Co jest jedną z najbardziej
charakterystycznych i popularnych tendencji objawiających się na rynku
literackim? Oczywiście jest to pojawianie się całej masy współczesnych powieści
apokryficznych lub pseudo apokryficznych.
Pojęcie
apokryfu jest wieloznaczne i trudno o jedną spójną definicję, gdyż czym innym
będzie on dla teologa, a czym innym dla literaturoznawcy. Samo słowo „apokryf”
ma swoje korzenie w języku greckim i oznacza to, co ukryte, tajemne, nie
stworzone z Bożego natchnienia.
Kościół
katolicki apokryfami nazywa dzieła powstające obok Ewangelii, często
opowiadania o życiu Jezusa oraz dwunastu Apostołów. Pochodzą one z początków
naszej ery.
Dziś słowo
apokryf jest używane w szerszym kontekście i niejednokrotnie ma zabarwienie
negatywne. Oznacza bowiem wszelkie
utwory pisane na podstawie fabularnych wątków biblijnych. Apokryfy powstawały i
nadal rozwijają się bez jakichkolwiek ograniczeń.
Ich autorami
kiedyś byli ludzie prości, próbujący wytłumaczyć sobie swoją wiarę, znaleźć
odpowiedzi na dręczące problemy i wątpliwości. Często teksty te jako akt obrony
przed atakami na wiarę. Dziś mamy do czynienia z sytuacją odwrotną – ma się
wrażenie, że autorzy apokryfów usilnie chcą podważyć wiarę katolicką,
wykorzystując utarte schematy, wprowadzając kontrowersyjne wątki. Wszystko to,
w większości pisane jest jedynie dla pieniędzy i rozgłosu. W sieci nowo
powstających tekstów o tematyce apokryficznej istnieją jednak jeszcze ciągle
autorzy stawiający sobie za punkt wyjścia nakreślenie bogatych portretów
psychologicznych przy wykorzystaniu historii znanych z historii postaci. [1]
Tekst Craiga
Smitha to połączenie współczesnego apokryfu z sensacją wzorowaną na prozie Dana
Browna.
Narracja
prowadzona jest z dwu perspektyw. Jesteśmy uczestnikami zarówno wydarzeń
współczesnych osadzonych w roku 2006, jak i świadkami początków naszej ery.
Według legend
około roku 30 na polecenie Poncjusza Piłata wykonano portret Chrystusa, który,
jeśli wierzyć podaniom przetrwał po dziś dzień. Wizerunek ten miał przynosić
nieśmiertelność każdemu z jego właścicieli. Niestety, był on skrzętnie ukrywany
przez Zakon Templariuszy. Dzisiaj nadal każdy chce stać się posiadaczem
legendarnego dzieła uchodzącego w niektórych kręgach za Całun Turyński czy
Chustę z Manopello. Jakie korzyści dla elity politycznej może mieć taka
własność?
Craig Smith
pozwala nam śledzić zarówno moment skazywania Chrystusa oraz malowania obrazu,
jak i współczesne próby jego odnalezienia i zawłaszczenia.
Najważniejsze jest jednak
kreślenie bogatych portretów psychologicznych. Poznamy Piłata nieustępliwego
okrutnika, furiata, który chce uchodzić za łaskawego i miłosiernego, a tak
naprawdę jest bezwzględnym mordercą. Antagonistycznymi postaciami będą Żydzi, którzy
ukazani są jako żarliwi wyznawcy wiary, charakteryzujący się niezwykłą
cierpliwością i determinacją.
Mimo tego, że wydarzenia
współczesne są nasycone wartką akcją, ścielącym się gęsto trupem i wiecznymi
pościgami, to tak naprawdę o wiele ciekawsza jest część poświęcona zdarzeniom z
początków naszej ery.
Craig Smith nie zawarł w swoim
tekście nic odkrywczego. Wykorzystał dobrze sprzedające się motywy [patrz:
święty Graal, okultyzm, stylizacja na Dana Browna], nie dodał nic
nowatorskiego, powielił znane schematy, po to by w ostatecznym rozrachunku
otrzymać poprawną powieść ni to sensacyjną, ni obyczajową.
Wielkim atutem tekstu są właśnie bogate portrety psychologiczne, jednak nie jestem pewna czy to właśnie ich nakreślenie było głównym celem przyświecającym autorowi, czy jedynie skutkiem ubocznym prowadzonej narracji.
Ważnym elementem książki jest nota historyczna zawarta na
końcu – dzięki niej czytelnik może przekonać się jak zręcznie autor połączył
fakty z fikcją i jak wiele pracy włożył w dokładne, szczegółowe opisanie dwóch
odległych rzeczywistości.
Zaskakującym elementem jest tytuł – owszem zakon
templariuszy przewija się na kartach tej powieści kilkakrotnie, jednak nie jest
w żaden sposób odpowiedzialny za rozwój akcji. Nie jest głównym motywem ani
elementem, którego nie można by pominąć. Kiepski przekład z oryginału, co nie
jest w Polsce zjawiskiem wcale rzadkim.
Powieść polecam, takim jak ja, miłośnikom i amatorskim
badaczom tekstów apokryficznych, ale także fanom zagadek, tajemnic, roboczo zwanej „prozy
brownowskiej”, a także osobom poszukującym w książkach bogatych portretów
psychologicznych.
4/6
[1] Przy pisaniu wstępu korzystałam ze swojej pracy
naukowej APOKRYF W LITERATURZE DAWNEJ I
WSPÓŁCZESNEJ. Postać Poncjusza Piłata w apokryfach staropolskich i
współczesnych powieściach apokryficznych. Niektóre ze zdań są cytatami z
tejże.