Kwiecień nie był dla mnie dobrym czasem ani pod względem osobistym, ani czytelniczym, ani towarzyskim. Zła passa trochę się przeciąga, ale liczę na to, że maj przyniesie upragniony odpoczynek i błogie dni z książką;) Będę miała w czym wybierać, bo ten miesiąc obdarował mnie kilkunastoma ciekawymi lekturami, z których ledwie jedna została przeczytana. Oto one: Co z nich polecacie zabrać na majówkę? Lato bez mężczyzn - Siri Hustvedt |
W słusznej sprawie - Diane Chamberlain (e-book) - recenzja |
Pożyczalscy idą w świat - Mary Norton |
Przebudzony umysł - C.S.Lewis |
Z grubsza Wenus - Anna Fryczkowska (e-book) |
Księżyce Jowisza - Alice Munro (przedpremierowo) |
Kto to Pani zrobił? - Agata Passent |
Duuuszki - gra (nie załapała się do zdjęcia) |
Rycerze i zamki - gra (jak wyżej) |
Zacznijmy od nowa - Abbi Glines |
Ciemna strona - antologia |
Unicestwienie - Jeff Vandermeer |
Kręte ścieżki - Richard Paul Evans |
Podróże z Charleyem - John Steinbeck |
środa, 30 kwietnia 2014
wtorek, 29 kwietnia 2014
Dziennik 1939-1944 – Anais Nin
Tytuł: Dziennik 1939-1944
Autor: Anaïs Nin
Wydawnictwo: Prószyński
ISBN: 978-83-7839-656-7
Ilość stron: 520
Cena: 52 zł
Dziennik 1939-1944
to drugi tom zapisków Anaïs Nin, który miałam przyjemność czytać, i znowuż który
przybliża mi tę nietuzinkową postać, czyniąc ją coraz bliższą.
Lata, których przekrój zarysowany został wprawną ręką
pisarki, to czas obłaskawiania przez nią Ameryki uchwyconej w momencie II wojny
światowej – tak odległej i innej od Francji przymusowo opuszczonej. Tom
trzymany przeze mnie w rękach to spersonalizowany kalendarz, pełen znaków
uporządkowania i organizacji czasowej. Opisywany okres stanowi zapis trzeciego
spotkania Nin z Nowym Światem, poznawanym w wyjątkowo trudnym i niekorzystnym
czasie historycznym. Ów moment zetknięcia się z wojną, zbiegł się w jej życiu
osobistym i zawodowym z decyzją o poświęceniu się pisarstwu. Prócz opowiadań erotycznych,
przytaczanych w całości [ich kompletną edycję znajdziemy w wydanej niedawno Delcie Wenus oraz Młodych ptaszkach], przez gęsto zapisane stronice diariusza Nin
przemykają się także inne tytuły,
których wydania nie sposób nie łączyć z osobistymi doświadczeniami autorki, a
które w dużej mierze zaważyły na jej dalszej karierze pisarskiej.
W dzienniku roi się także od listów przyjaciół Nin, które ta
archiwizuje z ogromną pieczołowitością, mając świadomość ich wartości w
momencie ewentualnego wydania dzienników, którą rzecz jasna brała pod uwagę.
Nie jest to bez znaczenia, bowiem świadomość późniejszego przeznaczenia
zapisków do druku przełożyła się na wysoką świadomość językową i literacką
autorki, starającej się ze wszech miar uczynić notatki osobiste studium
codzienności o charakterze uniwersalnym.
Przez zapiski te przeziera się także pasja Nin do psychoanalizy, znacznie szerzej zarysowana w tomie wcześniejszym. Lata 1939-1944 to jednak znacznie bardziej niż oddanie koncepcjom freudowskim, czas rodzącej się oraz kształtującej świadomości i tożsamości pisarskiej, zmieniający dziennik ten z błahych okruchów codzienności w wielopoziomową powieść o życiu Nin, życiu które – trzeba dodać – odcisnęło silne piętno na jej twórczości. Karty tego tomu słone są także od łez osamotnienia i gorzkie od goryczy niezadowolenia, towarzyszących początkowo Nin w Nowym Jorku, odseparowanej, wyrzuconej z ukochanej Europy, której utratę wciąż przepracowuje. Autorka jawi się jako kobieta opisująca świat przez pryzmat swojej płci, ale też patrząca na niego oczami obywatelki świata. Jej notatki to wielokrotne 'rozmawianie' o tym, co minione, mające na celu przyniesienie zrozumienia dla otaczającej rzeczywistości, jego pełniejszego odczytania i interpretowania.
Przez zapiski te przeziera się także pasja Nin do psychoanalizy, znacznie szerzej zarysowana w tomie wcześniejszym. Lata 1939-1944 to jednak znacznie bardziej niż oddanie koncepcjom freudowskim, czas rodzącej się oraz kształtującej świadomości i tożsamości pisarskiej, zmieniający dziennik ten z błahych okruchów codzienności w wielopoziomową powieść o życiu Nin, życiu które – trzeba dodać – odcisnęło silne piętno na jej twórczości. Karty tego tomu słone są także od łez osamotnienia i gorzkie od goryczy niezadowolenia, towarzyszących początkowo Nin w Nowym Jorku, odseparowanej, wyrzuconej z ukochanej Europy, której utratę wciąż przepracowuje. Autorka jawi się jako kobieta opisująca świat przez pryzmat swojej płci, ale też patrząca na niego oczami obywatelki świata. Jej notatki to wielokrotne 'rozmawianie' o tym, co minione, mające na celu przyniesienie zrozumienia dla otaczającej rzeczywistości, jego pełniejszego odczytania i interpretowania.
Choć dzienniki te czyta się z wielkim zaangażowaniem i
przyjemnością, nie dorównują one niestety tomowi poprzedniemu, znacznie
dosadniej i pełniej opisującemu osobiste doświadczenia i myśli pisarki. Tutaj:
przed intymność wysuwa się artyzm i jeszcze silniej umotywowane wydaje się
pytanie o to czy pisarstwo Nin to osobiste studium czy popis literackiej sprawności,
doskonale przemyślany i wielokrotnie poprawiany. Pozostawiam to jednak Waszej
ocenie.
Poprzedni tom:
Poprzedni tom:
niedziela, 27 kwietnia 2014
BookFest w Galerii Zabrze
Choć tym razem nie mogłam pojawić się na imprezie wraz z
resztą Śląskich Blogerów Książkowych, nadrobiłam dziś;) Kilku interesujących
mnie stoisk już nie było, za to na innych zakupiłam przepiękne rękodzieła.
BookFest zorganizowany został przez Galerię Zabrze i Księgarnię Victoria, pod patronatem między innymi ŚBK. Choć już śledząc posty na Facebooku, wiedziałam, że zaroi się od fantastycznych stoisk, rzeczywistość oczywiście przerosła oczekiwania. Do tego stopnia, że gdyby wystawców było więcej, mogłabym pójść z torbami ;)
BookFest zorganizowany został przez Galerię Zabrze i Księgarnię Victoria, pod patronatem między innymi ŚBK. Choć już śledząc posty na Facebooku, wiedziałam, że zaroi się od fantastycznych stoisk, rzeczywistość oczywiście przerosła oczekiwania. Do tego stopnia, że gdyby wystawców było więcej, mogłabym pójść z torbami ;)
Co było?
Zakładki – papierowe, filcowe, drewniane, małe, duże, kolorowe, czarno-białe – odpowiedź na każdy gust. Obok nich znalazły się poduszki (sówki, sóweńkiJ), torebki, biżuteria, kartki, materiały do scrapbookingu, maskotki, koszulki, i tak dalej.
Niesamowite rzeczy, pokaz talentów i okazja do zaprezentowania się, a dla mnie także ogromne źródło inspiracji i pomysłów.
Zresztą sami zobaczcie:
Zakładki – papierowe, filcowe, drewniane, małe, duże, kolorowe, czarno-białe – odpowiedź na każdy gust. Obok nich znalazły się poduszki (sówki, sóweńkiJ), torebki, biżuteria, kartki, materiały do scrapbookingu, maskotki, koszulki, i tak dalej.
Niesamowite rzeczy, pokaz talentów i okazja do zaprezentowania się, a dla mnie także ogromne źródło inspiracji i pomysłów.
Zresztą sami zobaczcie:
Kto ma chęci i czas – zapraszam! BookFest trwa jeszcze dziś
do godziny 16.00!
piątek, 25 kwietnia 2014
Błękit szafiru – Kerstin Gier
Tytuł: Błękit szafiru
Seria: Trylogia czasu
Autor: Kerstin Gier
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788323778226
Ilość stron: 364
Błękit szafiru
stanowi drugą część Trylogii Czasu –
opowieści snutej przez Kerstin Gier, bestsellerową autorkę niemiecką.
Tom ten rozpoczyna się w miejscu, w którym zawieszona
została Czerwieńi rubinu – gdy Gwendolyn i Gideon wracają z początku XX wieku,
gdzie po raz pierwszy dali ponieść się, rodzącemu się w nich uczuciu zakochania. Wszystko wskazuje
jednak na to, że ich związek nie będzie rozwijał się zgodnie z zarysowanymi w
wielu podobnych książkach ramami. Choć już czytając tom pierwszy, wyczułam
nieszczerość Gideona w stosunku do Gwen, dopiero teraz została ona faktycznie
wyciągnięta na powierzchnię i zaprezentowana w całej okazałości.
Zanim jednak do tego dojdzie, bohaterowie będą musieli poradzić sobie na soirée, do którego byli sumiennie przygotowywani. Na nim to, Gwen ma bliżej poznać się z hrabią de Saint Germain, któremu wbrew powszechnym oczekiwaniom wcale nie ufa. Jej zadaniem będzie także przekonanie się o winie lub jej braku Paula i Lucy, którzy od lat są ścigani jako przestępcy i zdrajcy, zagrażający realizacji odwiecznego planu.
Część ta wprowadza kilka nowych, ciekawych postaci, nadających jej charakteru, a w wielu miejscach także i humoru. Niewątpliwym asem powieści jest Xemerius – duch demona w postaci kamiennego gargulca. To jego wypowiedzi i nieuchwytna dla wszystkich poza Gwen obecność sprawia, że prezentowane wydarzenia widzimy poprzez inny pryzmat – jego istnienie jest dopełnieniem akcji. Jest on niejako szpiegiem bohaterki, jej trzecim okiem, zdolnym wejść wszędzie tam, gdzie jego obecność z pewnością byłaby niepożądana, gdyby ktokolwiek się jej domyślał, dzięki czemu dziewczyna jest w posiadaniu informacji, których w żaden inny sposób nie mogłaby pozyskać, a które są jej niezbędne do zrozumienia sytuacji w jakiej się znalazła. Xemerius jest także jej suflerem – gdy tylko bohaterka nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości historycznej, duch spieszy jej z pomocą, prezentując kolejne postaci czy też tłumacząc niezrozumiałe słowa. Jego wsparcie jest zatem nieocenione, a jego obecność nadaje całości niewyrażalnego uroku.
Zanim jednak do tego dojdzie, bohaterowie będą musieli poradzić sobie na soirée, do którego byli sumiennie przygotowywani. Na nim to, Gwen ma bliżej poznać się z hrabią de Saint Germain, któremu wbrew powszechnym oczekiwaniom wcale nie ufa. Jej zadaniem będzie także przekonanie się o winie lub jej braku Paula i Lucy, którzy od lat są ścigani jako przestępcy i zdrajcy, zagrażający realizacji odwiecznego planu.
Część ta wprowadza kilka nowych, ciekawych postaci, nadających jej charakteru, a w wielu miejscach także i humoru. Niewątpliwym asem powieści jest Xemerius – duch demona w postaci kamiennego gargulca. To jego wypowiedzi i nieuchwytna dla wszystkich poza Gwen obecność sprawia, że prezentowane wydarzenia widzimy poprzez inny pryzmat – jego istnienie jest dopełnieniem akcji. Jest on niejako szpiegiem bohaterki, jej trzecim okiem, zdolnym wejść wszędzie tam, gdzie jego obecność z pewnością byłaby niepożądana, gdyby ktokolwiek się jej domyślał, dzięki czemu dziewczyna jest w posiadaniu informacji, których w żaden inny sposób nie mogłaby pozyskać, a które są jej niezbędne do zrozumienia sytuacji w jakiej się znalazła. Xemerius jest także jej suflerem – gdy tylko bohaterka nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości historycznej, duch spieszy jej z pomocą, prezentując kolejne postaci czy też tłumacząc niezrozumiałe słowa. Jego wsparcie jest zatem nieocenione, a jego obecność nadaje całości niewyrażalnego uroku.
Choć nie szczędzi on szczerości i nieraz gorzkiej prawdy,
jest jednocześnie pocieszycielem i wybawicielem, tryskającym humorem, a
nierzadko także i raczący innych sardonicznym uśmiechem.
Kolejną wprowadzoną postacią jest dziadek Gwen, z którym ta spotyka się w przeszłości. Liczę na to, że to on okaże się jokerem Zieleni szmaragdu.
Kolejną wprowadzoną postacią jest dziadek Gwen, z którym ta spotyka się w przeszłości. Liczę na to, że to on okaże się jokerem Zieleni szmaragdu.
Tom ów zawieszony zostaje w podobnej sytuacji co poprzedni:
gdy sytuacja uczuciowa bohaterów po raz kolejny się komplikuje, stawiając na
szali ich dotychczasowe relacje. Autorka
wierna jest stosowanym już raz rozwiązaniom fabularnym, spinając nie tylko
poszczególne tomy, ale i całą serię klamrą kompozycyjną.
Błękit szafiru pod
względem językowym utrzymany jest na podobnym poziomie, co część wcześniejsza.
Stanowią one spójną całość, tak silnie się zlewającą, że podczas czytania
książek jedna po drugiej miałam wrażenie ciągłości, nie zaś rozdzielenia na
tomy. Śladem podziału są jedynie okazjonalne i lakoniczne przypomnienia
niektórych co ważniejszych postaci i wydarzeń, rozgrywających się w Czerwieni rubinu, zwłaszcza zaś
epizodycznych, o których czytelnik mógł dotąd zapomnieć.
Jeśli więc spodobała Wams się poprzednia część i wciąż macie ochotę na kontynuowanie śledzenia losów podróżników w czasie, zachęcam Was do lektury. Poprzedni tom:
niedziela, 20 kwietnia 2014
Czerwień rubinu – Kerstin Gier
Tytuł: Czerwień rubinuSeria: Trylogia czasuAutor: Kerstin GierWydawnictwo: EgmontData wydania: 23 maja 2011ISBN: 9788323734383Ilość stron: 344Cena: 24,99
Gdy Gwendolyn kończy szesnaście lat, okazuje się, że
obdarzona została ona genem podróży w czasie. Sytuacja jest dla niej o tyle
zaskakująca, że przez całe życie do jego przejęcie przygotowywana była jej
kuzynka Charlotta. Ona to ukończyła lekcje fechtunku, gruntowny kurs historii i
kultury dawnych czasów, poznała leksykę typową dla kilku stuleci wstecz, a
także imponująco szybko opanowała języki obce i nauczyła się klasycznych tańców
i etykiety dworskiej.
Niestety, to nie ona będzie przenosić się w czasie, lecz
Gwen, która żadnej w powyższych umiejętności nie posiadła (za wyjątkiem rozmów
z duchami, których nikt poza nią nie widzi), będąc tym samym zupełnie nieprzygotowaną
do czekającego ją zadania. Co gorsza, uznana zostaje ona za spiskowca, który
zagrozić ma misji nie tylko nie kompletnym beztalenciem, ale przede wszystkim
brakiem ogłady i jakiejkolwiek chęci współpracy. Dziewczyna w oczach Mistrzów i
swojego współpodróżnika Gideona uchodzi
za wyjątkowo oporną i niezdolną do przysłużenia się wykonaniu zadania. Nikt nie
ma jednak wątpliwości, że to ją zapowiadały przepowiednie i że to jej krew
niezbędna jest do zamknięcia kręgu dwunastu.
Drugi podróżnik, Gideon, to wyjątkowo arogancki typ, który (podobnie jak wszyscy pozostali) nie ukrywa niechęci do Gwen ani ogromnego zachwytu nad Charlottą, „stworzoną do wyższych celów”. Chłopak onieśmiela jednak bohaterkę nieprzeciętną urodą, sprawiającą, że serce zaczynało jej przy nim szybciej bić. Tych dwoje będzie musiało dojść do konsensusu, by misja, którą chcąc, nie chcąc muszą wykonać wspólnie, została zwieńczona sukcesem. W interesie Gideona jest ekspresowe przygotowanie Gwen do przeskoków, w jej zaś jak najszybsze przyswojenie niezbędnej wiedzy i pozyskanie sojuszników.
Drugi podróżnik, Gideon, to wyjątkowo arogancki typ, który (podobnie jak wszyscy pozostali) nie ukrywa niechęci do Gwen ani ogromnego zachwytu nad Charlottą, „stworzoną do wyższych celów”. Chłopak onieśmiela jednak bohaterkę nieprzeciętną urodą, sprawiającą, że serce zaczynało jej przy nim szybciej bić. Tych dwoje będzie musiało dojść do konsensusu, by misja, którą chcąc, nie chcąc muszą wykonać wspólnie, została zwieńczona sukcesem. W interesie Gideona jest ekspresowe przygotowanie Gwen do przeskoków, w jej zaś jak najszybsze przyswojenie niezbędnej wiedzy i pozyskanie sojuszników.
Kerstin Gier zbudowała powieść dla nastolatków opartą na
znanym i chętnie (a przy tym gęsto) wykorzystywanym schemacie – ona nieprzygotowana
do tego, co ją czeka; on impertynencki i wyniosły, ale za to niewymownie
przystojny i onieśmielający. Razem stworzą związek niewolny od słownych
potyczek, iskrzącej wymiany zdań oraz… pocałunków, który jednak mimo
schematyzmu będzie rozwijał się dość interesująco, tym bardziej, że w moim
odczuciu intencje Gideona nie są do końca szczere, co czyni relację tej dwójki
dość niejednoznaczną.
Książka ta istnieje poza czasem i to nie tylko ze względu na
fabularne wycieczki do XVII i innych wieków, ale przede wszystkim dzięki żywej
i barwnej narracji, która wyrzuca czytelnika poza linearność i gwarantuje
zapomnienie o upływających godzinach.
Jeśli macie więc ochotę na lekką, niewymagającą, choć
angażującą emocjonalnie (na poziomie rzecz jasna płytkich uczuć – przyjemności i
ciekawości z poznawania losów bohaterów) lekturę, trylogia rozpoczęta tomem Czerwień rubinu, to coś dla Was. Nie
braknie w niej lekcji historycznych i kulturalnych, krztyny romansu, elementu
tajemnicy, pięknych kostiumów szytych na miarę, a także radości z poznawania innych niż znane nam światy.
Marzyliście o podróżach w czasie? Oto Wasza szansa!
PS Na podstawie książki film - Rubinrot.
Marzyliście o podróżach w czasie? Oto Wasza szansa!
PS Na podstawie książki film - Rubinrot.
4, chronometr, chronos, czas, czerwień, duchy, EGMONT, Kerstin Gier, kostiumy, młodzież, podróż, przeszłość, rubin, sekret, tajemnica, Trylogia czasu, uczucie, wędrówka
sobota, 19 kwietnia 2014
środa, 16 kwietnia 2014
W słusznej sprawie – Diane Chamberlain
Tytuł: W słusznej sprawie
Autor: Diane Chamberlain
Wydawnictwo: Prószyński
ISBN: 9788378397496
Ilość stron: 456
Cena: 38 zł
W latach 1929-1975 w Karolinie
Północnej wysterylizowano ponad siedem tysięcy obywateli, w ramach Programu
Sterylizacji Eugenicznej. Decyzję o podjęciu zabiegu podejmowały opiekunki
socjalne, najczęściej za zgodą prawnych opiekunów młodocianych. Wysyłając wniosek, miały dać rodzinom żyjącym
w skrajnym ubóstwie gwarancję tego, że nie pojawią się w niej kolejne
niechciane dzieci, na których wychowanie nie będzie ich stać. Program
podejrzanie przypominał nazistowskie dążenia, mające wyłonić i zachować „rasę
wyższą”, zupełnie eliminując słabszą. Osoby, które kwalifikowały się do
zabiegu, były najczęściej ubogimi, nieświadomymi swoich praw nastolatkami, z „upośledzeniem”
lub „ograniczeniem” umysłowym (w celu jego wykrycia przeprowadzano test IQ,
gdzie wynik poniżej 70 predysponował do zabiegu), a często także i cierpiące na
epilepsję lub inne choroby, mogące być przekazywane następnym pokoleniom.
Sterylizacji poddawano zarówno chłopców jak i dziewczęta, zazwyczaj nie dość,
że nie pytając ich o zgodę, to jeszcze ukrywając przez nimi informacje o
odbytym zabiegu. Powszechnie uznawano, że w interesie dobra publicznego leży
eliminowanie wszelkiego ewentualnego potomstwa, którego przyszłość nie będzie
rysowała się w jasnych barwach. Prawdopodobnie wielu pracowników socjalnych
żywiło przekonanie o niesieniu pomocy i dobrodziejstwa, niestety wielu z nich
dopuszczało się nadużyć.
Wśród nich nie znalazła się Jane – jedna z głównych bohaterek najnowszej powieści Diane Chamberlain, uznawanej w Polsce za jedną z najlepiej charakteryzujących ludzkie losy autorek.
Jane Forrester to dwudziestodwuletnia młoda mężatka, której nie w głowie wstąpienie do Ligi Żon i potulne dbanie o mieszkanie pod nieobecność małżonka-pediatry, mimo że ten chętnie widziałby ją właśnie w takiej roli i nie w smak mu jej inne zapędy. Choć czasy, w których żyje (lata 60-te) i doskonała sytuacja materialna nie zmuszały jej do podjęcia pracy zarobkowej, jej wielkim pragnieniem było niesienie pomocy innym – właśnie jako pracownica socjalna, co wybitnie nie podobało się Robertowi, co rusz podważającemu sensowność jej zachowania, które – w jego przekonaniu – przynosiło wstyd całej rodzinie, sugerując jakoby im się nie powodziło. Należy pamiętać, że rzeczywistość lat sześćdziesiątych wciąż była czasem dominacji patriarchatu w klasycznym wydaniu: mąż pracował, żona dbała o dom i opiekowała się gromadką dzieci. Robert jednak, w przeciwieństwie do wielu swoich kolegów przyzwalających na pasje swoich ukochanych, nie dość, że traktował żonę jako własność, która ma się przy nim dobrze prezentować i niewiele odzywać, to jeszcze na siłę pragną ją wtłoczyć w ramy swoich wyobrażeń o idealnej kobiecie i z pogardą wypowiadał się o innych, którym nie wiodło się tak dobrze jak jemu. W jego krwi obok bufonowatości i ważniactwa płynął rasizm, co sprawiało, że nie był w stanie pogodzić się z tym z kim i w jakich warunkach pracuje jego żona – w jego przekonaniu istnieli bowiem ludzie równi i równiejsi. Nie on jest jednak w powieści najważniejszy.
Wśród nich nie znalazła się Jane – jedna z głównych bohaterek najnowszej powieści Diane Chamberlain, uznawanej w Polsce za jedną z najlepiej charakteryzujących ludzkie losy autorek.
Jane Forrester to dwudziestodwuletnia młoda mężatka, której nie w głowie wstąpienie do Ligi Żon i potulne dbanie o mieszkanie pod nieobecność małżonka-pediatry, mimo że ten chętnie widziałby ją właśnie w takiej roli i nie w smak mu jej inne zapędy. Choć czasy, w których żyje (lata 60-te) i doskonała sytuacja materialna nie zmuszały jej do podjęcia pracy zarobkowej, jej wielkim pragnieniem było niesienie pomocy innym – właśnie jako pracownica socjalna, co wybitnie nie podobało się Robertowi, co rusz podważającemu sensowność jej zachowania, które – w jego przekonaniu – przynosiło wstyd całej rodzinie, sugerując jakoby im się nie powodziło. Należy pamiętać, że rzeczywistość lat sześćdziesiątych wciąż była czasem dominacji patriarchatu w klasycznym wydaniu: mąż pracował, żona dbała o dom i opiekowała się gromadką dzieci. Robert jednak, w przeciwieństwie do wielu swoich kolegów przyzwalających na pasje swoich ukochanych, nie dość, że traktował żonę jako własność, która ma się przy nim dobrze prezentować i niewiele odzywać, to jeszcze na siłę pragną ją wtłoczyć w ramy swoich wyobrażeń o idealnej kobiecie i z pogardą wypowiadał się o innych, którym nie wiodło się tak dobrze jak jemu. W jego krwi obok bufonowatości i ważniactwa płynął rasizm, co sprawiało, że nie był w stanie pogodzić się z tym z kim i w jakich warunkach pracuje jego żona – w jego przekonaniu istnieli bowiem ludzie równi i równiejsi. Nie on jest jednak w powieści najważniejszy.
Choć już po pierwszej rozmowie przełożeni Jane zwrócili uwagę, że jest ona dziewczyną zbyt wrażliwą i empatyczną, by mogła dać sobie radę z surowymi przepisami bez nadmiernego angażowania się w życie swoich podopiecznych, dali jej szansę na pracę. Choć trwała ona bardzo krótko, wywróciła do góry nogami nie tylko życie rodzin, nad którymi miała pieczę, ale też wprowadziła ogromny chaos do biura, jawnie sprzeciwiając się polityce przymusowej kastracji.
Jane szczególnie zaangażowała się w relacje z rodziną Hartów: Nonny, Ivy, Mary
Ellą oraz Williamem, zwanym Dzidziusiem. Bardzo szybko zawiązała nić szczególnej
przyjaźni z Ivy, której losami żywo się interesowała i z którą mimo różnic społecznych połączyła ją wspólnota doświadczeń. W odróżnieniu od poprzednich pracowników
socjalnych, ta zachęcała do zwierzeń i była szczerze zaciekawiona historiami
dziewczyny, z której opowieści dowiadywała się między wierszami znacznie
więcej, niż z wywiadu, do którego przeprowadzania szkoliły ją podręczniki. Jane
wykazała się upodobaniem do nietypowych i
nieregulaminowych zachowań: po godzinach pracy spełniła marzenie nastolatek, cierpliwie
słuchała zwierzeń Ivy, dzieliła się z nią swoim doświadczeniem, okazywała
szczerą troskę o dobro jej i całej rodziny. Niestety, zbytnia poufałość
sprowokowała szereg problemów w pracy, zwłaszcza gdy Jane zdecydowała się na
wyjawienie Ivy i Mary Elli prawdy o zabiegu na, jak sądziły, „rostek”. Kobieta
uważała, że mają one prawo wiedzieć, co się z nimi dzieje, bez względu na to
czy Ośrodek Socjalny uzna je za nierozumne i niezdolne do pojęcia idei
sterylizacji i jej pozytywnych konsekwencji.
Choć droga, którą wybrała bohaterka
nie była łatwa i przysporzyła jej wiele cierpienia, stała się głosem sprzeciwu
wobec społecznego przyzwolenia na bezprawną segregację i decydowanie o losach
nastolatek, pozbawianych prawa do wyboru, a nawet wiedzy.
Jane swoim buntem uratowała godność niejednej istoty, a mnie jako czytelnikowi dodała odwagi do sprzeciwiania się niesprawiedliwości, nawet kosztem wyjścia z własnej strefy komfortu.
Chamberlain po raz kolejny
wykazała się niezwykłą drobiazgowością i troską o szczegóły. Zadbała o to, by
język bohaterów różnił się, w zależności od ich wykształcenia, pokazała
przepaść dzielącą ludzi, będących pod opieką ośrodków socjalnych a śmietanki
towarzyskiej tamtych czasów. Zatroszczyła się również o doskonałe
sportretowanie postaci, nękanych różnymi trudnościami i wątpliwościami,
różniące się charakterami, co zostało precyzyjnie wyostrzone, ale złączone
jednym: człowieczeństwem.
Trudna tematyka po raz kolejny poddaje w wątpliwość wiele naszych poglądów, zmusza do przedefiniowania pojęć, burzy hierarchię i na nowo ją ustanawia. Emocji towarzyszących lekturze nie sposób oddać słowami, które nie trąciłyby banałem i truizmem. Wystarczy powiedzieć, że takich przeżyć i refleksji, jak teksty Chamberlain nie dostarcza mi dziś wiele tekstów kultury. Autorka nie stara się bowiem wpisać w rwący nurt popkultury, ślepo idąc za trendami, lecz konsekwentnie wyznacza własną ścieżkę, mnogą od zakrętów i zawirowań, znaków stopu i bolesnych doświadczeń, które wpijają się w nasze głowy niczym uciążliwy kamyk w stopę, a przez to wartościową i wyróżniającą się na tle innych, otwierającą pole do dyskusji mocno rozwijających wrażliwość.
Trudna tematyka po raz kolejny poddaje w wątpliwość wiele naszych poglądów, zmusza do przedefiniowania pojęć, burzy hierarchię i na nowo ją ustanawia. Emocji towarzyszących lekturze nie sposób oddać słowami, które nie trąciłyby banałem i truizmem. Wystarczy powiedzieć, że takich przeżyć i refleksji, jak teksty Chamberlain nie dostarcza mi dziś wiele tekstów kultury. Autorka nie stara się bowiem wpisać w rwący nurt popkultury, ślepo idąc za trendami, lecz konsekwentnie wyznacza własną ścieżkę, mnogą od zakrętów i zawirowań, znaków stopu i bolesnych doświadczeń, które wpijają się w nasze głowy niczym uciążliwy kamyk w stopę, a przez to wartościową i wyróżniającą się na tle innych, otwierającą pole do dyskusji mocno rozwijających wrażliwość.
wtorek, 15 kwietnia 2014
Mroczne umysły - Alexandra Bracken
Tytuł: Mroczne umysły
Autor: Alexandra Bracken
Wydawnictwo: Otwarte
ISBN: 9788375150476
Ilość stron: 456
Cena: 36,90 zł
Podczas gdy w naszym kraju wskaźnik przyrostu naturalnego
spada, za zachodnią granicą – w potężnej Ameryce – panuje kryzys i rząd postanowił pozbywać się
dzieci, w ich mniemaniu zagrażające mocarstwu.
Po wstępnej selekcji, na której przydzielano poszczególne
osoby do grup Zielonych, Niebieskich, Żółtych, Pomarańczowych i Czerwonych,
bohaterowie trafiali do tzw. obozów rehabilitacyjnych. W powszechnej opinii
utrzymywało się przekonanie, że dziecko kończące dziesiąty rok życia musi
zostać tam zesłane, by ktoś mógł sprawować kontrolę nad jego mrocznym umysłem,
którego moce właśnie się uaktywniały. W
związku z tym, wielu młodych ludzi, gdy tylko osiągało ten wiek i przejawiało
zdolności Psi – znikało. Rodzicom wmawiano, że to groźna choroba OMNI - ostra
młodzieńcza neurodegeneracja idiopatyczna, dziesiątkująca kraj.
Jedną z osób wysłanych do obozu była Ruby – dziewczyna, będąca w mocy wpływać na myśli i chcenia innych, wdzierać się do ich umysłów, przeglądać wspomnienia, a także zupełnie je wymazywać. Podczas selekcji ukryła swoje zdolności, by zamiast do Pomarańczowych zostać skierowaną do Zielonych – była to jej jedyna szansa na przetrwanie. Jak się okazało, oprócz niej, przeżył tylko jeden przedstawiciel jej „rasy”. Dziewczyna dokłada wszelkich starań, by zbiec z obozu i dotrzeć do Uciekiniera - Pomarańczowego, który – ma nadzieję – nauczy ją panowania nad swoimi umiejętnościami.
Jedną z osób wysłanych do obozu była Ruby – dziewczyna, będąca w mocy wpływać na myśli i chcenia innych, wdzierać się do ich umysłów, przeglądać wspomnienia, a także zupełnie je wymazywać. Podczas selekcji ukryła swoje zdolności, by zamiast do Pomarańczowych zostać skierowaną do Zielonych – była to jej jedyna szansa na przetrwanie. Jak się okazało, oprócz niej, przeżył tylko jeden przedstawiciel jej „rasy”. Dziewczyna dokłada wszelkich starań, by zbiec z obozu i dotrzeć do Uciekiniera - Pomarańczowego, który – ma nadzieję – nauczy ją panowania nad swoimi umiejętnościami.
W dystopijny świat spod pióra Alexandry Bracken –
młodziutkiej autorki, okupującej listy bestsellerów – wkradają się oczywiście
elementy ocieplające trudną rzeczywistość. Są to wartości, które mimo wszelkich
systemowych potworności przetrwały w niektórych jednostkach: bezinteresowność,
życzliwość, szczera troska, przyjaźń, serdeczność, pomocność i oczywiście
miłość. Istnienie tych abstrakcyjnych pojęć wciąż daje nadzieję na zmianę i nie
pozostawia czytelnika z wrażeniem skrajnego pesymizmu i bezsensu. Choć Ruby,
stanowiąca silną, choć nieumiejętnie posługującą się swoimi zdolnościami
dziewczynę, spotyka na swojej drodze postaci przeróżne, najczęściej zaś łowców lub
przywódców organizacji, pragnących wykorzystać jej moce dla własnych celów,
wciąż nie traci kiełkującej w niej ufności do innych. Dzięki niej udaje jej się
nawiązać relacje z Liamem, Zu, Pulpetem, w których podobnie jak w niej, ocalało
człowieczeństwo i pragnienie dobra.
Choć pomysł na fabułę innowacyjny nie był, dzięki
umiejętności autorki do budowania dynamiki i obrazowego przedstawiania kolejnych
wydarzeń, zyskał on na mocy oddziaływania. Odświeżona została tu idea świata, w
którym to dzieci muszą zawalczyć o przyszłość i to one stanowią zagrożenie,
przede wszystkim poprzez łatwość ulegania manipulacjom i nieposkromioną naiwność.
Dobra realizacja znanych już z wcześniejszych tekstów kultury motywów sprawiła, że książka ta szturmem wbiła się na listy bestsellerów.
Dobra realizacja znanych już z wcześniejszych tekstów kultury motywów sprawiła, że książka ta szturmem wbiła się na listy bestsellerów.
Mroczne umysły to
test pop, zawierający wszystkie elementy, mogące przykuć uwagę nastolatków, do
których jest adresowany: chłopcy znajdą w niej sztafaż sensacyjny, dziewczyny
zaś z pewnością ucieszą się z wątku miłosnego – oczywiście trójkąta
uczuciowego, który wpłynie na przebieg wydarzeń wyższych rangą.
Bohaterowie Bracken to postaci dynamiczne: zwłaszcza Ruby, która z dziewczyny nieporadnej szybko przemienia się w samoświadomą posiadaczkę zdolności, mogących zarówno nieść ochronę jak i siać zniszczenie. Jej przemiana nie jest jednak szokująca dla czytelnika. W przestrzeni, w której do metamorfozy dochodzi, jest ona niemalże niezauważalna: wydaje się wręcz, że bohaterka nie jest w stanie niczego się nauczyć i wszelkie jej próby spełzają na niczym. Dopiero po zmianie otoczenia i przeciwnika, ujawnia się jak wiele udało jej się osiągnąć.
Tym, co mnie zawiodło było bardzo pobieżne potraktowanie sytuacji w obozach – tak naprawdę niewiele wiemy o tym, to tam się działo, bowiem bohaterce niemalże natychmiast udaje się z Thurmond zbiec. Szkoda – brakuje nam naświetlenia sytuacji z perspektywy więźniów. Nie wiedząc czego doświadczali, pozostajemy jedynie w sferze domysłów i niedopowiedzeń. Podobnie sprawa samej choroby – jest i tyle. Skąd się wzięła, dlaczego władze zareagowały na nią tak dramatycznie? Odpowiedzi na te pytania nie znajdziemy, co powoduje spory niedosyt już na samym początku, a tym samym ustawia nasz odbiór lektury.
Bohaterowie Bracken to postaci dynamiczne: zwłaszcza Ruby, która z dziewczyny nieporadnej szybko przemienia się w samoświadomą posiadaczkę zdolności, mogących zarówno nieść ochronę jak i siać zniszczenie. Jej przemiana nie jest jednak szokująca dla czytelnika. W przestrzeni, w której do metamorfozy dochodzi, jest ona niemalże niezauważalna: wydaje się wręcz, że bohaterka nie jest w stanie niczego się nauczyć i wszelkie jej próby spełzają na niczym. Dopiero po zmianie otoczenia i przeciwnika, ujawnia się jak wiele udało jej się osiągnąć.
Tym, co mnie zawiodło było bardzo pobieżne potraktowanie sytuacji w obozach – tak naprawdę niewiele wiemy o tym, to tam się działo, bowiem bohaterce niemalże natychmiast udaje się z Thurmond zbiec. Szkoda – brakuje nam naświetlenia sytuacji z perspektywy więźniów. Nie wiedząc czego doświadczali, pozostajemy jedynie w sferze domysłów i niedopowiedzeń. Podobnie sprawa samej choroby – jest i tyle. Skąd się wzięła, dlaczego władze zareagowały na nią tak dramatycznie? Odpowiedzi na te pytania nie znajdziemy, co powoduje spory niedosyt już na samym początku, a tym samym ustawia nasz odbiór lektury.
Choć pierwsza połowa jest nieco chaotyczna, posiadająca
wiele elementów niejasnych, a przez to momentami nużących dla czytelnika, który
brnie przez nią opornie, po przekroczeniu bariery nudy (w okolicach końca) zaczyna
się prawdziwie emocjonalna przygoda, przekreślająca wcześniejszą nijakość.
Wydarzenia piętrzą się jak stosy kserówek przy biurku sumiennego studenta, a każde
ich delikatne naruszenie sprawia, że całość podążą w przeróżnych kierunkach.
Autorka decyduje się na kompozycję otwartą zapowiadającą kolejny tom, jest to
jednak wybór, który stanowi jednocześnie układ klamrowy – wydarzenie, kończące
pierwszą część jest zwielokrotnionym i przeniesionym na innego lustrzanym
odbiciem tego, co zdarzyło się na początku.
Mimo kilku mankamentów, z wielką chęcią sięgnę po drugi tom,
mając nadzieję na wypełnienie luk i emocjonujący ciąg dalszy.
poniedziałek, 14 kwietnia 2014
Kto to być może o tej porze? – Lemony Snicket
Tytuł: Kto to być może o tej porze?
Cykl: Seria niewłaściwych pytań
Autor: Lemony Snicket
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788323770435
Ilość stron: 264
Cena: 24,99
Drodzy, oto przed Wami kolejny cykl sygnowany nazwiskiem Snicket. Tym razem,
zamiast niefortunnych zdarzeń, czekają Was niewłaściwe pytania – zadawane z
podobną częstotliwością z jaką w poprzedniej serii kumulowały się wydarzenia
feralne.
Bohater to, jak można przypuszczać, „ja” sylleptyczne autora,
co w dużej mierze ustawia nasz sposób odbioru tekstu. Odtąd traktujemy bohatera
nie tylko jako rzeczywiste odbicie autora, ale też jako jego fikcyjno-powieściową
realizację czy też jego chcenie, a kto wie – może i ukryte fantazje.
Lemony-narrator a jednocześnie główna postać odebrał dość nietypowe wykształcenie. Po ukończeniu szkoły miał oddać się w ręce jednego z pięćdziesięciu dwóch mistrzów. Wybrał S. Teodorę Markson – kobietę plasującą się na ostatnim miejscu rankingu. Jej pozycja miała zapewnić chłopakowi pokątne, obok terminowania, realizowanie zadania o wiele większej rangi. Niespostrzeżenie jednak wikła się on w ciąg zdarzeń odpychających go od jego głównej linii działania, a przy tym – jak to u Snicketa – niezwykłych. Wraz ze swoją Mistrzynią zostaje zaangażowany do przywrócenia (nie)skradzionej Bombinującej Bestii (stworzenie mitologiczne; ni to koń, ni to rekin) jej prawowitym właścicielom. Nie wiadomo jednak czy wrogowie rodziny to nie czasem jej przyjaciele ani czy figurka naprawdę została porwana, czy może jedynie zapomniana. Powiecie – niezły chaos! I będziecie mieć rację. Nie łudźcie się jednak, że na tym sprawa się kończy, bowiem zaangażowani w nią będą nie tylko mała dziewczynka, wynajęta aktorka, lokaj czy rodzeństwo taksówkarzy, ale też cała gama innych postaci, stanowiących przekrój przedziwnych mieszkańców przedziwnej miejscowości – Splamionego Nadmorskiego, które od dawna nie znajduje się już nad morzem, a które wciąż trudni się pozyskiwaniem atramentu od zastraszanych meduz, lecz niestety- chylące się ku upadkowi.
Lemony-narrator a jednocześnie główna postać odebrał dość nietypowe wykształcenie. Po ukończeniu szkoły miał oddać się w ręce jednego z pięćdziesięciu dwóch mistrzów. Wybrał S. Teodorę Markson – kobietę plasującą się na ostatnim miejscu rankingu. Jej pozycja miała zapewnić chłopakowi pokątne, obok terminowania, realizowanie zadania o wiele większej rangi. Niespostrzeżenie jednak wikła się on w ciąg zdarzeń odpychających go od jego głównej linii działania, a przy tym – jak to u Snicketa – niezwykłych. Wraz ze swoją Mistrzynią zostaje zaangażowany do przywrócenia (nie)skradzionej Bombinującej Bestii (stworzenie mitologiczne; ni to koń, ni to rekin) jej prawowitym właścicielom. Nie wiadomo jednak czy wrogowie rodziny to nie czasem jej przyjaciele ani czy figurka naprawdę została porwana, czy może jedynie zapomniana. Powiecie – niezły chaos! I będziecie mieć rację. Nie łudźcie się jednak, że na tym sprawa się kończy, bowiem zaangażowani w nią będą nie tylko mała dziewczynka, wynajęta aktorka, lokaj czy rodzeństwo taksówkarzy, ale też cała gama innych postaci, stanowiących przekrój przedziwnych mieszkańców przedziwnej miejscowości – Splamionego Nadmorskiego, które od dawna nie znajduje się już nad morzem, a które wciąż trudni się pozyskiwaniem atramentu od zastraszanych meduz, lecz niestety- chylące się ku upadkowi.
Lemony Snicket-autor tomem Kto to być może o tej porze? otwiera całkiem nowy cykl – Serię niewłaściwych pytań –
zapowiadający się rewelacyjnie! Pierwsza część to prawdziwy koktajl wydarzeń,
na który składa się szczypta tajemnicy, odrobina obyczajówki, duża porcja
sensacji i wreszcie - w roli pysznej pianki wieńczącej cały napój – smakowita doza
humoru, którą będziemy spijać drobnymi łyczkami, delektując się niezrównanym smakiem.
Polecam! Lemony Snicket w świetnej formie! Seth – autor ilustracji – w równie wybornej.