Maggie Cassidy. Już dawno nie czytałam książki, której tytułowa bohaterka budziłaby we mnie tak sprzeczne emocje.
Dziwne – bo właściwie to nie ona jest postacią pierwszoplanową, nie jej losy śledzimy w książce Jacka Kerouaca, która w końcu trafiła do polskich księgarni i nie ona stanowi o tym, co w tej książce najważniejsze. Jest jedynie symbolem. Czego?
Moje pierwsze spotkanie z jednym najsłynniejszych pisarzy amerykańskich XX wieku obyło się bez fajerwerków, pozostawiło jednak po sobie apetyt na więcej.
Książce tej trudno było momentami przyznać prawa do mienienia się beletrystyką. Więcej w niej poezji, mniej fabuły. O akcji – zapomnijmy. Nie o to Kerouacowi przecież chodziło. Powieść ta z powodzeniem mogłaby stanowić sentymentalną podróż poetycką przez czas dojrzewania Jacka Duluoza, głównego bohatera książki. Jej lektura była dla mnie powolną wędrówką przez jego dorastanie do uczucia, przez spotkania z kolegami i przygodę ze sportem. Pozycja ta to misterna próba kroczenia ku dorosłości, bez względu na przeciwności losu i permanentne zmierzanie pod prąd.
Tematem, wokół którego skupia się Kerouack jest pierwsza miłość Jacka, która determinuje jego dalsze życie i wpływa na koleje losu. Wybranką jego serca jest tytułowa Maggie Cassidy, dziewczyna piękna, pełna czaru i wdzięku. Bohater poznaje ją podczas jednej z miejscowych potańcówek, które wraz ze spotkaniami z przyjaciółmi, grą w piłkę oraz podobnym im rozrywkach stanowią centrum jego życia.
Mary Carney |
Paradoksalnie inną znamienną cechą tej książki są charakterystyczne dialogi Jacka z kolegami – pisane slangiem młodzieżowym, prawdopodobnie w pełni zrozumiałym jedynie dla osób uczestniczących w rozmowie, pełnym niedopowiedzeń, żartów sytuacyjnych i zwrotów jasnych jedynie dla grupki przyjaciół.
Wydawać by się mogło, że to powieść radosna, skąd więc melancholia i smutek towarzyszący mi podczas lektury? Nie da się ukryć, że więcej niż optymizmu jest w niej tęsknoty za tym co bezpowrotnie mija. Sentymentalne wspomnienia, poczucie utraty i silne wrażenie pogoni za tym, co zostało zgubione gdzieś po drodze sprawia, że Maggie Cassidy do niosących ukojenie lektur nie należy. Jest raczej pochwałą młodości i lekcją tego, że należy z niej czerpać tak wiele, jak tylko się da, by po latach nie usiąść w fotelu i z frustracją oraz żalem spoglądać w przeszłość.
____
Pierwowzorem Maggie była Mary Carney - wielka miłość Jacka Kerouaca.
Jestem bardzo ciekawa tej książki :) jak wpadnie mi w ręce to na pewno przeczytam :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy po to sięgnę.
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszam do mnie: http://ksiazkowo-recenzjowo.blogspot.com/
Pomimo że "Maggie Cassidy" to powieść aż tak zliryzowana, wydaje mi się dość intrygująca. Z chęcią dałabym jej szansę :)
OdpowiedzUsuńKilka razy ta książka się już przewinęła, ale dopiero teraz zwróciłam na nią uwagę. Jestem niesamowicie ciekawa tej formy, bo wydaje się czymś unikatowym, a to jest jak najbardziej poszukiwane. Ale nawet jeżeli już przeczytam, trudno będzie wyłuskać cokolwiek nowego po tak wnikliwej recenzji. Pozazdrościć polotu! :)
OdpowiedzUsuńKerouac jest ikoną buntowników. Nie wiem jestem przekonana do takich poetyckich form. Może faktycznie warto spróbować.
OdpowiedzUsuńZgadza się, jest, ale w tej książce nie jest to tak bardzo widoczne - odbiega w dużej mierze od pozostałych.
UsuńMuszę wreszcie zacząć przygodę z Kerouaciem(tak jak z pozostałymi beatnikami, czytałem tylko Kesey'a), na którego chrapkę mam już od dawna. Choć nie wiem, czy w ogóle by mnie to przekonało. Ale kto wie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I znów - książka, którą z chęcią bym przeczytała, ale odstrasza mnie brak akcji... Będę musiała się zastanowić ;)
OdpowiedzUsuń