tajemnicę i… przepadłam. Autorka zafundowała mi kilka godzin prozy
na naprawdę przyzwoitym poziomie. Świat przez nią wykreowany to rzeczywistość
krasnoludów, elfów i hobbitów. W nim też znajduje się pewne górskie miasteczko,
w którym co wieczór w barze jeden z miejscowych bardów snuje opowieść o
potworze zamieszkującym Góry Głębokiego Cienia. Według opowieści wszystkie
osoby próbujące dostać się do skarbu ukrytego na tym szlaku, zostają
zaatakowane przez monstrum, które zabija każdego próbującego się wzbogacić.
Wielu śmiałków zostało już pochłoniętych przez góry… Jedyną osobą, która nie
dość, że wraca z nich cało, to jeszcze spędza w nich długie tygodnie jest
Shania – Wojowniczka. Jednego dnia historii wysłuchuje szlachcic, który uciekł
z własnego kraju, po to by zrobić coś zasługującego na sławę. Wydawać by się
mogło, że zabicie potwora to dla niego doskonała okazja. Jak się jednak okaże
nic nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać.
Czytając, raz po raz znajdujemy
się w świecie magii. Autorka udziela nam odpowiedzi na pytanie o to, jak
zachowałyby się postaci fikcyjne, gdyby nagle przyszło im się odnaleźć w naszej
rzeczywistości. Rzeczywistości, która tak naprawdę niewiele różni się od świata
szlachcica Thomasa – również i nas charakteryzuje szerząca się ksenofobia oraz
megalomania. Często nie potrafimy otworzyć się na piękno innych kultur i
zamykamy się we własnym środowisku. Choć jest to powieść fantastyczna, wiele w
niej zapytań, oczywiście nie podanych wprost, które powinniśmy wziąć pod uwagę
przy swoich rozmyślaniach.
Co drażniło, to niektóre dialogi usilnie próbujące "brzmieć" naturalnie. Momentami były sztuczne do bólu.
Joanna Krauzowicz-Tarczoń
dokonała zderzenia dwóch światów – naszego oraz postaci fantastycznych. Który z
nich okaże się prawdziwy?
Naprawdę dobry, polski, kobiecy
debiut. I, pewnie dlatego, że kobiecy, to choć pełen przygód, to mimo wszystko
subtelny, a to właśnie tej cechy zabrakło mi w kilku poprzednich spotkaniach z
twórcami tego Wydawnictwa. Dodatkowo otwarte zakończenie sugerujące powstanie
kolejnych części - zabieg, który bardzo
cenię. Serdecznie polecam.
Zastrzeżenia i uwagi kieruję
jedynie w stronę korektora. Przez niemalże całą książkę błędy pojawiały się
jedynie sporadyczne, były niewielkie i prawie nie do zauważenia. Jednak wraz z
ostatnimi stronicami stało się coś horrendalnego – miałam wrażenie, że korektor
zasnął i zapomniał nanieść poprawki. Od strony 205 w tekście zaczynają szerzyć
się rażące błędy – złe zastosowanie dużych i małych liter, zła pisownia
partykuły „nie”. Przykład? Chociażby
moja ulubiona, nagminna „nie prawda”.
To małe niedopatrzenie jednak wcale książki
nie dyskwalifikuje, więc mogę z wielkim uśmiechem wystawić dobre 4+. Z niecierpliwością czekam na kolejne utwory Pani Joanny i mam szczerą nadzieję, że takowe powstaną.
4,5/6
Za książkę bardzo dziękuję Wydawnictwu.