Niektóre książki czyta się przez wiele dni, a czasem ich
lektura przeciąga się nawet na długie tygodnie. Do takich pozycji w moim
wypadku niewątpliwie należy Lokatorka Wildfell Hall – publikacja, którą
czytałam z namaszczeniem, którą się delektowałam, której stronice przewracałam
z rosnącym niepokojem o to, że niedługo dojdę do tej ostatniej, stąd próba
przeciągnięcia czytania jak najbardziej było to możliwe.
Choć początki były trudne – przysypiałam z nudów, nie
potrafiłam pewnych elementów dopasować i poukładać, brakowało mi spójności i
jakiegokolwiek sensu, po znamiennych pięćdziesięciu stronach lektura
przerodziła się w prawdziwą przyjemność. Przyjemność, którą mogą dostarczyć
jedynie książki klasyczne – bogate słownictwo, wyjątkowa atmosfera, wspaniały
styl charakterystyczny właśnie dla tych książek.
Przy ich lekturze nie tylko jest się naocznym świadkiem jakiegoś świata, lecz wchodzi się w niego całkowicie, jako równoprawny uczestnik i współtwórca tego, co za chwilę się wydarzy.
Przy ich lekturze nie tylko jest się naocznym świadkiem jakiegoś świata, lecz wchodzi się w niego całkowicie, jako równoprawny uczestnik i współtwórca tego, co za chwilę się wydarzy.
Lokatorka Wildfell
Hall może poszczycić się atmosferą, którą podsycają deszczowe dni, trzask
ognia w kominku, para unosząca się ze świeżo zaparzonej herbaty, tętent koni,
świst wiatru i szarobure niebo. XIX wiek. Anglia.
Bohaterką jest kobieta, która przybierając do rezydencji
Wildfell Hall przedstawia się jako Helen Graham. Żyje na uboczu razem ze swoim
małym synkiem Arturem i służącą Rachel. Ich trwanie w odosobnieniu staje się
przyczyną wielu plotek i oszczerstw, które zaczynają się panoszyć w mieście. Każdy
do zasłyszanych historii dodaje swoje trzy grosze i krzywdzącym opiniom zdaje
się już nie być końca. Zainteresowanie kobietą jest tym większe, że może ona
chlubić się niezwykłą urodą i tak samo wielką tajemniczością. Wszystko w jej
życiorysie otulone jest mgłą niedopowiedzenia, dzięki czemu staje ona w centrum
uwagi nie tylko miejscowych kobiet, ale także mężczyzn. Plotki o jej
wdowieństwie i życiu jako wyzwolona, samotna kobieta nie ułatwiają jej trudnej
sztuki zapomnienia o dawnym życiu i powrotu do zdrowia. Jedną z osób, które na
przekór oszczerstwom postanawiają bliżej poznać Panią Graham jest Gilbert
Markham. Szybko okazuje się, że wiąże ich bardzo wiele, zaczynają coraz lepiej
czuć się w swoim towarzystwie. Gdy rodzące się uczucie w sercu mężczyzny powoduje
pragnienie zdeklarowania się, coś się zmienia.
Helen przekazuje Gilbertowi pamiętnik, który wyjaśnia mu jej zachowanie i przedstawia życie sprzed przyjazdu do Wildfell Hall. Mężczyzna za pośrednictwem tego memuaru staje się niemym świadkiem wielkiego dramatu, a dzięki poznaniu prawdy tym mocniej bolą go obelgi, jakimi ciągle dotykana jest Graham.
Helen przekazuje Gilbertowi pamiętnik, który wyjaśnia mu jej zachowanie i przedstawia życie sprzed przyjazdu do Wildfell Hall. Mężczyzna za pośrednictwem tego memuaru staje się niemym świadkiem wielkiego dramatu, a dzięki poznaniu prawdy tym mocniej bolą go obelgi, jakimi ciągle dotykana jest Graham.
Choć wartkiej akcji w tej książce nie uświadczymy, jest ona
jednak doskonałą panoramą stosunków panujących w XIX-wiecznej Anglii. Czasy, w
których kobieta nie miała prawa decydowania o sobie w małżeństwie, była niejako
poddaną własnego męża, służącą i cichą obserwatorką jego zgubnych decyzji,
zdrad, nałogów, trwonienia majątku, które doprowadzały do rodzinnych tragedii,
to realia, które poznamy w tej książce. Starannie dopracowane sylwetki
bohaterów są dużym atutem tej książki, a wizerunek Helen, jako kobiety, której
w końcu udaje się uwolnić spod jarzma zgubnego i toksycznego małżeństwa jest
symbolem powolnych zmian zachodzących w świadomości ludzi owych czasów.
Pojedynki, pewna pruderyjność w okazywaniu uczuć, dbałość o
opinię i dobrą ocenę społeczną zostały zachowane i przedstawione bardzo
drobiazgowo.
Choć nie każdego bohatera można tutaj polubić, choć nie został zachowany podział na postaci widocznie dobre lub widocznie – z pewnością w żaden sposób książce to nie ujmuje, lecz czyni ją bardziej wartościową.
Choć nie każdego bohatera można tutaj polubić, choć nie został zachowany podział na postaci widocznie dobre lub widocznie – z pewnością w żaden sposób książce to nie ujmuje, lecz czyni ją bardziej wartościową.
Co godne uwagi, to sposób w jaki historia została
opowiedziana – częściowo epistolarnie, później pamiętnikarsko. Bardzo dobry
zabieg, który czyni historię bardziej wiarygodną, szczegółową i obfitującą w
emocje, a jednak… kto w liście i pamiętniku zachowuje podział na dialogi?:)
Właśnie jestem w trakcie czytania tej książki i muszę przyznać, że jest to coś dokładnie w moim stylu :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemna recenzja :)
OdpowiedzUsuńKsiązkę mam w planach, moje klimaty :)
Chciałabym pozbyć się stosiku, aby móc czytać takie perełki bez wyrzutów sumienia ;)
OdpowiedzUsuńHuh, już myślałam, że odkładałaś książkę, bo akcja była kiepska ;) chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńTa książką jest jedną z moich ulubionych.
OdpowiedzUsuńTez jestem na poczatku i jak kocham klimat epoki, poczatek jest ciezki
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach, mam nadzieję, że gdy już po nią sięgnę to nie zniechęci mnie nudny początek, o którym wspomniałaś :)
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać wreszcie którąś powieść tej autorki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie no, każdy w listach i pamiętniku zachowuje podział na dialogi, ja to nawet w smsach ^^ bardzo zaciekawiła mnie ta książka, już zaczynam czuć jej klimat :)
OdpowiedzUsuńCóż mogę napisać? Siostry Brontë są genialne i już ;)
OdpowiedzUsuńAle uważam, że wydawnictwo powinno zmienić opis, ponieważ aktualny psuje radość z odkrywania tajemnicy pani Graham...
Pozdrawiam!
Do tej autorki, a właściwie do wszystkich sióstr nie trzeba mnie specjalnie przekonywać, książka już czeka na półce :-)
OdpowiedzUsuńDopiero od niedawna mam ochotę na przeczytanie książek sióstr Bronte. Chcę poznać ich styl i zobaczyc co czyni je tak wyjątkowe. A o tej książce będę pamiętać - mam taką nadzieje. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Klaudyna
siostry Bronte już od dawna za mną chodża. niestety z powodu objętości ich powieści ciągle brakuje mi czasu by się za nie zabrać.
OdpowiedzUsuńJedna z moich ukochanych książek i bardzo się cieszę, że wreszcie jest po polsku! :)
OdpowiedzUsuńnie czytałam jeszcze ani jednej książki autorstwa sióstr, trochę się boję, że nie podołam klasyce;-) ale że czytelnik olej w głowie ma, pewnie niepotrzebnie się wzbraniam i czas wreszcie się za nie zabrać.
OdpowiedzUsuń