niedziela, 13 października 2013

Zły – Leopold Tyrmand


Tytuł: Zły
Autor: Leopold Tyrmand
Wydawnictwo: MG
ISBN: 978-83-61297-67-3
Ilość stron: 760



Zły Leopolda Tyrmanda to powieść urastająca do rangi legendy. W niej to zaczytywano się w czasach PRL-u, w niej szukano odbicia zastanych wydarzeń i ona też stała się książką, dzięki której Tyrmand pozostaje rozpoznawalny do dziś.
Zmierzenie się z nią ponad pół wieku po wydaniu, to zadanie nieco karkołomne. Nie dane jest mi pamiętać opisywane czasy, nie mam wspomnień zbliżonych do wspomnień autora, dlatego też bałam się wejść w klimat tej historii, obawiając się niezrozumienia i niedocenienia tego, co uznane zostało za niezwykle ważne w ówczesnej prozie.

Akcja zawiązuje się, gdy Marta Majewska, po wyjściu z apteki, w której starała się
zdobyć leki dla chorej mamy, zostanie niespodziewane zaczepiona przez lokalną bandę rzezimieszków. Gdy wydaje się, że kobieta znajduje się w sytuacji bez wyjścia, na ratunek przybywa jej tajemniczy mężczyzna, tzw. Zły. Człowiek ów zasłynął w mieście jako samozwańczy przedstawiciel sprawiedliwości. Mężczyzna otulony jest legendą – nikt nie wie z kim ma do czynienia, a jego tajemnicze zachowanie przywodzi na myśl inne postaci, postępujące według podobnych schematów – w tym wypadku Zorro. Wzorując się na bohaterze, mężczyzna ratuje pokrzywdzonych, uderzając tym samym w przestępców bezkarnie panoszących się w mieście. Warszawa to jeden wielki plac budowy, gdzie łatwo o popadnięcie w niełaskę chuliganów i niosących postrach wykolejeńców.

Jak można się spodziewać, ta enigmatyczna postać budzi wiele emocji, kontrowersji i domysłów. Warszawa kipi do plotek na temat zagadkowego obrońcy uciśnionych, który wciąż nie daje się poznać. Przestępcy boją się przeciwnika, milicja chce wiedzieć kto wykonuje za nią czarną robotę, przeciętni mieszkańcy Warszawy pragną poznać tego, któremu należy podziękować.

Przestępczy półświatek postanawia zebrać szyki i wziąć udział w otwartej wojnie przeciwko miejscowemu superbohaterowi o jarzących się oczach, stanowiącemu jawne zagrożenie dla ich działalności.

W tle wydarzeń mają miejsce inne sytuacje ważkie dla bohaterów: Marta i lekarz Witold Halski oddają się radosnemu uniesieniu miłosnemu, jednakże ich związek także narażony będzie na niebezpieczeństwo.
Dziewczyna przez nieuwagę i niejako nieumyślnie wciągnięta zostaje w towarzystwo dalekie od przyzwoitego. Witold z kolei, jedna z najbardziej pozytywnych postaci tej powieści, staje się obiektem zainteresowania Olimpii, zmyślnie rozprowadzającej swoje sieci.
Tyrmand z niebywałą dokładnością dba o topograficzne szczegóły, opisuje Warszawę tak płynnie i z taką dbałością o detale, że nie sposób nie uwierzyć, że to o czym pisze, faktycznie tak wygląda.
Pod tym względem uwydatnia się spore podobieństwo do czytanej przeze mnie niedawno powieści Korzeniec, której autor również z niezwykłą precyzją dbał o opisy miasta, czyniąc go niejako głównym bohaterem powieści [skądinąd oba kryminały odnoszą się do historii, co również można uznać za cechę wspólną].
Nie Złego, nie Majewską, nie złoczyńców, ale właśnie Warszawę. Miasta opisywanego w dwójnasób: zarówno wytykając mu jego wady, jak i wychwalając zalety. Autor daleki jest od gloryfikowania, ale nie popada też w skrajność, napiętnując jedynie to, co widzi jako niedoskonałe. W sposób obiektywny przedstawia swoje spostrzeżenia, nie siląc się przy tym na wybielenie oblicza Warszawy.
Tyrmand zadziwia swoją błyskotliwością. Jego powieść to prawdziwe tomiszcze, w którym nie znajdziemy ani minuty na nudę. Jak on to robi? Nie wiem, ale z całą pewnością to książka godna polecenia, nie tylko jako bardzo dobry kryminał, ale też jako świadectwo opisywanych czasów. Budowane przez niego dialogi buzują od emocji, są niezwykle naturalne, a przy tym niebywale interesujące.
Czytając tę książkę wcale nie odczujecie tego, że została napisana ponad 60 lat temu – wciąż jest tak samo aktualna i warta uwagi. Nie nudzi, a przyciąga. Magnetyzm Tyrmanda jest nieopisany – zakosztujecie raz, a będziecie wiedzieli o czym mówię:)



Related Posts: