Tytuł: Miód na serce
Tytuł oryginału: The Wedding Bees
Miód na serce to jedna z
najcieplejszych, najbardziej podnoszących na duchu i radosnych książek jakie
czytałam w ostatnim czasie. Już sama jej okładka przyciąga wzrok i wprowadza w
fantastyczny nastrój. Kolorystyka doskonale oddaje to, co znajdziemy w środku –
dobroć, serdeczność, promienność, troskliwość, słodycz zamknięta w słoiku miodu
i… słońce. Ta opowieść to prawdziwe antidotum na wszystkie smutku. Utrzymana w
lekkim, pogodnym tonie staje się z miejsca największą radością dnia i prawdziwym
wytchnieniem.
Sugar to trzydziestosześciolatka,
która wiele lat temu uciekła sprzed ołtarza, skazując się na utratę kontaktu z
rodziną. Od tamtej pory przemierza cały świat wraz ze swoimi pszczołami, które odziedziczyła
po ukochanym dziadku i które teraz decydują o ich kolejnych miejscach zamieszkania.
To dzięki ich interwencji bohaterka nie
uwikłała się w związek bez przyszłości i to one dają jej radość życia. Brzmi
szalenie? Być może, ale gdy zagłębicie się w lekturę, dostrzeżecie, że w tym
szaleństwie jest metoda:)
Sugar „Honey” Wallace jest taka jak jej imię – słodka, urocza i nade wszystko – dobra oraz cechująca się niezwykłą kulturą osobistą. Niemalże każdy dzień jest dla niej okazją do niesienia innym pomocy i wprowadzania w ich życie słońca. Wszędzie gdzie pojawi się kobieta natychmiast dzieją się niespodziewane rzeczy: godzą się odwieczni wrogowie, w miejsce uszczypliwości pojawia się życzliwość, ludzie odnajdują sens życia, zdobywają się na odwagę w walce o własne szczęście i radość. Gdy bohaterka stawia swoje pierwsze kroki w Nowym Jorku, niemal natychmiast trafia na staruszka, któremu potrzebna jest pomoc. W wyniku splotu okoliczności poznaje wówczas Theo Fitzgeralda– Szkota, który raz spoglądając jej w oczy od razu wiedział, że jest kobietą, na którą czekał całe życie i nie zawahał się jej tego powiedzieć, budząc jedynie konsternację. Sugar jest bowiem kobietą zranioną, która na zawsze postanowiła zablokować się na miłość. Theo jednak jest nieugięty, a i jej pszczoły mają w jego sprawie wiele do powiedzenia…:)
Sugar „Honey” Wallace jest taka jak jej imię – słodka, urocza i nade wszystko – dobra oraz cechująca się niezwykłą kulturą osobistą. Niemalże każdy dzień jest dla niej okazją do niesienia innym pomocy i wprowadzania w ich życie słońca. Wszędzie gdzie pojawi się kobieta natychmiast dzieją się niespodziewane rzeczy: godzą się odwieczni wrogowie, w miejsce uszczypliwości pojawia się życzliwość, ludzie odnajdują sens życia, zdobywają się na odwagę w walce o własne szczęście i radość. Gdy bohaterka stawia swoje pierwsze kroki w Nowym Jorku, niemal natychmiast trafia na staruszka, któremu potrzebna jest pomoc. W wyniku splotu okoliczności poznaje wówczas Theo Fitzgeralda– Szkota, który raz spoglądając jej w oczy od razu wiedział, że jest kobietą, na którą czekał całe życie i nie zawahał się jej tego powiedzieć, budząc jedynie konsternację. Sugar jest bowiem kobietą zranioną, która na zawsze postanowiła zablokować się na miłość. Theo jednak jest nieugięty, a i jej pszczoły mają w jego sprawie wiele do powiedzenia…:)
Bardzo podobało mi się
wykorzystanie motywu pszczół – naznaczając je funkcją doradców i przewodników,
autorce udało się przekazać sporo wiedzy o tych niezwykle pożytecznych owadach.
Wyposażając je w wiele cech ludzkich ukazała ich przydatność dla człowieka i mnogość
zadań, przed którymi stoją, a także ich przyzwyczajenia oraz potrzeby. Świetny
dodatek edukacyjny, będący wisienką na torcie tej błyskotliwej, zabawnej i ujmującej opowieści o ludzkiej dobroci i korzyściach płynących z grzeczności. Akcja
jest miarowa, spokojna, bez żadnych zwrotów, ale przy tym tak niezwykle
wciągająca, że nie sposób porzucić lektury na rzecz innych zajęć.
Czytanie tej historii przypomina
picie ulubionej herbaty – smak i ciepło powolutku rozchodzą się po całym
organizmie, zapewniając doskonałe samopoczucie. Barwna plejada postaci jest zaś
niczym miód, który właśnie przy okazji tej książki powinniśmy do gorącego
napoju dodać.
Choć Sarah-Kate Lynch była mi do tej pory autorką nieznaną, od tej pory będę sięgała po jej książki w ciemno! Jej narracja jest niewymuszona, lekka, czytając, ma się wrażenie unoszenia się nad ziemią. Rewelacyjne odprężenie po ciężkim dniu. Tytuł tej książki to jej kwintesencja – jest prawdziwym miodem na serce.
Całkowicie mnie zauroczyła! I
uwierzcie – nawet jeśli nie przepadacie za romansami, ta książka Was uwiedzie. Nie
spodziewałam się tak przyjemnie spędzonych dni i bez wahania będę tę arcyuroczą
opowieść proponować wszystkim znajomym, bez względu na ich dotychczasowe
upodobania czytelnicze. Stanowi ona bowiem idealny przykład lektury krzepiącej,
podnoszącej na duchu, a przy tym propagującej dobre maniery, grzeczność i
łagodność w świecie zwulgaryzowanym i agresywnym. Czytając ją, miałam wrażenie,
jakby ktoś bardzo bliski poklepywał mnie po plecach – to historia, z której
promieniują jedynie pozytywne emocje. Gorąco polecam!
5, dobroć, miłość, miód, Nowy Jork, optymizm, pomoc, powieść obyczajowa, przyjaźń, pszczoły, radość, rodzina, Sarah-Kate Lynch, troska, uczucie, Wydawnictwo Prószyńki i S-ka