czwartek, 22 grudnia 2011

Gorzej niż martwy - Charlaine Harris


Charlaine Harris zdobyła światową sławę dzięki serii książek o Sookie Stockhouse.
Gorzej niż martwy to ósma z kolei część cyklu, która na tle pozostałych wypada dość blado.

Oczywiście dla fanów serii nic zaskakującego w tej części się nie wydarzy: Harris wciąż ma mnóstwo pomysłów na życie swojej bohaterki - kelnerki o zdolnościach telepatycznych. Tym razem  dziewczyna wpadnie w nie lada tarapaty. Akcja toczy się w Luizjanie, gdzie przed kilkoma laty miała miejsce wielka tragedia – Stany Zjednoczone zostały zaatakowane przez nieokiełznany i niszczycielski żywioł – huragan Katrina. Ponadto ludzie nie chcąc ustąpić miejsca przyrodzie, podłożyli bombę w hotelu w Rhodes, gdzie właśnie odbywało się spotkanie wampirów.
Echa tych wydarzeń odbiją się na życiu Sookie. Choć wyszła z nich cało, jej życie dalekie jest od normalności jakiej pragnie. Bohaterka straciła wielu znajomych, a jej chłopak Quinn przestał dawać jakiekolwiek znaki życia.
Sookie stanie w samym centrum gwałtownych zmian, narażając się na wielkie niebezpieczeństwo. Jakby tego było mało, po raz kolejny zostaje zdradzona przez kogoś z kręgu swoich najbliższych.

Choć fabuła jest poprowadzona ciekawie, podczas lektury odczucia miałam ambiwalentne. Czytanie szło sprawnie, jednak językowi jakim operuje Harris mam wiele do zarzucenia.
Słowa wkładane w usta Sookie o wiele bardziej pasowałyby do infantylnej dorastającej nastolatki, niż do kobiety wielkimi krokami zmierzającej do trzydziestych urodzin. Język burzy całą harmonię książki, wielokrotnie fabuła przestaje interesować, bo większa uwagę czytelnik skupia na irytującym zachowaniu głównej postaci.
Na skutek tego powieść ta staje się zwykłym czytadłem, dobrym na ponure dni, jednak niosącym ze sobą wciąż zbyt mało wartości.
Na obronę można jedynie komplementować okładkę, która jak wszystkie poprzednie przyciąga wzrok i stanowi pewną rozpoznawalną markę dla Harris.
Fani autorki z pewnością nie poczują się zawiedzeni, mnie jednak towarzyszy dziwna nutka rozczarowania. Miłośniczką się nie stałam, co nie zmienia faktu, że na tomy kolejne będę czekać pełna wielkich nadziei. Myślę, że wielu z czytelników czyta tę serię głownie z tego powodu – w przeświadczeniu, że przestanie irytować, a zacznie jedynie nieopisanie pasjonować.