poniedziałek, 30 września 2013

Wrześniowy stos




Miał być mały, miała być książkowa abstynencja w kupowaniu i zamawianiu, a wyszło jak zwykle:) Czytelniczo miesiąc należał bardziej do nadrabiania zaległości niż zatapiania się w nowościach.
Przeczytałam ledwie 17 pozycji, choć plany były inne. Pełna lista dostępna będzie już niedługo, gdy w końcu, po wielu miesiącach posuchy zaktualizuję zakładkę. No cóż, zobaczymy co przyniesie wrzesień:)
Nie będę nic już dodawać, po prostu zapraszam do zaglądania między moje półki i polecania co czytać najpierw i dzielenia się opiniami:)




A oto co w stosie, bez zachowania jakiejkolwiek kolejności:

Modlitewnik amerykański - Lucius Shepard
Samozwaniec t. IV - Jacek Komuda [recenzja czeka na publikację w portalu Sztukater]
Posępna litość  - [recenzja czeka na publikację w portalu Sztukater]
Bracia Hioba  - Rebecca Gable

Ulice Bangkoku - Christopher G. Moore
Taniec z przeszłością
- Karolina Monkiewicz-Święcicka
Zanim się pojawiłeś  - Jojo Moyes
Szczęście w twoich oczach
- Caroline Leavitt
Gołębiarki  - Alice Hoffman
Życie listami pisane - Agnieszka Stabro
Błękitny zamek - L.M. Montgomery
Odessa i tajemnica Skrybopolis -
Peter van Olmen [recenzja]
Polyanna - Eleanor H. Porter
Alchemia miłości
- Eve Edwards [recenzja]
Nie mów nic, kocham Cię - Mhairi McFarlane
Sprzedawca papieru - Mateusz Kaptur
Między wariatami
- Marcin Meller
Przyjaciółka z młodości - Alice Munro
Gabryś, nie kapryś  - 
Wiktor Woroszylski [recenzja]
Pamiątka z Paryża
- Tina Oziewicz [recenzja]
Mroczna wieża - C.S. Lewis

Pożyczone innym chętnym i nieobecne na stosie:
Ona już nie wróci- Hans Koppel [recenzja]
Posiadłość - Maggie Moon [recenzja]

E-booki:
To co zostało - Jodi Picoult [recenzja]
Doktor sen - Stephen King

Zakupy u bukinistów:
Józki, Jaśki, Franki - Janusz Korczak [1zł]
Adrien Mole lat 13 i 3/4 - Sue Townsend [1zł]
Rodzina Penderwicków - Jeanne Birdsall [1zł]
Fircyk w zalotach - Franiszek Zabłocki [1zł]
Moja droga Aleksandro - Krystyna Siesicka [1zł]
Middlesex - Jeffrey Eugenides [5zł]

Sklepy cynamonowe – Bruno Schulz


Tytuł: Sklepy cynamonowe
Autor: Bruno Schulz
Wydawnictwo: MG
ISBN: 9788377791219
Ilość stron: 256
Cena: 34,90 zł


Pisanie recenzji Sklepów cynamonowych Brunona Schulza, to zadanie zgoła karkołomne, co do którego nie czuję się w pełni predysponowana, toteż recenzji nie będzie. Będzie za to opinia – subiektywna, pozbawiona mądrości znawcy i czujnego krytycznego oka, będzie opisem przeżyć lekturowych człowieka zafascynowanego tą wyjątkową twórczością, aczkolwiek świadomego, że o owym zbiorze opowiadań pisało już tak wiele znamienitych nazwisk, że nieprawdopodobnością byłoby dodanie czegoś znaczącego od siebie.

Bruno Schulz – urodzony w Drohobyczu, polski prozaik żydowskiego pochodzenia, grafik, malarz, rysownik i krytyk literacki. Wydaje się, że wszystkie te talenty i zdolności połączone zostały w jedno w najnowszym wydaniu jego najpopularniejszego zbioru opowiadań, pisanego pierwotnie jako postscriptum do korespondencji z Deborą Vogel.
Akcja usytuowana jest w miasteczku do złudzenia przypominającym rodzinne strony autora. Różni je jedynie pewna fantasmagoryczność, efemeryczność i przebiegłość rzeczy martwych do płodnego tworzenia nowych przejść uformowanych w miejski labirynt -  nie do pokonania pod osłoną nocy.
Postacią najważniejszą i dominującą jest Ojciec – łącznik pomiędzy światem iluzorycznym a realnym, mężczyzna stąd, a jednocześnie nie stąd. Bohaterów ów wymyka się wszelkim klasyfikacjom, jest tak samo złudny, jak i cały świat, w który został wtłoczony. Ojciec to kupiec, poważany i znany w mieście, mający jednak pragnienie wznioślejsze – chce być demiurgiem, kreatorem i stworzycielem nowego, co obficie klaruje w swoim monologu o manekinach, jednym z najbardziej rozpoznawalnych opowiadań tomu.
Postacią nieco mniej widoczną, a jednak ogromnie ważną jest narrator – młody chłopiec, oczyma którego śledzimy eksperymenty i wariactwa Ojca, a także jego własne wędrówki zwodniczymi ulicami miasteczka.
Schulz to mistrz metafory, eksperymentator pracujący na przenośniach, na nich budujący całą sieć powiązań. To właśnie one, jako druzgocąco przeważający środek stylistyczny, wpisują się w zamysł autorski i sprawiają, że Sklepy cynamonowe istnieją jako świadectwo bogactwa językowego i obfitości zwrotów dawno wypartych z oficjalnego obiegu.
To właśnie strona lingwistyczna sprawia, że lektura tej książki jest doświadczeniem odurzającym, przypominającym narkotyczny trans, senne miraże. Zacieranie granic snu i jawy, sprawia że czytelnik (ja) porusza się jakby we mgle – otumaniony mnogością doświadczeń bombardujących zmysły, ospały i upojony kapitalnym doświadczeniem całkowitego wchłonięcia przez świat przedstawiony.

Schulz swoją zdolność malowania przenosi nie tylko na płótno, ale i na papier – jego pociągnięcia piórem mają moc oddziaływania smagnięcia pędzlem – wszystko, każde słowo, każda sceneria jest nie tyle napisana, co namalowana, delikatnie rozmyta, podobnie jak kontury postaci zdobiących to wydanie.
Wyobraźnia autora jest nieposkromiona, wybujała i tak niepowtarzalna, że nie sposób mówić o niej inaczej jak tylko w kategoriach oniryczności. Wszystko, co przelał na papier jest umowne, ulotne i unikalne. Jego świat przepoczwarza się na naszych oczach, zmienia, tworząc panoramy świeże i chwilowe, a przy tym sprawiając, że książka ta jest przeznaczona do lektury wielokrotnej: każdorazowo znajdziemy się w innej scenerii, w nowej przestrzeni, zawsze do złudzenia przypominającym Drohobycz, ale właśnie – będącej li jedynie halucynacją.

Polecam.

Pamiątka z Paryża – Tina Oziewicz


Tytuł: Pamiątka z Paryża
Autor: Tina Oziewicz
Wydawnictwo: Dwie Siostry
ISBN:
978-83-60850-43-5
Cena: 21 zł
Ilość stron: 48

Któż z nas, będąc w Paryżu lub marząc o podróży w to romantyczne miejsce nie sprezentował sobie gadżetu z wieżą Eiffla? Któż nie marzył o tym, by móc codziennie spoglądać na to dość dziwne arcydzieło architektury?
A żeby pamiątki z Paryża można było przywieźć, skądś się one muszą wziąć. Skąd? Tina Oziewicz w swojej najnowszej książki szuka odpowiedzi na to pytanie, znajdując ją przewrotną i zabawną, choć dla niektórych może też zatrważającą.

Pewnego dnia mieszkańców Paryża, a także okolicznych miast europejskich spotyka rzecz niesłychana – oto stolica Francji zaatakowana została – tak, zaatakowana – przez niespodziewane metalowe szpikulce, blokujące ulice, chodniki i place, czyniąc je nieprzejezdnymi i zamieniając to romantyczne miasto w rozprzestrzeniającą się kupę żelastwa.
Badaniem sprawy zajmują się naukowcy z paryskiego Instytutu Nanobiotechnologii, dochodząc do nieprawdopodobnych wniosków.
Podziwiam wyobraźnię autorki, która czerpiąc z dostępnych źródeł zobrazowała opowieść nie tylko frapującą, ale też niezwykle zabawną, która stanowi prawdziwy popis imaginacji.

Książeczka inspirowana jest obrazem Wilhelmna Sasnala, znajdującym się na jej okładce. Wpisuje się ona tym samym w cykl opowiadań, ukrywających się pod nazwą Mały Koneser, ożywionych właśnie za sprawą dzieł polskiego i światowego malarstwa. Seria ta charakteryzuje się opowieściami łączącymi się w niebywale intrygujący sposób z obrazami, które dały impuls do ich powstania. Stanowią one dialogiczną wędrówkę przez świat literatury i obrazu.
Pamiątka z Paryża to typowa ekfraza kierowana do dzieci, mająca zachęcić ich do poznawania różnych tekstów kultury.
Wilhelm Sasnal, bez tytułu, 2007-2011.
Rewelacyjny pomysł i doskonałe wykonanie. Ilustracje Jacka Ambrożewskiego świetnie korespondują zarówno z treścią książeczki jak i obrazem Sasnala. Stanowią rewelacyjne dopełnienie i należycie przyciągają wzrok. Szata graficzna tej książki to prawdziwy majstersztyk i perełka.
Polecam ogromnie!

niedziela, 29 września 2013

Alchemia miłości – Eve Edwards


Tytuł: Alchemia miłości
Autor: Eve Edwards
Wydawnictwo: EGMONT
ISBN: 9788323776666
Ilość stron: 384
Cena: 29,99 zł
KUP: 25 zł

Alchemia, trudna sztuka, przednaukowa praktyka, która od zawsze budziła powszechne zainteresowanie ludzi, doczekała się wielu publikacji nią inspirowanych. Recepta na kamień filozoficzny spędzała sen z powiek wielu obłąkanym przepisami na ostateczny sukces fanatykom, którzy często nie tylko poświęcali swoim praktykom wiele czasu, ale niejednokrotnie doprowadzali własne rodziny do ruiny.
Dziś pojęcie to rozumiane jest często inaczej – jako szereg niejasnych zjawisk zachodzących w przyrodzie, niedostrzegalnych, a jednak prowadzących do konkretnego, widocznego skutku. Wykorzystała to Eve Edwards, tytułując powieść, rozpoczynającą cykl o niezwykłym uczuciu rozkwitłym na dworze Tudorów, Alchemią miłości.
Bohaterką swej historii uczyniła szesnastoletnią Ellie – dziewczynę poświęcającą się nauce, posiadającą wątpliwej wartości tytuł szlachecki, a przy tym uzależnioną od ojca – szalonego alchemika, od lat próbującego przekuć ołów w złoto. Swoim wariactwem zaraził on wielu właścicieli pokaźnych majątków, doprowadzając ich do nieuchronnej ruiny, a siebie i córkę okrywając niesławą. Jego praktyki przyczyniały się do ciągłej zmiany przez nich miejsca zamieszkania. Po tragicznych wydarzeniach na dworze Dorsetów, których majątek sir Arthur podkopał bezpowrotnie, ojciec wraz z córką tułali się po stodołach, z trudem wiążąc koniec z końcem.
Po latach, losy dwu rodzin splatają się ponownie, przyjmując niespodziewany obrót.
Will, jako najstarszy syn zmuszony jest do intratnego ożenku. Najbardziej przychylną mu damą wydaje się Lady Jane, osoba posażna, gwarantująca zrujnowanej rodzinie odbicie się od dna. Niestety, młody hrabia zapałał afektem do Ellie – dziewczyny zuchwałej, odważnej, bezczelnej, ale też niezwykle pełnej życia i radości, mimo ogromu cierpienia jakie na nią spadło. Na nieszczęście, jej jedynym majątkiem jest szczery uśmiech i nicnieznaczący tytuł.
Will staje przed wyborem tragicznym – musi poświęcić własne szczęście, by ratować majątek rodziny lub też zrezygnować z lukratywnego ożenku, by związać się z kobietą, która posiadała jedynie hiszpański tytuł, tym bardziej drażliwy, że Anglia stała na skraju wojny z Hiszpanią. Pikanterii dodaje sprawie przyjaźń, jaką darzą się Lady Jane i Ellie, a także chęć brata szlachcianki do uwiedzenia, jego zdaniem, naiwnej i łatwej Eleonor.
Bohaterowie stają przed wyborami starymi jak świat – serce czy rozum? Majątek czy szczęście? Egoizm czy baczenie na innych?

Edwards to autorka, której fenomenalnie udało się oddać klimat opisywanej historii, wkraść w rzeczywistość tudorowską, w nastroje społeczne związane z krytyką wobec religii katolickiej, poprzez zawłaszczanie poetyki baśniowości, pełnej sztafażu miłosno-romansowego, podrasowanego prawdziwą alchemią. Zgrabnie połączyła ona losy zubożałej Ellie, wtłoczonej w dworskie życie, z rzeczywistością hrabiego. Ukazała panujące zarówno wśród szlachty jak i reszty ludu zwyczaje. Zbudowała postaci żywe i charakterne, zdolne do wielu poświęceń. Zarysowała dworski świat plotek, sytuując w jego centrum miłość ogromną i piękną, acz niewygodną. Jokerami tej opowieści są pokojówka Nell i stajenny Diego, którzy sprawiają wrażenie nieuczestniczących w akcji właściwej, a jednak wszystkowiedzących.
Plastyczny język sprawił, że na kilka godzin poczułam się jak jedna z dam dworu, mogących obserwować opisywane wydarzenia przez dziurkę od klucza. W którymkolwiek miejscu otworzylibyśmy tę książkę, zostalibyśmy wciągnięci w toczącą się instynktownie logicznie, niczym w marzeniu sennym, snującym się wedle własnych rytmów, napięć, działań i przeciwdziałań powieść. Jej słowa działają na wyobraźnię, sprawiając, że przez chwilę czujemy się jak mieszkańcy szesnastowiecznego dworu, oddychający tym niebywałym feerycznym klimatem.

piątek, 27 września 2013

Gabryś, nie kapryś! – Wiktor Woroszylski


Tytuł: Gabryś, nie kapryś!
Autor: Wiktor Woroszylski
Wydawnictwo: Dwie Siostry
ISBN: 978-83-60850-93-0
Cena: 21 zł
Ilość stron: 24

Tytułowy Gabryś, to osoba niezwykle kapryśna. Oferujesz mu książkę, a on nie chce, woli auto. Niektórym pewnie trudno się nie dziwić, ale jak to tak? Żeby gardzić pachnącą nowością książką? To już nie tyle kapryszenie, co grzeszenie!
Na tym jednak nie koniec! Proponujesz Gabrysiowi wycieczkę, a on owszem – godzi się – i już, już masz nadzieję, ale nie! On chętnie pojechałby w przeciwnym kierunku.
I jak tu dogodzić? Słyszy później takie dziecko od natrętnych rodziców napomnienia wszelakie: że kaprysić nieładnie, że ma robić dokładnie to, czego on właśnie nie chce, że jest kompletnie niepoprawnym dzieckiem.
A co na to Gabryś? Niewielu wytrzymałoby nerwowo z tak krzykliwą rodziną, toteż chłopiec broni się jak umie: kaprysząc coraz mocniej.
Przewrotna opowieść, będąca kuglarskim popisem konstruowania językowych łamańców i wplątywania ich w jakże życiowe, jakże znane fabuły.
Woroszylskiego cechuje kapitalne operowanie językiem, gry słowne, szereg zwrotów bazujących na podobieństwie brzmieniowym, budujących efektowny finał. Do tego bardzo oszczędne, acz sugestywne ilustracje Tomaszewskiego, artysty plakatu.
Źródło
Publikacja ta, wydana nakładem Wydawnictwa Dwie Siostry, to jak głosi okładka, reprint jednej z najbardziej niesfornych książek w historii polskiej literatury dziecięcej. I tak też jest! Niesforna jak jej bohater – krnąbrny i czupurny chłopak, przedstawiciel swojego wieku.

Polecam gorąco tę książeczkę, zwłaszcza tym kapryszącym i napominającym kapryśnychJ
Wiek czytelnika docelowego to 4+ i rzeczywiście – wydaje się, że dla młodego czytelnika książeczka ta będzie zabawnym odzwierciedleniem życia, a przy tym dobrą zabawą słowną. Można czytać, łamać języki i świetnie się bawić, obśmiewając trudne zachowania wieku przedszkolnego.

Odessa i tajemnica Skrybopolis – Peter van Olmen


Tytuł: Odessa i tajemnica Skrybopolis
Autor: Peter van Olmen
Wydawnictwo: EGMONT
ISBN: 978-83-237-5394-0
Ilość stron: 464
PREMIERA 9 PAŹDZIERNIKA

Tytułowe Skrybopolis, to nic innego, jak kolejne literackie miasto książek.
Różne jednak od Moersowskiego Księgogrodu, bowiem zrzeszające w swoich murach wielkich artystów i ich muzy. Miastem rządzi Rada Nieśmiertelnych, składająca się z najpotężniejszych pisarzy świata, której przewodniczy Szekspir – największy z wielkich.
Ów twórca lata temu przyjaźnił się z drugim co do wielkości autorem – Mabarakiem, a obaj wraz z muzą Kaliope tworzyli trójkąt idealny. Niestety, przyjaciel Szekspira stał się rządny sławy większej, pragnął władzy nad światem, chciał wykreować rzeczywistość sobie poddaną, toteż zaproponował stworzenie Księgi Ksiąg – Księgusa, do czego po wielu pertraktacjach przekonał resztę Rady. Szybko okazało się, że decyzja była błędem, bowiem Mabarakowi zależało nie na szczęściu ludzi, lecz własnej chwale. Decyzją zgromadzenia pisarz został wygnany ze Skrybopolis. W międzyczasie muza Kaliope musiała zbiec. Osiedliła się w niezwracającym uwagę mieście i przybrała imię Bożena.
Tam też od lat wychowywała córkę i na długie godziny zamykała się w doskonale chronionej bibliotece, do której wstępu zabraniała nawet Odessie – swojej pierworodnej.
Gdy pewnego dnia, Bożena zostaje uprowadzona, dziewczynka rusza jej na ratunek.
Towarzyszy jej nieprzeciętny Lode A. Przed bohaterką staje szereg wyznań, a skrywane dotąd tajemnice wychodzą na jaw, całkowicie transformując jej życie.
Język powieści jest prosty, bohaterowie wcale nie skomplikowani, raczej stworzeni wedle powszechnie akceptowanych schematów: mamy dobrego, mamy szwarccharakter, który kiedyś też był dobry, mamy zdrajców, mamy wybawicieli, mamy wędrówkę.
Peter van Olmen odwołuje się do tradycyjnych chwytów: wyjście Odessy z dzieciństwa to prawdziwy exodus w dorosłość, w nowe życie, a jej podróż mająca wyzwolić matkę, to tak naprawdę powolne odkrywanie własnej tożsamości.
Niestety, puentę książki, ojca Odessy wytypowałam już po kilkudziesięciu stronach, co sprawiło, że z dużą niecierpliwością reagowałam na jej pełne naiwności wypowiedzi i mrzonki. Co tu dużo kryć – denerwowała mnie.
Książka ta to prawdziwa sinusoida – obok wydarzeń nużących, rozwlekłych, pojawia się gros fabularnych zawiłości, które wciągają i skupiają uwagę. Wielkim plusem powieści jest tematyka, wobec której niewielu czytelniczych zapaleńców będzie potrafiło przejść obojętnie. Nie znam bowiem drugiej książki, w której pojawiałby się zarówno Szekspir, Flaubert, Dostojewski, Kafka, siostry Bronte, Odyseusz, Orfeusz, Holmes, Poirot, Hamlet, Otello, a nie byłby to słownik literatury.
Dla młodego czytelnika, publikacja ta może być nie tylko niezwykłą wędrówką szlakiem bohaterów, ale też źródłem podstawowej literackiej wiedzy, ubranej w strojne przygody. To swoiste kompendium gromadzące w sobie najlepsze książkowe perły. To rewelacyjne i niezwykle humorystyczne zestawienie ze sobą detektywów wszechczasów, mających współpracować, co z kolei precyzyjnie ukazuje różnice w ich metodach postępowania. Olmen gra słowami, wyciąga je z ich powszechnych użyć.
Skarbem tej książki jest Lode A. – bohater dumny, rozśmieszający mnie do łez złośliwymi przytykami. Kim jest dokładnie – nie zdradzę. Powiem jednak, że to drobna postać o ogromnym sercu i odwadze.
Olmen stworzył prawdziwie intertekstualny koktajl: w jego powieści czuć inspirację Tolkienem [ogromną i wszelaką], Rowling i jej Turniejem Trójmagicznym, Funke i jej wyciąganiem bohaterów z książek oraz wtłaczaniem ich z powrotem. To osobliwy popis znajomości najbardziej kultowych tekstów literackich, zaproszenie do gry w odnajdywanie źródeł. Świetna zabawa, otwierająca spore możliwości badawcze.
To dla mnie właśnie taka książka-teleturniej. I do poczytania, i do sprawdzenia się.
Z niecierpliwością wyczekuję kolejnych części serii.

czwartek, 26 września 2013

Sto listów o modlitwie – Henri Caffarel


Tytuł: Sto listów o modlitwie
Autor: Henri Caffarel
Wydawnictwo: Promic
Udostępnienie: Sztukater
ISBN: 9788375023633
Ilość stron: 480
Cena: 34,90 zł


Henri Caffarel to jeden z najpoczytniejszych pisarzy chrześcijańskich. Wywodził się z on z rodziny religijnej, z której od najmłodszych lat czerpał wiedzę i doświadczenia wiary. Jego ukształtowana duchowość szybko zaczęła przynosić owoce w życiu powołaniowym. W 1930 roku został wyświęcony na kapłana i od tamtego czasu prężnie działał. Do jednych z jego dokonań należy założenie ruchu małżeńskiej duchowości - Equipes Notre Dame. Na swoim koncie ma również powołanie do życia czasopismo L'Anneau d'Or (Złota obrączka) i Cahiers d'oraison (Zeszyty modlitwy).
Zmarł w pięknym wieku 93 lat w opinii świętości. Jego proces beatyfikacyjny zapoczątkowany został w 2006 roku. W swoim dorobku ma następujące książki: Pochwycona przez Boga, Bóg, który mówi, Weź do siebie Maryję, swoją małżonkę, Nowe listy o modlitwie, 5 wieczorów o modlitwie wewnętrznej, Na rozdrożach miłości, 15 dni modlitw z Henri Caffarelem i Sto listów o modlitwie.

Ostatni z wymienionych tytułów to stosunkowo niewielkich gabarytów książka, mająca w zamierzeniu dawać zarówno teoretyczne jak i praktyczne wskazówki dotyczące modlitwy.
Nie jest to ani podręcznik, ani przewodnik, ani informator, ani tym bardziej praca naukowa, lecz swoista szkoła modlitwy prowadzona przez tego francuskiego księdza.
Jako że słowo to konotuje negatywne skojarzenia, można uznać tę publikację z równym powodzeniem za zbiór przyjacielskich rad, których mogłaby nam udzielić osoba bliska i zatroskana o nasze życie modlitewne, gdybyśmy wyrazili taką chęć. I właśnie wola oraz zapał słuchającego są elementami koniecznymi dla efektowności rad. Jak to w życiu – otworzysz serce, otworzysz umysł, a roztoczy się przed tobą bezmiar możliwości.
Sto listów o modlitwie to odpowiedzi na dziesiątki pytań dotyczących tej konkretne sfery; to przepisy na radzenie sobie z problemami podczas modlitwy, to zaproszenie do porwania przez Ducha Świętego, to uświadomienie, że modlitwa to wcale nie pusty gest, lecz szczególny czas, moment spotkania z przyjacielem żywym, obecnym i chętnym do współdziałania, do zaproszenie do rozmowy, jedności i miłości. Caffarel instruuje jak się modlić, podkreśla, że to szczególny dar Boga, zachęca do wypraszania łask, dziękowania, przepraszania i uwielbienia.
Mimo małych rozmiarów, książka ta stanowi bezlik bezcennych uwag do wykorzystania od zaraz.
O jej sile stanowi autentyczność, wiarygodność. Caffarel żył modlitwą, uczynił z niej stały element swojego istnienia, toteż mówi o niej w sposób niezwykle żywy i szczery. Nie popada w bebechowatość, nie zaczyna się mądrzyć, prawić komunały, nie stara się wtłaczać w nas swojej ideologii.
To proste rady wypływające z miłości – i to jest odczuwalne. Książkę tę czyta się z prawdziwą radością. Wiele treści to powtarzanie tego, co oczywiste, a o czym często zapominamy. Caffarel pełni rolę rzecznika Boga, stojąc na straży naszych z Nim relacji.
Polecam tę książkę wszystkim tym, dla których modlitwa jest ważna, jak i tym, dla których utraciła znaczenie. Być może lektura pomoże Wam wrócić? Być może moc przekonywana Caffarela po raz kolejny zbierze żniwo?
Zachęcam do spróbowania i dzielenia się książką z innymi. Warto by krążyła i zdobywała serca kolejnych czytelników.

środa, 25 września 2013

Kupa gównianej wiedzy. Ze skatologią za pan brat.


Tytuł: Kupa wiedzy. Książka do toalety opływająca w mądrości
Autor: Paul Kleinmann
Wydawnictwo: Pascal
Udostępnienie: Sztukater
ISBN: 9788376420752
Ilość stron: 352
Cena: 39,90 zł



Kupa wiedzy Paula Kleinmanna miała być w zamyśle, wedle wielce znaczącego podtytułu, książką dla czytających w toalecie. W jej wnętrzu znaleźć miały się białe plamy historii, twarda matematyka, ustępy o językach obcych, lekkostrawne fakty naukowe i tym podobne.
Chwytliwy tytuł, znaczące podteksty, naprawdę przykuwające wzrok wydanie – to wszystko miało zapewnić sukces.
Jak się jednak okazuje, nawet w czasach, gdy często sięgamy po prawdziwe odpady kultury, swoistą literacką i pseudoliteracką biegunkę, nie wystarczy wykorzystanie skatologicznych, nośnych porównań, by uzyskać marketingowy sukces.
Za formą, powinna kryć się treść, dobrze, gdyby była wartościowa. Powinna, a nie kryje się.
Nie ukrywajmy, wielu z nas, udając się tam, gdzie król chodzi piechotą, wyposaża się w krzyżówki, interesujące artykuły czy też książki z serii „czy wiesz, że…”.W toaletach piętrzą się stosy czasopism, bo to właśnie tutaj skupiamy się najbardziej [szybko się uczę:)]. Wychodząc naprzeciw zapotrzebowaniom konsumenta, Paul Kleinmann wystosował do czytelnika publikację, mającą być jedyną prawidłową lekturą na czas czterdziestu toaletowych posiedzeń. To dzięki niej, mieliśmy czas spędzony w odosobnieniu przekuć w konkretną wiedzę, ujawniającą się w ciekawostkach, którymi moglibyśmy po takowych lekcjach sypać jak z rękawa. W zamyśle autora było więc połączenie przyjemnego z pożytecznym [lub odwrotnie, jak kto woli, w upodobania nie wnikam:)]. Z żelazną konsekwencją twórca zachęca nas do odbycia edukacyjnej podróży na tronie w świątyni dumania, prosi, by samemu sobie dogodzić wiedzą w wygódce, proponuje, by okupować terytoria wiedzy, propaguje upodobnienia się do papieru toaletowego, chłonącego i rozwijającego się [sic!].
Co kryje się za tymi poniekąd zabawnymi, choć średnio apetycznymi zachętami?
Otóż nic. Zawiodłam się i to srogo. Zamiast konkretnej wiedzy, otrzymałam strzępki informacji, które miały służyć nie wiem czemu. Szczerze wątpię, by ktokolwiek w tym kraju nie wiedział czym jest kropka i wymagał tłumaczenia sobie tego w sposób tak uwłaczający inteligencji, że aż opadły mi ręce podczas lektury. Pozwolę sobie zacytować [być może ktoś z Was, drodzy czytający, nigdy z kropką się do tej pory nie zetknął, proszę więc być czujnym!]:  kropka – znak ten stosuje się przede wszystkim na końcu zdania lub równoważnika zdania, aby zaznaczyć jego zakończenie. Kropka ma jednak wiele innych zastosowań. Pojawia się np. po skrócie wyrazu, jeżeli tworząc ten skrót, odrzucamy końcową część skracanego wyrazu (…).[i]

Jak widać, autor nie odkrył kolejnej Ameryki, stworzył raczej coś-nic dla osób, które nie mogą wejść do Media Marktu. Być może, publikacja ta zdałaby egzamin, gdyby jej grupą docelową były małe dzieci, stawiające pierwsze edukacyjne kroki. Niestety tak nie jest.
Nie mogę być jednak aż tak surowa: kilka wiadomości rzeczywiście było mi dotąd nieznanych, dość ciekawych, a jednak w świetle tego, co je otacza, straciły swoją moc oddziaływania. Zgubiły się w tłumie informacji niekoniecznych, śmiesznych, iluzorycznie mających mieć jakieś znaczenie. Naprawdę, naprawdę, głęboko przeciętna publikacja, której zakup raczej bym odradzała. Chcesz przeczytać – wypożycz.
Zapomniałabym dodać, że każdy z rodziałów, przeznaczonych na jedno posiedzenie, zakończony jest testem. Tak więc strzeżcie się Ci, którzy nie zdajecie sobie sprawy czym jest myślnik, lękajcie się niedoświadczeni. Oto Paul Kleinmann Was oświeci.
W myśl poetyki przyjętej przez twórcę, mogę podsumować w jedyny poprawny, choć wulgarny sposób: do du….



[i] Kupa wiedzy, Paul Kleinmann, Bielsko-Biała, s.3.



Toskania i Umbria. Przewodnik subiektywny – Anna Maria Goławska, Grzegorz Lindeberg


Tytuł: Toskania i Umbria. Przewodnik subiektywny
Autor: Anna Maria Goławska, Grzegorz Lindenberg
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
ISBN: 9788377852286
Ilość stron: 356
Cena: 44,90 zł


Gdy za oknem jesień w pełni, a w niepamięć odchodzą powoli wspomnienia o upalnym lecie i urlopie spędzonym w atrakcyjnym miejscu gdzieś w Polsce czy poza jej granicami, warto na chwilkę się zatrzymać i oddać wspomnieniom lub też  podróżom palcem po mapie, do miejsc cieplejszych i bardziej urokliwych niż te, które widzimy za oknem podczas pluchy. Kto powiedział, że na urlop można wybrać się tylko w sezonie lub na krótko po nim? Są przecież takie miejsca, które niczym magnes przyciągają turystów cały rok – należą do nich między innymi Toskania i Umbria.
W Polsce coraz więcej pasjonatów i miłośników podróży, którzy swoim entuzjazmem i doświadczeniem dzielą się z czytelnikami i potencjalnymi wojażerami, zarażając ich oraz inspirując. Anna Maria Goławska i Grzegorz Lindenberg oddali w ręce odbiorców subiektywny przewodnik po Toskanii i Umbrii, zachęcający do podróżowania w te zakątki świata lepiej niż niejeden profesjonalny i komercyjny informator. Ich publikacja uatrakcyjniona jest rewelacyjnymi fotografiami, mającymi moc skupiania uwagi i budzenia chęci do natychmiastowego zapuszczenia się w opisywane rejony.
Czytając tę książkę, tylko ją czytając, poczułam się ogromnie zrelaksowana i wypoczęta. Nie wyobrażam więc sobie jak cudownie miałabym się po wycieczce do Włoch opisywanych z taką dbałością o elementy, mające zachęcić i zauroczyć.
Przewodnik ów ma kilka zasadniczych części. W pierwszej z nich zawarte zostały podstawowe informacje turystyczne, mające sprawić, że będziemy czuli się komfortowo, będąc wyposażeni w podstawową wiedzę, torującą nam drogę do atrakcyjnego spędzenia czasu i sycenia się smakami oraz zapachami. To takie must have – garść wiadomości o rodzajach noclegów, środkach łączności, sjeście, klimacie, języku.
Dalej jest już tylko bardziej pociągająco – Asyż, Florencja, Piza, miejscowości małe acz równie (a może bardziej) atrakcyjne i wciąż nieodkryte przez masę.  Wspaniała wędrówka malowniczymi zakątkami, ulubionymi przestrzeniami autorów, którzy dzielą się tym, co najbardziej zapadło im w pamięć, tym, do czego wielokrotnie wracają. Wspólnie z nimi odkryjemy prawdzie turystyczne perły, często pomijane w oficjalnych przewodnikach,  miejsca nieskalane stopami milionów turystów. To takie subiektywne i ogromnie wnikliwe wejrzenie we Włochy marzeń, Włochy, które rozsiadają się w naszej wyobraźni i szaleją tam do nieprzytomności.
Oprócz swoich własnych relacji, autorzy zdecydowali się na zestawienie własnych opinii o konkretnym odwiedzanym miejscu z sądami wcześniejszych podróżników, którzy również je oceniali. Dzięki temu przed nami zarysowuje się bogata panorama poglądów, łącząca się w jeden kompletny obraz, będący źródłem prawdziwie miarodajnej oceny.

Tym co stanowi o wartości tego przewodnika, nie-przewodnika jest właśnie subiektywność. Oceny autorów, ich przemyślenia, wspomnienia dawkowane z dużą częstotliwością, to elementy najsilniej zachęcające do podróżowania. Bardziej niż suche fakty, uwagę przyciągają opisy wrażeń, podróż szlakami wspomnieniowymi, mnogość smaków, zapachów, silne doznania sensualne. To taki pamiętnik podróży, z którym warto się zaprzyjaźnić.

Polecam!

wtorek, 24 września 2013

Na szafocie – Hilary Mantel


Tytuł: Na szafocie
Autor: Hilary Mantel
Wydawnictwo: Sonia Draga
ISBN: 9788375086799
Ilość stron: 432
Cena: 39 zł



Na szafocie to drugi tom trylogii Hilary Mantel, opiewającej losy dynastii Tudorów, widzianej z perspektywy Tomasza Cromwella. Przez wielu krytyków i czytelników uznana jest za dzieło najwyższej próby, przewyższające poziomem część pierwszą, która to robiła ogromne wrażenie. O jakości tekstu świadczy kolejna nagroda Bookera, nieprawdopodobne wyróżnienie, zwłaszcza, że i tom pierwszy zgarnął ten laur.
Cieszę się, że docenia się autorów, który z tak ogromnym pietyzmem oddają się tworzonemu przez siebie dziełu. Tak, dziełu i to monumentalnemu.
Styl Mantel i jej sposób prowadzenia narracji to wyjątkowo wymagające elementy, wymuszające na czytelniku wzmożoną uwagę i aktywność. To one stanowią o niepowtarzalności jej tekstów, jednak to również one mogą tych mniej wprawionych czytelników odrzucić. Jako że to już tom drugi – przyzwyczajona do sposobu prowadzenia opowieści, z gładkim wejściem w powieść nie miałam już większych problemów i uczyniłam to z tym większą przyjemnością.
Na szafocie to część kontynuująca historię Cromwella, polityka przez historię zapamiętanego jako pozbawionego skrupułów manipulatora, a przez Mantel prezentowanego w zupełnie innym świetle, zezwalające na ujrzenie w nim człowieka charakteryzujące się troskliwością i opiekuńczością, a także sporym darem dyplomacji.
Tom ten upamiętnia wydarzenia po upadku kardynała Wolseya – pracodawcy Cromwella sprzed czasów, gdy ten stał się wiernym doradcą króla. Małżeństwo Henryka VIII z Katarzyną Aragońską już dawno uznane jest za niebyłe, a monarcha oficjalnie i prawomocnie związał się z Anną Boleyn, co Cromwellowi jest bardzo nie na rękę.
„Wicekról od spraw religijnych” przeżył wiele i ze wszystkich wydarzeń mogących nieść ze sobą katastrofalne skutki wyszedł obronną ręką. Mało tego – dzięki swemu sprytowi i inteligencji, ma realny wpływ na politykę kraju. Okupione jest to ciężką pracą i przybieraniem wielu masek, a także pozyskiwaniem kolejnych wrogów. Jego beznamiętności i brak sentymentów, na trwałe utrwalił wizerunek doradcy pozbawionego skrupułów i jakiejkolwiek litości. Jako wykonawca woli monarchy, starał się za wszelką cenę doprowadzić do rozwiązania jego wymuszonego małżeństwa z Anną Boleyn. Kobieta zrzucona zostaje ze sceny politycznej i miłosnej, okryta hańbą i ścięta, a jej miejsce zajmuje Jane Seymour, kolejna miłostka i w konsekwencji żona króla.
Tudorowie cieszą się jedną z najchętniej powtarzanych i rekonstruowanych historii w dziejach świata. Ich losy z wypiekami na twarzy, pod różną postacią, śledzą ludzie całego globu.
Cieszę się, że to właśnie Mantel, zdecydowała się na „odkurzenie” ich losów, stworzenie narracji tyleż trudnej, co pociągającej. Doskonały zabieg wymuszający uwagę, a przy tym przyczyniający się do zapamiętania większej ilości szczegółów, których nie brakuje. Mnożą się i mnożą, końca nie widać, a autorka jak najwytrawniejszy znawca balansuje między nimi, racząc czytelnika kolejnymi wątkami i malowaniem pobocznych bohaterów i historii. Wszystko to przefiltrowane przez świadomość i postrzeganie Cromwella, co dodaje opowieści dodatkowego kolorytu.
Autorka przedstawia nam prawdziwy spektakl polityczno-prawny, w którym do końca nie wyjaśnia się kto i czego tak naprawdę był winny. Twórczyni zmyślnie operuje zgromadzoną wiedzą, koncentrując się przy tym na faktach, a nie relacjach panujących na monarszym dworze. Mimo wielości i obfitości portretów postaci, tak naprawdę ważniejsze stają się wydarzenia niż motywacje. Co ciekawe (i trochę przerażające) z równym zainteresowaniem śledzimy zarówno ślubne uczty jak i egzekucje. Zrzucam to na karb talentu Mantel, potrafiącej tak opowiadać, że wszystkie wydarzenia zdają się równie absorbujące, bez względu na ich moralny wydźwięk i konsekwencje. 

Wielka szkoda, że na tom wieńczący trylogię autorka każe czekać aż do roku 2015, wiem jednak, że czas poświęcony tworzeniu przekuje ona w jakość, toteż czekam cierpliwie i pokornie. Dla niektórych tekstów warto – i on jest jednym z nich.


Polecam gorąco! Zakosztujcie w talencie autorki, której teksty wyróżnione zostały podwójnym Bookerem. Prawdziwy talent!


W komnatach Wolf Hall – Hilary Mantel


Tytuł: W komnatach Wolf Hall
Autor: Hilary Mantel
Wydawnictwo: Sonia Draga
ISBN: 9788375087529
Ilość stron: 656
Cena: 41,90 zł

Jeśli macie dużo czasu, dysponujecie przestrzenią umożliwiającą skupienie, interesujecie się historią, szczególnie zaś losami Tudorów, a przy tym pragniecie rzetelnej i sprawnie napisanej powieści – przedstawiam Wam Hilary Mantel i jej W komnatach Wolf Hall.

Tudorowie to dynastia od wieków ciesząca się nieprzemijającym zainteresowaniem. Nie zliczę filmów ani projektów literackich czy opracowań naukowych im poświęconych, a każdy kolejny stara się podejść do tematu w sposób innowacyjny, by móc ciekawić. Mantel również przełamała model – nie prezentuje jedynie perypetii Henryka VIII, tak namiętnie eksploatowanych w przeróżnych tekstach kultury. Pochyla się za to nad wieloma postaciami, zdawać by się mogło – pobocznymi – a jednak ogromnie znaczącymi dla historii, przyglądając się Tudorom oczami Tomasza Cromwella.
Trylogia Mantel, zapoczątkowana tomem W komnatach Wolf Hall, to kolejny głos, mający przybliżyć przeciętnemu zjadaczowi chleba losy tej niezwykłej dynastii. Któż bowiem dziś o nich nie słyszał? Któż nigdy nie zetknął się chociażby z serialem poświęconym ich losom i nie wiem o kim tak naprawdę mowa? Myślę, że nie wielu. Tudorowie mają doskonały PR.
A jednak – wciąż można powiedzieć o nich coś nowego, wciąż jest szansa na świeżość opowieści, co udowadnia swoimi działaniami Mantel.
Oczywiście, jest to historia fabularyzowana, toteż wielu bohaterów nabrało rumieńców dzięki literackim zabiegom autorki, mającym sprawić, by jawili się oni nie tylko jako ciekawe postaci historyczne, ale też atrakcyjne postaci literackie. Nie dzieje się to kosztem prawdy – Mantel daleka jest od uciekania się do zabiegów zakłamujących historię, jej opowieść jest podparta ogromną wiedzą merytoryczną, co czyni ją wiarygodną. Można z powodzeniem traktować ją jako źródło historyczne – oczywiście nieco podkoloryzowane, ale nie inaczej tworzono przecież wszelkie kroniki, biografie, a do niedawna także i powieści historyczne.
Autorzy biegli byli w zmyślaniu niebyłych dialogów po to, by ich opowieść stała się bardziej absorbująca i paradoksalnie – wiarygodna. Mantel idąc tym śladem, dodaje od siebie rozmowy nigdy niemające miejsca, a jednak to właśnie one nadają kolorytu jej opowieści.

Przedmiotem narracji są oczywiście losy dynastii Tudorów, szczególnie zaś Henryka VIII i jego żon, widziane oczami wspomnianego już Cromwella. To on dostarcza czytelnikowi wiedzę o wszystkim, co dzieje się na dworze. Posiadł ją gdy z prawnika kardynała Wolseya awansował na najważniejszego doradcę króla. To w jego rękach dzierżona była odpowiedzialność za rozdzielenie kościoła anglikańskiego od Rzymu, to on uzyskał zaszczytny w mniemaniu monarchy tytuł „wicekróla do spraw religijnych”. Był zatem Cromwell obecny wszędzie tam, gdzie działo się coś znaczącego, dzięki czemu może relacjonować wydarzenia i być przy tym niezwykle godny zaufania.
W ciekawy sposób zbudowała Mantel bohaterów – w dużej mierze dzięki charakterystycznej i nieco trudnej w odbiorze narracji – poznajemy ich bogaty rys psychologiczny, a często także o drugie oblicze, zupełnie nieznane z kart historii. Cromwell, po lekturze tej nagrodzonej Bookerem książki, to już nie tylko bezlitosny i bezkompromisowy polityk, lecz także czuły mąż i ojciec, a także wielki dyplomata, o co nigdy nie podejrzewałby go król. Zmiana naszego stosunku do postaci wynika z jego hojnie przedstawionych losów – poznajemy jego życie niejako od zaplecza, wchodzimy niczym podglądacze w miejsca i zdarzenia, które go ukształtowały i nakazały przybrać maskę polityka bez skrupułów, czyniąc go szwarccharakterem każdej relacji o życiu Tudorów.
Już sam fakt tworzenia tak bogatych portretów swoich postaci, wyraźnie sugeruje jak drobiazgowa i precyzyjna jest w opisach Mantel. Jej tekst, to mozaika szczegółów, tworzących przepiękny witraż mieniący się tysiącem barw. Gdyby nie zamieszczony na początku książki spis bohaterów, ich koligacji rodzinnych oraz drzew genealogicznych, z łatwością można by się zgubić w korowodzie niezliczonych postaci. Mantel wychodzi jednak naprzeciw czytelnikowi, wykonując kawał rzetelnej pracy, mającej ułatwić nam lekturę tej wymagającej, ale jakże wartościowej książki.
Rewelacyjny tekst, który należy czytać z podobnym pietyzmem, z jakim autorka go skonstruowała. Nieprawdopodobna zdolność do łączenia wątków i umiejętność zachowania logiki i chronologii. Doskonała, naprawdę doskonała książka, której lekturę zalecam każdej osobie spragnionej wiedzy o Tudorach, podanej w nowy, kapitalny sposób.

poniedziałek, 23 września 2013

Konkurs

Sygnalizuję ostatnie dni na wysłanie zgłoszenia w konkursie:)



niedziela, 22 września 2013

Targi Książki w Katowicach - jak było?

Na katowickie targi zawsze czekam z ogromną niecierpliwością, licząc na ogrom wrażeń, wspaniałe spotkania, inspirujące wymiany zdań z wydawcami i autorami, książki w atrakcyjnych cenach, eBukę i inne.. W tym roku moje oczekiwanie było tym dotkliwsze, że nasza grupa Śląskich Blogerów Książkowych miała przestać działać jedynie w blogowej i spotkaniowej konspiracji - staliśmy się aktywnymi uczestnikami targów, prowadząc dwa panele dyskusyjne, na które zaprosiliśmy nie tylko przedstawicieli blogosfery, ale też wydawnictw. Jestem ogromnie dumna, że to co do tej pory było jedynie teorią wypadło tak dobrze, a nade wszystko - że w ogóle się odbyło i wzbudziło tak duże zainteresowanie. Cieszę się niebotycznie, że znaleźli się przedstawiciele literackich oficyn [a nie było to proste], którzy chcieliby i mieliby odwagę wejść w dialog z blogerami, odpowiadając na szereg pytań dotyczących współpracy recenzenckiej [opiniowej?:)].
Z tego miejsca ogromnie dziękuję Silaqui i Q. za ich chęć bycia przedstawicielami naszej grupy, a także reszcie członków ŚBK za ogromne zaangażowanie i pragnienie tworzenia czegoś wspólnie, czegoś co może realnie wpływać na rzeczywistość blogerów na Śląsku. Wielkie dzięki także za After Party, na którym mogłam poznać wielu z Was, których do tej pory kojarzyłam jedynie z pseudonimu na blogu - wspaniale jest spotkać się twarzą w twarz i wymienić doświadczeniami.
Troszkę zawiodłam się w tym roku na małej liczbie wystawców, którzy mogliby mnie szczególnie zainteresować. Prawdopodobnie dlatego [i z powodu kary narzuconej samej sobie] wróciłam z nich bez ani jednej książki. Obłowiłam się za to dodatkami, o których ze względu na sobie znane przyczyny muszę na razie milczeć:) Żeby jednak nie kompromitować się brakiem jakichkolwiek zakupów, zaprezentuję stos zgromadzony przez Sebastiana [wyłączając z niego Nową Ziemię, która należy do mnie, a którą właśnie czyta].
Do zobaczenia za rok!

Kluski, mydło i powidło - cudowne!

 Jak to na targach - były kluski, mydło i powidło. Oprócz książek - książkowe gadżety, ręcznie robione zakładki, kalendarzyki, torebki, maskotki, koszulki, koszyczki, zabawki, gry etc. Urodzaj w każdej dziedzinie.
Grzegorz Raczek i tegoroczna eBuka - gratuluję wszystkim laureatom!

Od lewej: Pani Dorota Malinowska-Grupińska - Wydawnictwo MG, pani Agata Napiórkowska - Wydawnictwo Nasza Księgarnia, pani Lidia Miś i pani Magda Rykiel - Wydawnictwo Dreams.

Q. i Silaqui
Ślascy Blogerzy Książkowi  i goście:)

Czy na pewno za darmo? Rola współpracy blogerów z wydawnictwami - panel dyskusyjny ŚBK.

After party - prawe skrzydło przybyłych:)
Zakupy Bastka







Minione wieki, tajemnice zabytkowych komnat. Chcesz wejść? - "Posiadłość" - Maggie Moon


Tytuł: Posiadłość
Autor: Maggie Moon
Wydawnictwo: Novae Res
Udostępnienie: Autorka
ISBN: 9788377225721
Ilość stron: 294
Cena: 33 zł



Posiadłość Maggie Moon, to literacki debiut dwudziestotrzyletniej autorki skrywającej się pod tym intrygującym pseudonimem. Chciałoby się dodać – debiut rewelacyjny i bardzo obiecujący. Rzadko zdarza się, by początkujący twórca potrafił swój doskonały projekt literacki przenieść ze sfery wyobrażeń do rzeczywistości, nie czyniąc krzywdy samej historii, która przecież „tak dobrze brzmiała w myślach, a tak źle prezentuje się na papierze”. Moon się udało – dzięki frapującej historii, którą zdecydowała się opowiedzieć, porwała mnie na kilka godzin do świata pachnącego historią i tajemnicą.
Zara Dormer, to utalentowana i obiecująca studentka malarstwa na Wyższej Akademii Sztuk. Dzięki wsparciu rodziców, którzy za punkt honoru postawili sobie dać swojej córce to, co najlepsze, udało jej się pobierać nauki na tej prestiżowej uczelni, zrzeszającej w swoich murach młodych ludzi z wyższych kręgów, mimo że sama pochodziła z nizin społecznych. To właśnie jej proweniencja  stała się przyczyną szykan ze strony znajomych, którzy zaślepieni mamoną, nie potrafili ujrzeć w niej prawdziwej artystki – w ich mniemaniu nie miała prawa należeć do ich towarzystwa, toteż skutecznie ją z niego wykluczyli.
Dzięki wsparciu finansowemu Dory – swojej najlepszej przyjaciółki – młodej malarce udało się wziąć udział w warsztatach organizowanych w posiadłości Debrettów – rodziny tyle inspirującej, co kontrowersyjnej. Wstęp na ich włości mają jedynie nieliczni, toteż ów wyjazd staje się dla Zary szczególną szansą i nobilitacją. Oprócz nauk, które będzie mogła pobierać od jednego z najważniejszych malarzy współczesnych, bohaterka liczy na uporanie się ze śmiercią swojej młodszej siostry.
Pierwsze chwile spędzone w zabytkowej posiadłości upływają jej pod znakiem oczarowania klimatem i magią miejsca, w którym się znalazła. Szybko jednak dziewczyna zaczyna czuć się nieswojo – bynajmniej nie z powodu stałych uszczypliwości dosięgających ją ze strony innych kursantów, lecz przez wzgląd na właścicieli i dziwne wrażenie bycia pod stałą obserwacją.
Umiejętności Zary, takie jak wyjątkowa spostrzegawczość, które w jej artystycznej pracy są atutem, w posiadłości okazały się jej przekleństwem, doprowadzającym do odkrycia sekretów, które nigdy nie miały wyjść na jaw. Dziewczyna przez swoją przenikliwość i zmysł obserwacji, stała się nieproszonym gościem, którego za wszelką cenę należy zmusić do milczenia.
Narracja prowadzona jest dwutorowo, dzięki czemu równolegle poznajemy historię współczesną jak i mamy wgląd w retrospektywne wizje sięgające XIX wieku.
Moon decydując się na poprowadzenie fabuły śladem powieści grozy, strzeliła w dziesiątkę. Misterna tajemnica skrywana od lat w budynku pamiętającym minione epoki, dumni właściciele, wystawne bale, tajemne przejścia, podziemne lochy, legenda o wygłodniałych wilkach i naiwnych dziewczętach zapuszczających się głęboko w las: to elementy, które przywodzą na myśl zarówno wiktoriańskie opowieści, jak i horrory inicjowane przez Poego. Autorce udało się zbudować synkretyczny i formalnie nawiązujący do wielu wcześniejszych tekstów kultury utwór, który zaskakuje i staje się obietnicą pojawienia się na świetlistym niebie polskiej literatury kolejnej gwiazdy – oby świecącej jak najdłużej i jak najjaśniej.

Polecam Wam debiut tej młodej pisarki – jeśli tylko nie boicie się wędrować po minionych epokach i tajemniczych piętrach wiekowych posiadłości.

 ________________
Książka przeczytana w ramach nowych wyzwań Śląskich Blogerów Książkowych.

sobota, 21 września 2013

ŚBKowe zboczenia książkowe


Nie jesteście pewni czy jesteście uzależnieni od książek? Poniższy kwestionariusz pomoże Wam to sprawdzić! Portal Buzz Feed opublikował listę zachowań, które mogą świadczyć o tym, że czas się leczyć...
Moje odpowiedzi zostały pogrubione a dopiski - kursywą:)

  1. W dzieciństwie książki były Twoimi najlepszymi przyjaciółmi. [raczej: jednymi z najlepszych]
  2. Kiedy czytasz dobrą książkę zapominasz o jedzeniu i spaniu.
  3. Twoje wzloty i upadki są całkowicie uzależnione od tego, co akurat czytasz. [Niekoniecznie, staram się, na ile to możliwe, rozdzielać fikcję i rzeczywistość i brać odpowiedzialność za swoje życie i działanie]
  4. Przeżywasz traumę przez coś, co zdarzyło się „tylko” w książce.
  5. Masz w portfelu na wierzchu kartę do biblioteki, a nie prawo jazdy. [nie mam prawa jazdy, ale przypuszczam, że i tak byłoby daleko :) Dowód i legitymacja również giną w odmętach portfela, udostępniając lepsze miejsce wszystkim kartom bibliotecznym:) ]
  6. Myślisz o kolorach w kategoriach serii Penguin Classics.

  7. Deszczowe dni>słoneczne dni. [mogłabym postawić znak równości - z każdego deszczowego mogę zrobić słoneczny, ale to nie oznacza, że naturalnie słoneczny jest dla mnie mniej wartościowy:)]
  8. Tak wyobrażasz sobie idealny dom.

  9. Przechodzenie obok zamkniętej księgarni jest torturą, a kiedy jest otwarta, nie jesteś w stanie wyjść bez kupienia czegoś. Zadurzyłaś/eś się w sprzedawcy w księgarni tylko na postawie jego gustu książkowego. [Ostatnio udaje mi się nie kupować! Ale to naprawdę bolesne chwile:)]
  10. Za każdym razem kiedy rozpoczynasz nowy projekt, musisz najpierw przeczytać mnóstwo książek na jego temat. Zakładasz, że z książek nauczysz się wszystkiego.
  11. Nigdy nie wyśmiewasz tego, kto coś przeczytał, ale szydzisz z tych, co nie czytali. Nie szydzę z nikogo, nie uważam się za lepszą tylko dlatego, że czytam, ale też nigdy nie wyśmiewam doboru lektur przez innych. Każdy czyta to, co go rozwija i sprawia mu przyjemność. Zbyt duży jest wybór bym miała prawo do jakiejkolwiek oceny w tej kwestii.]
  12. Kiedy ktoś przychodzi do Ciebie po radę, dajesz mu książkę. [Nie inaczej:)]
  13. Tak wygląda Twoja walizka gdy jedziesz na wakacje. [zazwyczaj są dwie albo jedna jest o wiele bardziej wypchana - do oporu + oczywiście czytnik:)]

  14. Nie masz pojęcia, co robią na plaży ludzie, którzy przychodzą tam bez książek.
  15. Stos książek przy Twoim łóżku zaczyna przypominać wieżę z gry Jenga.  [już dawno przestał "zaczynać".:)]

  16. Najseksowniej wyglądają dla Ciebie osoby, które trzymają w ręku książkę.
  17. Im grubsza książka, tym lepsza. [Apetyt rośnie w miarę jedzenia:))]

  18. Oceniasz ludzi na podstawie ilości książek, które mają w domu. Ale książki i tak są lepsze niż konieczność zmagania się z ludźmi.  [Jestem trochę aspołeczna, nie ukrywam:) A jeśli chodzi o ocenianie - osoba, która ma wiele książek od razu wydaje mi się bliższa, ale nie oznacza to, że jeśli ktoś ich nie ma, to jest dla mnie skreślony - zawsze można nawracać:)]
  19. Twoja wiara w ludzi wraca, kiedy ktoś przeczyta książkę, którą mu polecałaś/polecałeś.
  20. Książka jest zawsze, zawsze lepsza.
  21. Jedną z największych przyjemności w twoim życiu jest zapach książek.
  22. Bardzo przejmujesz się przemocą wobec książek.
  23. Oczywiście, że ćwiczysz! [W ten sposób - nie! Patrz punkt wyżej]
  24. Zachowujesz się czasami jakbyś cierpiała/ł na bezsenność.
    A kiedy już zasypiasz, to zwykle z książką w ręku.
  25. Kończenie dobrej książki jest jak strata przyjaciela. Pomiędzy jedną a drugą książką jesteś zagubiona/y.


    Źródło: http://www.ksiazka.net.pl/index.php?id=4&tx_ttnews[tt_news]=17225&tx_ttnews[backPid]=1&cHash=b7ed90cf7c

czwartek, 19 września 2013

To, co zostało - Jodi Picoult



Tytuł:  To co zostało
Autor: Jodi Picoult
Wydawnictwo: Prószyński
ISBN: 978-83-7839-604-8
Ilość stron: 560 
Jodi Picoult jest pisarką, po której teksty sięgać bardzo lubię, a jednak robię to z umiarkowaną częstotliwością. Wynika to z ciężkiej materii podejmowanych przez nią wątków. Zdarza się, że po lekturze którejś z jej książek, czuję się przytłoczona przez wiele dni, podczas których nie potrafię pożegnać się z bohaterami i światem przedstawionym. Ktoś mądry powiedział, że zakończenia z happy endem są złe dla autora, pragnącego skupić uwagę czytelnika na swojej twórczości, bo mają to do siebie, że bardzo szybko zapominamy o losach postaci, których życie potoczyło się nad wyraz szczęśliwie: nie mamy bowiem o czym myśleć, komu współczuć, czym się przejmować, gdyż wszystko pobiegło z góry wytyczonym torem. Wiele w tym racji - to zakończenia pozbawione lukrowej polewy są tymi, o których pamięta się przez długi czas. To one, choć wcale niekolorowe, choć odarte z jasnych rozwiązań, są przyczyną trwałego zafascynowania twórczością pisarza zdolnego do budzenia emocji uśpionych.
W swojej najnowszej powieści Picoult podejmuje próbę odnalezienia odpowiedzi na pytania o sens wybaczenia, sens kar wymierzanych na zbrodniarzach hitlerowskich, sens ofiar i prawo współczesnych do oceniania ludzi, którzy przed kilkudziesięcioma laty podejmowali decyzje na zawsze zmieniające bieg historii - nie tylko powszechnej, ale przede wszystkim jednostkowej. 
Opowieść Josefa, to swoiste confiteor. Funkcja konfesyjna jego wyznania wysuwa się na pierwszy plan powieści. Mężczyzna spowiada się zupełnie obcej kobiecie, by uzyskać jej przebaczenie, udzielone w imieniu Żydów, którym nie udało się ocaleć z Holocaustu. Jego historia, to tak naprawdę zapis prania mózgu, jakiemu poddawani byli młodzi Niemcy w Hitlerjugend; a także opis ludzi zbyt słabych, by wyplenić zło, które zapuściło w nich korzenie. 
Sage Singer właśnie straciła mamę, która zmarła w wyniku wykończenia organizmu chorobą nowotworową. Jej życie to pasmo porażek, którego nie potrafi przerwać. Kobieta uwikłana jest w romans z żonatym mężczyzną, a jedyną pociechę niesie jej praca w piekarni. Mimo miłości, którą otacza ją babcia, bohaterka nie potrafi sobie poradzić ze swoimi emocjami. Rozpoczyna więc terapię, na której poznaje ponad dziewięćdziesięcioletniego mężczyznę - Josefa, z którym szybko się zaprzyjaźnia. Człowiek ów zaczyna ufać jej na tyle, by poprosić ją o nietypową i wielce kontrowersyjną rzecz - pragnie, by Sage pomogła mu umrzeć, wysłuchawszy najpierw jego wyznania. Okazuje się, że ten miły, altruistyczny staruszek, to esesman z historią zbroczoną krwią niewinnych ludzi; pragnący uzyskać przebaczenie. Sage wydaje się idealna - ma bowiem korzenie żydowskie, a jej babcia, to jedna z więźniarek, które przeżyły Zagładę.
Picoult przekrojowo maluje rzeczywistość ludzi dopasowujących się do panujących reguł, zarysowuje mikroświat rodziny, która przeżyła wojnę, będący alegorią wielu podobnych historii. Choć nie jest to opowieść prosta, czyta się ją łapczywie, mając nadzieję na triumf sprawiedliwości. 
Picoult, podobnie jak jej bohaterowie wie, że opowieść raz puszczona w świat, zatacza coraz szersze kręgi, a mimo to, bycie świadkiem wydarzeń Holocaustu nie zmienia historii - po dziś dzień na całym świecie istnieją obozy, w których kończy się ludzkie życie. Prawda jest o wiele trudniejsza niż fikcja, rządzona przez ułomne środki, jakimi dysponuje autor. Słowa, które w obliczu niewypowiedzianej tragedii stają się jedynie marną próbą uchwycenia emocji i przeżyć tak złożonych, że nie sposób przelać je na papier, stają się u Picoult odzwierciedleniem skomplikowanej sytuacji, w jakiej w obliczu wyznania znalazł się po latach kat i (niespodziewanie) wnuczka ofiary. Mimo że nie sposób w pełni wyobrazić sobie opisywanego dramatu, słowa nie są wyświechtane i bez kształtu: pokazują, że wolność, błędnie dziś rozumiana, to nie prawo, a ogromny przywilej, którego dziś nie doceniamy.To, co zostało to świadectwo bestialstwa nazistów, ich bezlitosnego mordowania, skrajnego odczłowieczenia, ale też obraz ludzi, którzy potrafili poświęcać życie dla drugiego. To przejmujący głos o drugiej wojnie światowej, zbierającej obfite ziarna niewinnych istnień.
PS O wiele bardziej trafny wydaje się tytuł oryginalny;)
PS O wiele bardziej trafny wydaje się tytuł oryginalny;)