Sprzedawca papieru
przyciągnął mnie swoim tytułem i intrygującym opisem – wszystko, co zawiera w
sobie słowa „papier”, „książka” stanowi dla mnie wyraźnie perswazyjną funkcję.
Nie potrafię oprzeć się tekstom, jak się zdaje, autotematycznym, biorącym pod
lupę literaturę, pracę wydawców i tak dalej, i tym podobne.
Tym właśnie skusił mnie Mateusz Kaptur. I tym mnie trochę
zwiódł, i trochę rozczarował.
Autor oddaje głos bohaterowi, który po zdanej maturze
zastanawia się nad obraniem dalszej drogi życiowej. Staje niejako na
rozwidleniu, na którym w dwu przeciwnych kierunkach prowadzą drogi dalszej
edukacji i pracy. Tobiasz, zauważając w gazecie frapujące ogłoszenie,
postanawia skręcić w uliczkę drugą. Odkąd bowiem pamięta za największą miłość
uważa literaturę, a z nią to zdaje się związana praca w Wydawnictwie
Paraliterackim, szukającym młodych i bystrych ludzi na stanowisko… sprzedawcy
czy – jak odebrałam to ja – akwizytora. Określenie to nie od dziś kojarzy się
bardzo negatywnie, stąd też przyszli pracodawcy bohatera nie godzą się na takie
nazywanie swojej działalności. Ich spółka ma w założeniu robić coś zgoła innego
– sprzedawać marzenia, pomagać ludziom, nieść im pokrzepienie.
Tobiasz, po krótkiej rozmowie kwalifikacyjnej, zostaje oddelegowany
z Najlepszym Sprzedawcą w celu całodniowego przyjrzenia się sposobowi ich
działania.
On to, puka do drzwi przeróżnych firm i organizacji w
poszukiwaniu klienta idealnego – z problemami, takiego, którego bardzo łatwo
można będzie zmanipulować. Jonasz ma bowiem jeden niekwestionowany dar –
przemawia jak prawdziwy demagog, retorycznie odnosi największe sukcesy, czyniąc
ze swojego zawodu prawdziwą sztukę.
Nagabując kolejne osoby, przedstawia im swoją ofertę
wydawniczą w sposób niezwykle interesujący. Miałam wrażenie, że budowane przez
niego zdania to kpina, satyra na sposób pisania i mówienia o literaturze,
satyra na ludzi parających się tworzeniem opinii i obśmianie trywialnych,
wyświechtanych sformułowań, co rusz wykorzystywanych przez krytyków i
recenzentów. Czyni to Jonasz za pomocą gier językowych, zmienianiu nazw
książek, ingerowania w nośne tytuły. Odnosiłam wrażenie, że sprzedając
literatur(k)ę, Jonasz tak naprawdę ją obśmiewa.
Przyglądający się metodom działania (nie)akwizytora Tobiasz,
jako kandydat na jego miejsce, wielokrotnie z drwiną i zdziwieniem obserwował i
w myślach, do których czytelnik ma dostęp, komentował udane transakcje i
doskonały sposób przemawiania sprzedawcy do potencjalnego klienta. Dostosowując
sposób mówienia do indywidualnej osoby, Jonasz uzyskiwał najlepsze efekty. W książce
tej ukazane są strategie marketingowe i metody manipulowania klientem. Słowna
propaganda i sloganowe hasła ukazują naiwność ludzką, podatność człowieka na
wpływy i słabe przygotowanie psychiczne na odparcie tego rodzaju ataków werbalnych.
Część zdań w tej książce, to zestawienia niezrozumiałe, nielogicznie,
stylistycznie naganne – za długie, niepozwalające na dostrzeżenie sensu.
Jonasz, przemawiając do swoich klientów odwodzi ich od
sedna, tak bardzo nimi manipuluje, że tym zdaje się, iż oferowany przez niego
produkt jest im w tej chwili niezbędny do życia. Znamy to, prawda?
Po lekturze tej książeczki mam jednak uczucia mieszane –
mimo ważkości podejmowanej problematyki, w mojej głowie kotłuje się pytanie
zadawane także przez Tobiasza – czy to pełnowartościowa literatura, czy właśnie
– powtarzając za bohaterem – podrób wydawniczy zasłaniający się tematyką i w
ten sposób kamuflujący niedoskonałości?
Jeśli chcesz spędzić jeden dzień ze sprzedawcą papieru – bo czegóż
więcej? – i poznać metody manipulacji – zapraszam serdecznie do lektury. Dzięki
tej książce zobaczysz jak zarabiać na cudzym nieszczęściu, łatwowierności i chęci
poprawienia sobie jakości życia.
Czy jednak kupienie tej książki, nie jest właśnie takim
krokiem naiwnego czytelnika?
3, akwizytor, książka, literatura polska, manipulacja, marketing, marzenie, pomoc, praca, propaganda, słowa, sprzedać, Wydawnictwo Novae Res
Akurat ja tą książkę za niedługo będę czytać, jestem jej po prostu ciekawa. Może mnie się bardziej spodoba? zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńChyba sobie odpuszczę tę książkę.
OdpowiedzUsuńjakoś nie ciągnie mnie od tej książki, także ją sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńFajna okładka czytałam już o tej książce, też , że taka przeciętna, ale cos mnie kusi :P
OdpowiedzUsuń