Choć Polska poznała Carlę Montero
za sprawą jej drugiej powieści – Szmaragdowej
tablicy – ja zapragnęłam śledzić jej pisarski fenomen linearnie, poczynając
od debiutanckiej Wiedeńskiej gry,
która pozwoliła mi docenić talent autorki już w pierwszej lekturze, a następnie
zwracając się ku bestsellerowej i szeroko komentowanej drugiej książce pisarki.
Nie sposób oprzeć się wrażeniu,
że oto na naszych oczach rozwija się talent niebyły: sceną literacką zaczyna
władać czarodziejka słowa, będąca w mocy przekonać do siebie – poprzez język
właśnie – najbardziej zatwardziałych i opornych na literaturę. Jej teksty, w
których różne dziedziny sztuki korespondują ze sobą, i w której spotykają się
jednostki silne z jednostkami słabymi, to prawdziwy przegląd rzeczywistości
opisywanych czasów.
Montero maluje inne światy,
światy, w których każdy chciałby się choć na chwilę znaleźć, by nie tylko
smakować litery na języku, ale także przechadzać się tymi samymi, co
bohaterowie ulicami, niejako krocząc ich śladem.
Akcja toczy się dwutorowo, a tym co ją spaja jest wątek
tajemniczego renesansowego obrazu – Astrologa.
Powieściopisarka wrzuca swoich bohaterów (i nas) w
rzeczywistość początku XXI wieku do Madrytu.
Ana, to kobieta wiodąca bardzo spokojne życie. Przechadzając
się po pięknym Madrycie jeszcze nie wie, że to co dotąd uchodziło za nudę –
przewidywalność, pewna rytualność codzienności – już za chwilę stanie się
luksusem nie do przecenienia. Gdy kobieta czyta tajemniczy list z czasów
drugiej wojny światowej, dotyczący wspomnianego już obrazu, zmienia się dla
niej wszystko. Za namową męża wyrusza ona bowiem na poszukiwanie zagadkowego dzieła,
wyrywając się tym samym ze sztywnego gorsetu rutyny i wkradając we wciągające osobiste
śledztwo.
Równolegle do prowadzenia historii Any, Montero zabiera nas
do Paryża czasów niemieckiej okupacji. Tam też dowiadujemy się, że ów Astrolog, to jedno z największych
pragnień Hitlera, który twierdzi, że dzieło to skrywa w sobie niepojętą moc,
uzdalniającą do władania całym światem. Nie dziwi więc, że stara się za wszelką
cenę zgłębić tajemnicę i posiąść obraz, mający być kluczem do sukcesu na międzynarodowej
arenie politycznej. Poszukiwania rozpoczynają się od pewnej francuskiej
Żydówki.
Choć każda z historii, to dwa zupełnie różne światy, dopiero
w zestawieniu tworzą niezwykły klimat tajemniczości, wzajemnie się
uzupełniając, tłumacząc i na siebie oddziałując.
Powiedzieć, że tę książkę dobrze się czyta, to nic nie powiedzieć:
ją się zawłaszcza, nią się zachłystuje, wertuje w pośpiechu, chcąc natychmiast
wiedzieć, co czeka nas dalej. Podobnie jak w debiutanckiej powieści, Montero
portretuje bohaterów nietuzinkowych, charakternych, bogato wyposaża ich w
historie, które później, niczym najlepszy malarz – zlewa ze sobą, łączy
odcienie, tworząc obraz, stanowiący prawdziwe arcydzieło.
Wikłanie wątków opanowała powieściopisarka tak dalece, że potrafią one ewokować emocje, utrzymujące się niemalże przez całą książkę na równie wysokim poziomie – napięcie jest w niej wyczuwalne na odległość.
Wikłanie wątków opanowała powieściopisarka tak dalece, że potrafią one ewokować emocje, utrzymujące się niemalże przez całą książkę na równie wysokim poziomie – napięcie jest w niej wyczuwalne na odległość.
Szmaragdowa tablica
stanowi prawdziwy gatunkowy koktajl: nie jest li historią poszukiwania obrazu,
ale też opowieścią wyposażoną w wątek miłosny – i wcale nie banalny. Choć brzmi
to trywialnie i sztampowo, książka ta daleka jest od pospolitości. Ona
zaskakuje, ona czaruje, ona mami, ona pozwala na zagubienie, na tracenie śladów
– nic nie jest w niej pewne.
I to właśnie ten brak pewności, brak standardowego szablonu, na którym
zbudowana została cała konstrukcja fabularna, stanowi o sile tej powieści, którą
– a jakżeby mogło być inaczej – polecam ogromnie!_____________
Recenzja Wiedeńskiej gry:
5, arcydzieło, Carla Montero, dzieło, Hiszpania, Hitler, kobieta, literatura powszechna, Madryt, malarstwo, miłość, obraz, Paryż, poszukiwanie, sekret, Sztukater, tajemnica, wojna, Wydawnictwo Rebis
Co do Szmaragdowej tablicy to miałąm ambiwalentne odczucia, ale kusi mnie - nie powiem - Wiedeńska gra. Mam nadzieję, że odbiorę ją jako lepszą. Bo w Szmaragdowej naprawdę zachwyciła mnie historyczna część.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej przekonuję się, że warto sięgnąć:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą książkę, zgadzam się z twoją recenzją !
OdpowiedzUsuńChodzi za mną ta książka, oj chodzi. Bardzo chcę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie historie:) na pewno przeczytam, tylko jeszcze nie wiem kiedy ;-)
OdpowiedzUsuńZ pewnością warto przeczytać obie części :)
OdpowiedzUsuń