Nazwisko Romy Ligockiej stało się szczególnie rozpoznawalne
po wydaniu przez nią książki Dziewczynka
w czerwonym płaszczyku. Historia ta urzekła czytelników, czyniąc z autorki
jedną z najbardziej rozpoznawalnych pisarek ostatnich lat.
Jej najnowsza powieść, Wolna
miłość, trafi do księgarń już 24 października i wiem, że zyska sobie tak
samo wielkie uwielbienie jak poprzednie publikacje.
Książkę tę otwiera cytat z Jana Twardowskiego – „…miłości się nie szuka jest albo jej nie ma/nikt
nie jest samotny tylko przez przypadek”. Jest on doskonałym wstępem do tego,
co czeka nas po zajrzeniu pod okładkę.
Na palcach mogę zliczyć książki, których pierwsze zdanie oczarowałoby
mnie na tyle, by w mojej głowie oświeciła się lampka rzucająca świetlisty napis
o treści „aha, to będzie bardzo dobra lektura!”. Po takim wrażeniu wygodnie umościłam
się na kanapie i popłynęłam z prądem. Nie zauważyłam upływającego czasu, bo choć
publikacja ta jest niewielkiej objętości, wibruje od ważnej treści.
Dobrze, że miałam w rękach przedpremierową szczotkę, bo dzięki
temu mogłam zaznaczać do woli, co spowodowało, że podkreśliłam na różowo co drugie
słowo, sprawiając, że moja wersja skrzy się od barw i notatek na marginesie,
uwypuklających czytelnicze przeżycia towarzyszące lekturze.
A tych było co niemiara!
Bardzo bliskie są mi rozważania Ligockiej o miłości – tej szczenięcej,
macierzyńskiej, dojrzałej, egoistycznej. Autorka tworzy przekrój niemalże
wszystkich znanych kobiecie doświadczeń miłości – zarówno erotycznej, jak i wynikającej
z przyjaźni. Podobały mi się jej porównania i frapujące spostrzeżenia,
wypływające z wieloletniego doświadczenia na opisywanym polu. Jej refleksje nad
kwestią wolności w miłości wprawiły mnie w niemałą zadumę, zmuszając do zweryfikowania
i reorganizacji własnych poglądów
Wolna miłość to
zbiór przemyśleń nad istotą miłości i straiści, ubrana w słowa tak piękne, że
momentami miałam wrażenie czytania tekstu lirycznego. Ale czy o tym uczuciu
powinno się w ogóle mówić inaczej? Ligocka zdaje się przeczyć wszystkim wyobrażeniom
miłości brutalnej i niespełnionej. Jej rozmyślania charakteryzuje duża mądrość
życiowa i doświadczenie. Brak w niej rozgoryczenia czy zgorzknienia – z kart
tej książki, mimo wielu przemyconych między wersami smutków, bije radość z
istnienia i możliwości kochania.
I trochę tak jest z naszym życiem. Im szybciej mija, tym bardziej odczuwamy jego wartość.[i]
Dzieli się autorka także swoim doświadczeniem podróży, swoim
niezrozumieniem dla ekshibicjonistycznego dzielenia się własnym życiem,
wspomina nauczycieli, bada relacje przyjaźni, pokazuje swoje doświadczenia
przeżywania choroby. Jej teksty wypływają z życia i na nim się skupiają.
Słowom w tej książce towarzyszy obraz – najczęściej splecione
dłonie: męskie, damskie, dziecięce, człowieka dorosłego. Dotykają się – nieraz nieśmiało,
innym razem pewnie, zawsze delikatnie. Wskazują one na mnogość i różnorodność
relacji i silnie oddają to, o czym Ligocka wspomina. Stanowią doskonałe
uzupełnienie treści, niejako wypełniając luki, obrazując to o czym mowa. Oprócz
fotografii dłoni są też szkice – tak samo wielorakie, do osobistego odczytania.
W Wolnej miłości spotykają się dwie pasje Ligockiej – pisanie i malowanie, które wspólną mocą próbują podpatrzeć i wizualizować to, co w życiu najlepsze.
W Wolnej miłości spotykają się dwie pasje Ligockiej – pisanie i malowanie, które wspólną mocą próbują podpatrzeć i wizualizować to, co w życiu najlepsze.
Wiele jest w książce tej życzliwości i ciepła, tak dzisiaj
rzadkiego w mówieniu o przeżywaniu codzienności, dojrzewania i starzenia się.
Ligocka staje się ambasadorką życia przeciwko metryce, a w
zgodzie z własnym sercem. Bo starość to nie wiek, a wtłoczone w nas przekonania
i stereotypy, którym ze zbyt dużą łatwością ulegamy.
Czyta się tę książkę rewelacyjnie, każde słowo ogrzewa naszą
wyziębioną duszę, daje poczucie bezpieczeństwa i pewności, że każdy ruch zależy
od nas. Miałam wrażenie spotkania z kimś, kto dzieli się ze mną swoją
dojrzałością i mądrością, z przyjaciółką, która właśnie, dlatego że jest dużo
starsza może wiele mnie nauczyć, a ja od niej ogromnie wiele zaczerpnąć.
Polecam tę lekturę każdemu – dobra, naprawdę dobra lektura. Wyciszająca,
choć miejscami niepokojąca. Szczera. Wypływająca z doświadczenia.
4+, felieton, miłość, optymizm, przyjaźń, radość, Roma Ligocka, starość, Wydawnictwo Literackie, życia
Sama nie wiem czy przeczytać, fajnie że tobie się podobała. Podkręslanie tego co mi sie podba w ksiązkce też fajna sprawa :)
OdpowiedzUsuńJa jednak nie mogę przekonać się do książek Ligockiej... może kiedyś...
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości tej pisarki, ale myślę, że najwyższy czas to zmienić. Ciekawi mnie tematyka, a twoja recenzja na prawdę mnie zachęciła.
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować, kiedyś dawno czytałam coś tej pani i mi się nie podobało, ale nie jedną książką autor błyska ;)
OdpowiedzUsuń