Richard Paul Evans to autor
niekończącej się serii bestsellerów, który od kilku dobrych lat podbija także
serca polskich czytelników.
Ostatnimi czasy zasłynął Stokrotkami w śniegu oraz Szukając
Noel.
Kolory tamtego lata potwierdzają poziom pisarski autora,
dostarczając wielu wzruszeń i uśmiechu.
Po odłożeniu książki na półkę
długo nie mogłam zebrać myśli. Brakowało mi słów, by wyrazić to co czułam po
lekturze, brakowało mi odwagi, by powiedzieć cokolwiek, co mogłoby zagłuszyć
ciszę, która rozbrzmiewała wokół mnie po przewróceniu ostatniej stronicy.
Autor za przedmiot swojej książki
obrał sobie historię Ellen, młodej amerykańskiej malarki, która po wyjściu za
mąż za Włocha wyjechała z nim do słonecznej Toskanii.
Jej życie mogłoby wydać się
bajką: mieszka we wspaniałej posiadłości, w której niegdyś tworzył sam
Machiavelli; ma wielki majątek, wspaniałego synka, a mimo to… coś się nie
układa.
Mąż Ellen z uwagi na swoją pracę
jest większą część roku w rozjazdach. Z rodziną widuje się rzadko i poświęcając
jej niewiele uwagi. Ellen samodzielnie musi sobie radzić z opieką nad domem
oraz, co trudniejsze, nad chorującym na ciężką astmę synka. Ciągłe ataki jego
choroby wymuszają na bohaterce niezwykłą czujność i opanowanie.
Na dodatek jest notorycznie
zdradzana, wie jednak, że rozstanie z mężem jest niemożliwe: utraci środki do
życia, a przy chorującym synu nie może sobie na to pozwolić. Żyje więc w
związku karmionym pozorami, tłumi w sobie ból i nieopisaną samotność.
Wszystko zmienia się, gdy jej
posiadłość postanawia wynająć pewien Amerykanin – Ross Story. Oboje szybko
odnajdują w sobie pokrewne dusze i coraz trudniej tłumić im rodzące się
uczucie. Niestety, na drodze do spełnienia ich miłości stoi zaborczy mąż Ellen.
Najtrudniej pisać o tym, co
porusza najbardziej. Dlatego nie użyję wielu słów, by zachęcić do zaczytania
się w Evansie. Jego książka to wciągający korowód wydarzeń i postaci, to
niezwykła atmosfera włoskiej prowincji, to bajkowość i baśniowość ukryta między
amerykańskim przyzwyczajeniami. Wciągająca historia miłości i poszukiwaniu
szczęścia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Przywraca wiarę w istnienie uczuć
rodem z romantycznych filmów. Tak, tak – każdej z nas może spełnić się baśń
wyśniona w dzieciństwie. A ja w to spełnienie głęboko wierzę.
Kurczę, zaintrygowałaś mnie strasznie! Muszę przeczytać - może i ja się zachwycę?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
To jest któraś już z rzędu recenzja tej książki, po której mam ochotę biec i wypożyczyć ją. W pamięć zapadła mi okładka, więc jak tylko dojrzę ją na bibliotecznej półce, wyląduje w moich rękach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ooo.. Zaciekawiłaś mnie. Z chęcią przeczytam:)
OdpowiedzUsuńOczywiście muszę zacząć od okładki, bo nie mogłam oderwać od niej wzroku, jest piękna !
OdpowiedzUsuńKsiążkę z pewnością przeczytam. Myślę, że mi się spodoba, a recenzję naprawdę miło się czytało ;)
Może się skuszę - raz na jakiś czas taki sympatyczny romansik o Księciu na Białym Koniu nie zaszkodzi ;)
OdpowiedzUsuńTej pozycji Evansa nie czytałem. Z przyjemnością po nią sięgnę :-)
OdpowiedzUsuńPostaram się tę książkę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJakoś mnie tak ostatnio nie ciągnie do romansów, ale nie zmienia to faktu, że recenzją zainteresowałaś :)
OdpowiedzUsuńLubię tego autora, czytałam "Podarunek" i mam miłe wrażenia po lekturze, więc po tę pozycję również mam zamiar sięgnąć:)
OdpowiedzUsuńKsiążkę już od dawna mam na oku i na pewno jej nie przepuszczę :)
OdpowiedzUsuńOj tak, piękna książka. Pochłonęłam ją w dwa wieczory ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo przyjemnie - lubię książki o życiu i miłości. Na pewno się za nią rozejrzę :)
OdpowiedzUsuń