Złoto głupców, stanowi trzeci tom cyklu stworzonego przez Philippę
Gregory, którego akcja sięga czasów średniowiecza i dotyczy losów młodych
podróżników, wrzuconych tym razem w rzeczywistość Wenecji tętniącej rytmami
karnawałowej zabawy.
Ten szczególny czas w roku to dla mieszkańców miasta na wodzie okres trudny, w którym drastycznie wzrasta przestępczość – mniejszego i większego kalibru. Ludzie skryci za typowymi dla karnawału maskami pozwalają sobie na więcej, licząc na to, że nie zostaną rozpoznani i obarczeni sankcjami. Z większą niż w pozostałe miesiące roku swobodą kradną, mordują, donoszą i spekulują.
Ten szczególny czas w roku to dla mieszkańców miasta na wodzie okres trudny, w którym drastycznie wzrasta przestępczość – mniejszego i większego kalibru. Ludzie skryci za typowymi dla karnawału maskami pozwalają sobie na więcej, licząc na to, że nie zostaną rozpoznani i obarczeni sankcjami. Z większą niż w pozostałe miesiące roku swobodą kradną, mordują, donoszą i spekulują.
Luca, Frezie, Izolda, Iszrak i
brat Piotr w Wenecji jako Zakon Ciemności mają zbadać sprawę fałszerstwa złotych
monet – wartość nobli wzrasta bowiem z dnia na dzień, a ich pochodzenie jest co
najmniej niepewne.
Podczas swojego dochodzenia, bohaterowie natrafiają na grupę alchemików, którzy twierdzą, że ledwie parę chwil dzieli ich od odkrycia tajemnicy kamienia filozoficznego, a co za tym idzie pozyskania zdolności tworzenia złota z każdego materiału, jak i sekretu nieśmiertelności. Tłoczone przez nich monety zalewają miasto, pozornie wpływając na jego bogactwo.
Podczas swojego dochodzenia, bohaterowie natrafiają na grupę alchemików, którzy twierdzą, że ledwie parę chwil dzieli ich od odkrycia tajemnicy kamienia filozoficznego, a co za tym idzie pozyskania zdolności tworzenia złota z każdego materiału, jak i sekretu nieśmiertelności. Tłoczone przez nich monety zalewają miasto, pozornie wpływając na jego bogactwo.
Świat pokus, przepychu i grzechu
to właśnie rzeczywistość kreślona przez Gregory, która choć piękna, to jednak zwodnicza
– wszelkie pragnienia zdają się być w niej jedynie sennymi marami, a
bohaterowie miasta z łatwością dają się omamić i zwieść pozorom. Każdy
mieszkaniec miasta zakłada maski – często jedynie symbolicznie – korzystając z
karnawału w dwójnasób: bawiąc się i wzbogacając na nieuwadze innych.
Czytelnik dołącza w ten korowód
tajemnic i zagadek, balansując pomiędzy fikcją literacką a faktami
historycznymi, które przefiltrowane przez wyobraźnię pisarki, stały się
podwaliną do stworzenia tej opowieści – z tomu na tom coraz bardziej
wciągającej. Gregory jak chyba żaden inny autor powieści popularnych, nie
potrafi tak zainspirować do zainteresowania się historią – jej książki stają
się jedynie impulsem do dalszych indywidualnych poszukiwań odpowiedzi na to, co
zdołało nas zaintrygować.
Niejako między wierszami wspomina o stosunkach między katolikami a potęgą osmańską, sugeruje jakie zależności finansowe rządziły tą relacją, jak była budowana; pokazuje świat kobiet od podszewki: co mogły, czego wciąż im zabraniano, jak zmieniało się to podczas karnawału, w jaki sposób szanowane panie dbały wzajemnie o swoją reputację, jak zapewniały sobie alibi; kreśli sytuację podróżników i ich przywileje; gdzieniegdzie wspomina o tym, co się jadło, czym się płaciło, jak się ubierano. Gregory tak zmyślnie wplata fakty do swojej opowieści, że czytelnik niejednokrotnie nawet nie zdaje sobie sprawy, że właśnie bezboleśnie został uraczony ciekawostką historyczną, której być może na próżno szukałby w podręcznikach.
Niejako między wierszami wspomina o stosunkach między katolikami a potęgą osmańską, sugeruje jakie zależności finansowe rządziły tą relacją, jak była budowana; pokazuje świat kobiet od podszewki: co mogły, czego wciąż im zabraniano, jak zmieniało się to podczas karnawału, w jaki sposób szanowane panie dbały wzajemnie o swoją reputację, jak zapewniały sobie alibi; kreśli sytuację podróżników i ich przywileje; gdzieniegdzie wspomina o tym, co się jadło, czym się płaciło, jak się ubierano. Gregory tak zmyślnie wplata fakty do swojej opowieści, że czytelnik niejednokrotnie nawet nie zdaje sobie sprawy, że właśnie bezboleśnie został uraczony ciekawostką historyczną, której być może na próżno szukałby w podręcznikach.
Jako że Złoto głupców podobnie jak cała seria, jest kierowane szczególnie
do młodzieży, nie zabraknie w niej także
wątków matrymonialnych – kto z kim, dlaczego – tego Wam nie zdradzę, ale
możecie być pewni, że powściągliwość w okazywaniu uczuć znana z poprzednich
części, ustąpi tutaj miejsca zazdrości i pożądaniu. Uczucia, choć wciąż
pokazywane w cieniu, coraz bardziej zaznaczają
swoją obecność, a rozwijająca się relacja między głównymi bohaterami
staje się coraz ciekawsza, dostarczając tym samym czytelnikom kolejnych wrażeń.
Czytając tę książkę, ma się wrażenie jakoby dotyczyła
dzisiejszych czasów – mimo że akcja toczy się w 1454 roku, pewne sprawy
pozostały niezmienne lub też wracają niczym bumerang – inflacja, oszustwa,
spekulacje, nieuczciwe wzbogacanie się, ale też kwitnąca miłość wbrew zasadom –
to elementy spajające przeszłość ze współczesnością i nadające książce tej
wymiar uniwersalny.
Serdecznie polecam, nawet tym, którzy dotąd z historią byli
na bakier. Jestem przekonana, że zarysowany tutaj świat alchemii rozbudzi w Was
chęć do poznawania tajemnic minionych lat.
Poprzednie tomy:
Poprzednie tomy:
4, EGMONT, historia, inflacja, karnawał, miłość, młodzież, Philippa Gregory, średniowiecze, uczucie, Wenecja, Zakon Ciemności, złoto
Nie znam jeszcze tej serii, ale słyszałam już o niej wiele dobrego...
OdpowiedzUsuńPo nieudanej lekturze Odmieńca podziękowałam za książki tej autorki - nie moja bajka.
OdpowiedzUsuń