Vietato fumare znaczy zakaz palenia. Nietypowy tytuł, prawda? Jak
wiadomo jednak, dla Artura Andrusa nie
ma na tym świecie nic dziwnego, co nie mogłoby stać się chwytliwe i godne
uwagi oraz głębszego namysłu.
Chciałoby się powiedzieć – jaki tytuł, taka książka i byłaby to prawda. Publikacja ta bowiem jest kotłem rozmaitości, kiermaszem kuriozów i (o, tak, Panie Arturze) festiwalem humoru.
Chciałoby się powiedzieć – jaki tytuł, taka książka i byłaby to prawda. Publikacja ta bowiem jest kotłem rozmaitości, kiermaszem kuriozów i (o, tak, Panie Arturze) festiwalem humoru.
Pochyla się autor nad
błahostkami, rozkłada je na części pierwsze, analizuje, dogłębnie bada i wyniki
swej sekcji podaje nam, biednym
czytelnikom, którzy już na etapie zbierania materiałów duszą się ze śmiechu. Zaduma
nad codziennością – oto praca najcięższa, przez autora wykonywana tak
skrupulatnie, że nie sposób się nad jego zachwytami nie… zachwycić. Ot tak, po
prostu. Zwraca on bowiem uwagę zarówno na to, co i mnie nurtuje (chociażby
zmiana znaczeń wyrazów – z festiwalem na czele), a więc staje się bliskie oraz
interesujące, a także nad tym, na co nie zwracam uwagi w codziennej gonitwie, a
co po bliższym spojrzeniu okazuje się nader frapujące!
Autor rozśmieszał mnie raz po raz
celnością spostrzeżeń, bystrością i błyskiem inteligencji. To, co wielu ludziom
umyka, dla niego stanowi materiał do drobiazgowej analizy. Słusznie obśmiewa on
absurdy codzienności, tworzy swoje przezabawne teksty piosenek, które nierzadko
nuciłam pod nosem w czasie lektury.
Piłem w Spale, spałem w Pile towarzyszyło mi wręcz nieustannie! Co przedziwne, książka ta stanowi jednocześnie odskocznię do codzienności (wszak pozwala się wyłączyć, zresetować, pobawić) jak i głębokie nad nią zamyślenie, bowiem to właśnie ona stanowi kręgosłup wszelkich refleksji, staje się źródłem i przyczyną rozważań, prowadzących do częstokroć arcyśmiesznych wniosków i podsumowań. Ach te słowne skojarzenia, ach te zabawy językiem! Cudo!
Piłem w Spale, spałem w Pile towarzyszyło mi wręcz nieustannie! Co przedziwne, książka ta stanowi jednocześnie odskocznię do codzienności (wszak pozwala się wyłączyć, zresetować, pobawić) jak i głębokie nad nią zamyślenie, bowiem to właśnie ona stanowi kręgosłup wszelkich refleksji, staje się źródłem i przyczyną rozważań, prowadzących do częstokroć arcyśmiesznych wniosków i podsumowań. Ach te słowne skojarzenia, ach te zabawy językiem! Cudo!
Śmiechom i chichom nie było końca. Co się ludzie na mnie,
tłumiącą wybuchy niekontrolowanego chichotu, w autobusie gapili, to moje. Stałam
się obiektem zainteresowania i to dzięki Andrusowi – kto by pomyślał! Może i ja
skuszę się na wysłanie jakiegoś przedziwnego prezentu z okazji zbliżających się
świąt, o którym później przeczytam/usłyszę?:)
Wszystkie podróże umilone przez autora zaliczam jednocześnie do najbardziej przyczyniających się do bólów brzucha w historii. Jedziecie do stresującej pracy? Przed Wami trudny dzień, masa wyzwań, stosy papierów do wypełnienia? Vietato fumare pod pachę i wszystko stanie się prostsze – obiecuję!:) Ja bawiłam się przednio.
Wszystkie podróże umilone przez autora zaliczam jednocześnie do najbardziej przyczyniających się do bólów brzucha w historii. Jedziecie do stresującej pracy? Przed Wami trudny dzień, masa wyzwań, stosy papierów do wypełnienia? Vietato fumare pod pachę i wszystko stanie się prostsze – obiecuję!:) Ja bawiłam się przednio.
Źródło grafiki: http://www.marbaro.it/cartello-vietato-fumare.asp
Andrus jest genialny,ale powiem szczerze,że ta część juz troszkę mnie znudziła. Biorąc pod uwage,że pierwszy tom jest dużo większy. I chyba juz się nasyciłam.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej pozycji, ale bardzo mnie zainteresowałaś :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam go :)
OdpowiedzUsuńMuszę sobie ją kupić :)
Pierwsze słyszę o tej książce, a z tego, co piszesz, warto po nią sięgnąć. Zaraz zapiszę sobie tytuł.
OdpowiedzUsuń