Tytuł: Sklepy cynamonowe
Autor: Bruno Schulz
Wydawnictwo: MG
ISBN: 9788377791219
Ilość stron: 256
Cena: 34,90 zł
Pisanie recenzji Sklepów
cynamonowych Brunona Schulza, to zadanie zgoła karkołomne, co do którego
nie czuję się w pełni predysponowana, toteż recenzji nie będzie. Będzie za to
opinia – subiektywna, pozbawiona mądrości znawcy i czujnego krytycznego oka,
będzie opisem przeżyć lekturowych człowieka zafascynowanego tą wyjątkową twórczością,
aczkolwiek świadomego, że o owym zbiorze opowiadań pisało już tak wiele
znamienitych nazwisk, że nieprawdopodobnością byłoby dodanie czegoś znaczącego
od siebie.
Bruno Schulz – urodzony w Drohobyczu, polski prozaik żydowskiego
pochodzenia, grafik, malarz, rysownik i krytyk literacki. Wydaje się, że
wszystkie te talenty i zdolności połączone zostały w jedno w najnowszym wydaniu
jego najpopularniejszego zbioru opowiadań, pisanego pierwotnie jako
postscriptum do korespondencji z Deborą Vogel.
Akcja usytuowana jest w miasteczku do złudzenia przypominającym
rodzinne strony autora. Różni je jedynie pewna fantasmagoryczność,
efemeryczność i przebiegłość rzeczy martwych do płodnego tworzenia nowych
przejść uformowanych w miejski labirynt -
nie do pokonania pod osłoną nocy.
Postacią najważniejszą i dominującą jest Ojciec – łącznik pomiędzy
światem iluzorycznym a realnym, mężczyzna stąd, a jednocześnie nie stąd. Bohaterów
ów wymyka się wszelkim klasyfikacjom, jest tak samo złudny, jak i cały świat, w
który został wtłoczony. Ojciec to kupiec, poważany i znany w mieście, mający
jednak pragnienie wznioślejsze – chce być demiurgiem, kreatorem i stworzycielem
nowego, co obficie klaruje w swoim monologu o manekinach, jednym z najbardziej
rozpoznawalnych opowiadań tomu.
Postacią nieco mniej widoczną, a jednak ogromnie ważną jest
narrator – młody chłopiec, oczyma którego śledzimy eksperymenty i wariactwa
Ojca, a także jego własne wędrówki zwodniczymi ulicami miasteczka.
Schulz to mistrz metafory, eksperymentator pracujący na
przenośniach, na nich budujący całą sieć powiązań. To właśnie one, jako
druzgocąco przeważający środek stylistyczny, wpisują się w zamysł autorski i
sprawiają, że Sklepy cynamonowe istnieją
jako świadectwo bogactwa językowego i obfitości zwrotów dawno wypartych z
oficjalnego obiegu.
To właśnie strona lingwistyczna sprawia, że lektura tej książki jest doświadczeniem odurzającym, przypominającym narkotyczny trans, senne miraże. Zacieranie granic snu i jawy, sprawia że czytelnik (ja) porusza się jakby we mgle – otumaniony mnogością doświadczeń bombardujących zmysły, ospały i upojony kapitalnym doświadczeniem całkowitego wchłonięcia przez świat przedstawiony.
To właśnie strona lingwistyczna sprawia, że lektura tej książki jest doświadczeniem odurzającym, przypominającym narkotyczny trans, senne miraże. Zacieranie granic snu i jawy, sprawia że czytelnik (ja) porusza się jakby we mgle – otumaniony mnogością doświadczeń bombardujących zmysły, ospały i upojony kapitalnym doświadczeniem całkowitego wchłonięcia przez świat przedstawiony.
Schulz swoją zdolność malowania przenosi nie tylko na
płótno, ale i na papier – jego pociągnięcia piórem mają moc oddziaływania
smagnięcia pędzlem – wszystko, każde słowo, każda sceneria jest nie tyle
napisana, co namalowana, delikatnie rozmyta, podobnie jak kontury postaci
zdobiących to wydanie.
Wyobraźnia autora jest nieposkromiona, wybujała i tak
niepowtarzalna, że nie sposób mówić o niej inaczej jak tylko w kategoriach
oniryczności. Wszystko, co przelał na papier jest umowne, ulotne i unikalne. Jego
świat przepoczwarza się na naszych oczach, zmienia, tworząc panoramy świeże i
chwilowe, a przy tym sprawiając, że książka ta jest przeznaczona do lektury
wielokrotnej: każdorazowo znajdziemy się w innej scenerii, w nowej przestrzeni,
zawsze do złudzenia przypominającym Drohobycz, ale właśnie – będącej li jedynie
halucynacją.
Polecam.
Bruno Schulz, kupiec, literatura polska, oniryzm, opowiadania, senność, sklepy, Wydawnictwo MG, wyobraźnia
Wiesz, pięknie napisałaś o sztuce tworzenia Schulza, te smagnięcia pędzla... poruszyłaś moje wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńTak czuję, że ciekawie byłoby wrócić do prozy Schulza - dziś z pewnością odebrałabym ją inaczej, niż kilkanaście lat temu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Miałam to samo! co prawda czytałam go kilka, a nie kilkanaście lat temu, ale różnice już były odczuwalne!
UsuńProponujesz dziś lekturę wymagającą. Motywujesz :)
OdpowiedzUsuńZgadza się, chciałabym, żeby i ona była chętnie czytana;)
UsuńTrudno pisać o dziełach, o których powiedziano już chyba wszystko
OdpowiedzUsuńWiele razy słyszałam o tej książce, szczególnie w szkole mimo, że nie była lekturą. Muszę się w końcu za nią zabrać, tym bardziej po Twojej recenzji, która bardzo mi się podoba ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJedna z moich ulubionych lektur, właśnie przez tę malowniczość, bardzo działała na wyobraźnię. Pamiętam, jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam Schulza jako jeden z tematów do wyboru na maturze.
OdpowiedzUsuńMiało nie być recenzji, a czytało się jak dobrą recenzję :D
OdpowiedzUsuńKsiążka nie przypadła mi do gustu, ale zastanawia mnie to "namalowanie" zamiast "napisanie", dlatego może dam jej szansę :)