Tytuł: Więzień nieba
Autor: Carlos Ruiz Zafón
Wydawnictwo: MUZA SA
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 416
ISBN: 978-83-7758-187-2
Carlos Ruiz Zafon, to autor, który jako jeden z niewielu sprawia, że gdy tyko usłyszę jego imię i nazwisko, dowiem się o premierze kolejnej książki – serce bije mi szybciej.
Od lat uważam go za prawdziwego czarodzieja literatury, potrafiącego uwieść czytelnika każdym słowem wychodzącym spod jego pióra.
Za sprawą fenomenalnego Cienia wiatru, wrył się w moje serce i po dziś dzień zajmuje w nim jedno z ważniejszych miejsc. Książka owa utwierdziła mnie w przekonaniu, że powieść gotycka ma się doskonale, a pisarze wciąż mają wiele do powiedzenia i wcale nie muszą być wtórni.
I choć Cień wiatru jest dla mnie tomem mistrzowskim, to nie uważam za dobry pomysł tworzenia jego kontynuacji. Gra anioła, choć formalnie w niczym nie odstępowała od swojego prekursora, była dla mnie rozczarowaniem. Gdy więc dowiedziałam się, że na tym nie koniec opowieści o Cmentarzysku Zapomnianych Książek i autor planuje wydanie kolejnej części z serii – nie ukrywałam zaniepokojenia. Zaniepokojenie to połączone było już jednak nie tyle z wizją rozczarowania, ile radosnym oczekiwaniem i zaciekawieniem.
Cieszę się, więc że Więzień nieba poziomu nie zaniżył, choć żałuję, że go… nie zawyżył.
Akcja tej powieści rozgrywa się, podobnie jak tomów poprzednich, w samym sercu dwudziestowiecznej Barcelony. Rodzinny interes rodziny Sempre, jakim jest księgarnia, zamiast kwitnąć, idzie marnie. Właścicielom ledwo starcza pieniędzy na opłacenie podstawowych rachunków, a co tu mówić o utrzymaniu rodziny i życiu na przyzwoitym poziomie. Gdy więc pewnego dnia, po zmianie wystawy, do księgarni przychodzi klient, wydaje się to być prawdziwym darem niebios. Jak się jednak okaże, jego pojawienie się nie tylko nie przyniesie wielu korzyści materialnych, ale też stanie się początkiem tragicznego powrotu wydarzeń z przeszłości.
Przyjaciel Daniela, głównego bohatera Cienia wiatru, Fermin Romero de Torres, na dniach ma pobrać się ze swoją ukochaną. Niestety, jego owiana mgiełką tajemnicy przeszłość, nie pozwala jego najbliższym zrozumieć, dlaczego łączy się to z tak wielkimi obawami z jego strony. Wszystko zaczyna się klarować właśnie w dniu, w którym wizytę w księgarni złożył ów tajemniczy człowiek.
Fermin postanawia zwierzyć się ze swojej przeszłości Danielowi. Jak się okazuje, ich splecione losy nie są konsekwencją przypadku, lecz przemyślanych działań ze strony de Torresa. Wraz z poznaniem historii życia swojego przyjaciela, bohater dowie się również wielu rzeczy o własnej przeszłości. Rzeczy, o których nigdy nie miał się dowiedzieć, a które składają się na skomplikowaną mozaikę jego niełatwego życia.

Choć powieści tej można zarzucić tę i kilka innych błahostek wpływających na odbiór całości, nie sposób odmówić twórcy mistrzowskiego łączenia wydarzeń z wszystkich spisanych przez niego historii. Metoda jaką splata on losy swoich bohaterów jest nie do podrobienia! Zafon doskonale wie, jak upleść przy użyciu słowa, którym jak zwykle czaruje, prawdziwą sieć powiązań, będących jednocześnie portalami do kolejnych historii, które, miejmy nadzieje, w przyszłości napisze. Wolałabym jednak, by nie były to nieudane próby kontynuacji niezrównanego Cienia wiatru, lecz powieści całkowicie odrębne, rządzące się swoimi prawami i niczemu niepodporządkowanie.
Mimo drobnych potknięć, twórca wciąż pozostaje jednym z najlepszych rzemieślników i jednocześnie artystów słowa. Sposób w jaki snuje on narrację, nie pozwala oderwać się od powieści ani na moment – i wtedy wcale nie liczą się pewne niespójności czy niedopowiedzenia. Zafon opowiada tak doskonale, że ma się ochotę go słuchać, słuchać i słuchać…
Dajcie się więc ponieść fantazji, odrzućcie na bok wszelkie formalności, zarezerwujcie sobie dzień i… poznajcie Więźnia nieba.