Tytuł: Seria niefortunnych zdarzeń. Ogromne okno
Autor: Lemony Snicket
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-6124-2
Ilość stron: 223
Sieroty Baudelaire po stracie
rodziców, tragedii u Hrabiego Olafa i niespodziewanej śmierci wuja, pukają
właśnie do drzwi dalekiej ciotki Józefiny, której dom znajduje się na szczycie
wzgórza, niebezpiecznie pochylającego się nad Jeziorem Łzawym, w którym przed
laty zmarł jej mąż, zjedzony przez Pijawki Łzawe. Tego dnia kobieta straciła zarówno
uwielbiane przez siebie dotąd jezioro, jak i współtowarzysza życia.
Od tamtej pory, panicznie boi się
ona wszystkiego – telefonu, okna, kuchenki, książek, kaloryferów i wielu, wielu
innych.
Jej irracjonalne strachy
sprawiały, że jadła zimne jedzenie, nie miała znajomych i tym podobne.
Obecność dzieci była więc dla
niej błogosławieństwem. Mogła na nie bowiem przelać swoją jedyną miłość –
miłość do gramatyki.
Gdy już wydaje się, że życie
trójki sierot może w końcu się ustabilizować, spotkają oni niejakiego Kapitana
Szlama, a wkrótce potem ich ciocia ginie, zostawiając łzawy list przy wybitym
oknie nad szczytem przepaści, przekazując w nim opiekę nad dziećmi nowo
poznanemu mężczyźnie.
Jak się domyślacie nie jest on
tym za kogo się podaje, a i śmierć cioci wiąże się z serią zagadek. Pierwsza z
nich dotyczy ciągu gramatycznych pomyłek zawartym w liście tej językowej
purystki, którą Baudelaire’owie starają się na własną rękę rozwikłać, znów nie
mając poparcia w nikim z dorosłych.
Lemony Snicket nie uciekł daleko
od swojego schematu fabularnego – książeczka ta utrzymana jest w identycznej
formule jak dwie jej poprzedniczki.
Podobnie jak w nich, także i
tutaj w narrację wplatany jest swoisty słowniczek, tłumaczący co trudniejsze
słowa używane przesz kolejnych bohaterów.
Postaci dorosłych nadal są tak
samo irytujące, choć Pan Poe wzniósł się już chyba na wyżyny swojej ignorancji
i pobłażliwości: to wzór istoty, która nie uczy się na błędach, zaślepionego
idioty, antyprzykład i zupełnie nieporozumienie.
O ile Hrabia Olaf od początku zarysowany
został jako szwarccharakter konsekwentny w swych postępkach, o tyle Pan Poe
jest niestrudzonym ślepcem, niezdolnym do brania pod uwagę zdania młodszych o
siebie, notorycznie przerywający cudze wypowiedzi.
W moim odczuciu jest to najbardziej
irytująca postać cyklu, raz po raz denerwująca swoją głupotą.
Nie wiem czy Snicket miał na celu
zobrazować postać uosabiającą częste reakcje dorosłych na, ich zdaniem,
przesadzone opinie dzieci, ale jeśli tak, to zrobił to aż nazbyt dosadnie. Az
strach się bać, co będzie dalej.
Niemniej, jeśli spodobały Wam się
dwa pierwsze tomy, warto sięgnąć także i po trzeci – utrzymane są na takim
samym poziomie, nie ma zaskoczeń, które mogłyby zmienić podejście czytelnika do
lektury. Jest za to dużo książek, wypełniających monumentalną biblioteczkę
ciotki Józefiny. Skuszeni?:)
dzieci, EGMONT, Lemony Snicket, młodzież, nieszczęście, rodzina, Seria niefortunnych zdarzeń, sierota
Jakoś nie przemawia do mnie ta propozycja, dlatego podziękuję za ten typ literatury :)
OdpowiedzUsuńCzytałam całą serię gdy byłam młodsza. Cudowna powieść, pamiętam, jak z przyjaciółką z zapartym tchem śledziłyśmy smutne losy Wioletki, Klausa i Słoneczka, mam do niej niesamowity sentyment :)
OdpowiedzUsuń