Tej książki nie mogłam się doczekać z wielu powodów. Po pierwsze wiedziałam, że będzie zdobił ją podpis samego autora, po drugie wiele czytałam o procesie jej tworzenia, a po trzecie… zatęskniłam za Schmittem w wersji pełnometrażowej. Ostatnio wydawane były jego książki, których ilość stron w dużej mierze mnie nie zadowalała, a wiedziałam, że Kobieta w lustrze zapewni mi o wiele więcej chwil w towarzystwie ulubionego pisarza.
I nie zawiodłam się.
Już od pierwszych stron byłam zaskoczona pewną nowością formalną: do tej pory, gdy na publikację składały się więcej niż dwa opowiadania [nawet te bezpośrednio się do siebie odnoszące] były one specjalnie wydzielone, zapisane jako osobne historie. Tym razem, podobnie jak w dotychczasowych zbiorach z przeplatającymi się dwoma historiami, zachowana została forma przekładańca. Nie bez powodu: opowieści te łączy bowiem nie tylko jeden motyw – są one wzajemnym uzupełnieniem; jedna nie mogłaby zaistnieć bez drugiej, a druga bez trzeciej.
Bohaterkami opowiadań Schmitta są trzy kobiety: Ann, Hanna i Anny.
Pierwsza z nich, Ann, to kobieta, która stanęła na życiowym zakręcie. Poprzez wpływy wywierane na niej przez społeczeństwo, została postawiona w sytuacji, w której miała poślubić jednego z najbardziej rozchwytywanych kawalerów w okolicy. Niestety, Ann miała duszę romantyczki i marzycielki. Nie żywiła uczuć do wybranego chłopaka, dlatego chcąc uniknąć największego błędu swojego życia decyduje się na ucieczkę – ucieczkę do lasu.
Tam też odnalazła prawdziwe szczęście i spełnienie. Przytulając się do drzew i matki ziemi, obcując z przyrodą, poskramiając zwierzęta, wiedziała, że znajduje się we właściwym miejscu, siłę do życia czerpała z przyrody, którą tak bardzo ukochała. Ann poznała tutaj mnicha Braindora, który usilnie namawiał ją do powierzenia swojego życia Bogu. Widział w niej prawdziwie natchnione Boże dziecko, któremu należy wskazać drogę, bo samo nie do końca wie, co właśnie odkryło i czym się zachwyciło.
Druga kobieta, Hanna, to kobieta, której historia została przedstawiona w sposób epistolograficzny. Zapisem jej życia są listy, które kierowała do swojej przyjaciółki Grethen. Jej to, w każdym ze swoich wyznań, opowiadała codzienne zmagania ze swojego małżeńskiego życia, dokonywała analizy związku, przedstawiała radości i smutki podróży poślubnej. Jako młoda małżonka miała wiele obaw, pytań i wątpliwości. U Grethen szukała wsparcia i zrozumienia, które albo znajdowała, albo nie. Na skutek jednej z kłótni kobiety całkowicie zerwały kontakt. Na ten czas relacja z życia Hanny urywa się. Kilka lat jest całkowicie pominiętych, możemy jedynie domyślać się, co przez ten czas dzieje się z młodą kobietą, która lecząc się ze swojej obsesji na punkcie zbierania szklanych kul, u uczniów Zygmnta Freuda, sama zachwyciła się psychoanalizą, której postanowiła poświęcić prace badawcze.
Wreszcie kobieta trzecia, Anny – gwiazda filmowa, która jedynie chwile szczęścia i spełnienia odnajduje na scenie. W prawdziwym życiu rekompensuje sobie swoje niezadowolenie ucieczką w alkohol, narkotyki i przygodny seks.
Widząc uwielbienie w oczach mężczyzn, miała ona poczucie bycia piękną i pożądaną, wiedziała, że wciąż jest obiektem westchnień, a to dawało jej siłę do kolejnych wyzwań aktorskich. Nimfomania, narkomania i alkoholizm wydawał jej się czymś odległym. Dopiero spotkanie z pewnym pielęgniarzem całkowicie przewartościowało jej życie.
Schmitt po raz kolejny nie zawodzi. Opowiadaniom tym daleko do sztampowości czy przewidywalności. Każdy rozdział urywa się w momencie, gdy czytelnik najbardziej chce dowiedzieć się, co stanie się dalej, jak potoczą się losy bohaterek.
Taka konstrukcja zmusza do prawie natychmiastowego „pochłonięcia” całej książki. Użycie tego słowa nie jest przesadą, bowiem lekturze towarzyszą tak silne emocje, że czytelnik niemalże oddycha i żywi się jedynie tą powieścią. Zapomina o obowiązkach, nie kontroluje czasu. Jest w Kobiecie w lustrze i nią żyje. Niczym więcej.
Opowieści te, choć w wielu momentach zasmucają, niosą jednak wielką nadzieję. Są hołdem złożonym ludziom, którzy nie boją się postawić wszystkiego na jedną kartę i całkowicie zmienić oraz przewartościować swoje życie. Są historia tych, którzy mimo pozornej świadomości posiadania wszystkiego, porzucają swój dotychczasowy dorobek i wyruszają w poszukiwaniu prawdziwego szczęścia; wyruszają w poszukiwanie tego, co w życiu liczy się najbardziej, a co nie jest ani sławą, ani pieniędzmi, ani dobrym zamążpójściem.
Bohaterki, odnajdując swoje prawdziwe przeznaczenie niosą nadzieję wielu kobietom, które mogą ujrzeć w nich siebie, swoje błędy, swoje troski.
W oczach wielu czytelników książka ta uchodzi za najlepszą w dorobku Schmitta. W moich nie, choć z całą pewnością ukazuje kolejne oblicze tego nietuzinkowego autora, który jak nikt inny potrafi budować portrety psychologiczne swoich bohaterów.
Polecam.
_______________
KONKURS
Jeśli ktoś chciałby wygrać tę książkę, do tego z autografem autora [wiem - jest Was wielu, dawaliście już tego wyraz], to dzisiaj do północy jest taka szansa. Więcej informacji TUTAJ.
4, Bóg, Eric-Emmanuel Schmitt, miłość, pieniądze, portre psychologiczny, psychoanaliza, religia, sława, Wydawnictwo Znak