sobota, 21 lutego 2015

ŚBK: Bloger nie wielbłąd, pić musi.

źródło



Herbata jest czymś bez czego nie wyobrażam sobie życia. Z opowieści zasłyszanych wiem, że gdy się urodziłam to [jak już tylko mogłam] to bardziej niż mleko wolałam pić herbatę. Podobno jednej nocy byłam w stanie wlać w siebie 2 litry. Później, do około 17 roku życia przeżywałam herbatowstręt - chyba wyczerpałam limit spożycia zarezerwowany na całe dzieciństwo i dojrzewanie.
Od tamtego jednak czasu znowu piję jak szalona - 2 litry dziennie to chyba mój standard.

Wstaję rano, z na wpół zamkniętymi oczami, intuicyjnie idę do kuchni, wyciągam torebkę [lub zaparzam liściastą], wybieram kubek przeznaczony do wybranego gatunku herbaty [to istotne!], nastawiam wodę i słyszę kojące bulgotanie w oczekiwaniu na mój nektar bogów. I piję. Jak nie wypiję, to cały dzień jestem, eufemistycznie rzecz ujmując, w nietowarzyskim humorze;)

Najbardziej rozkochana jestem w herbacie czerwonej. Ale tak naprawdę piję każdą [chyba, że ma w sobie pomarańcze lub lukrecję - bleee;)], choć najmniej przepadam za owocowymi. Ile rodzajów herbat mam w domu? Nie wiem, bardzo dużo, coraz więcej.
Kupuję zarówno te w torebkach, jak i te sypane. Mam w kolekcji Løv Organic, mam Teapigs, Nordqvist, Clippera, Nute, Pukkę, kilka paczek z Czasu na Herbatę, kilkanaście [z przewagą yerba mate] ze Skworcu, ale też całą półkę różnych smaków Liptona. Kupuję stacjonarnie lub za pośrednictwem Internetu w Cud Miód Herbacie lub CoffeeDesk. Resztę dostaję;). Latem lubię zrobić domową mrożoną herbatę, a w sztuce jej parzenia i nowych eksperymentach pomaga mi rzecz jasna książka, którą nie tak dawno dostałam:)

Moje ulubione smaki to aktualnie migdałowa z Løv Organic, popcorn tea z Teapigs, Pikantny romans [z czarnym pieprzem] ze Skworcu i czekoladowa babeczka z Nordqvist. I niezmiennie od lat pu-erh biedronkowa na rozpoczęcie dnia:)

Niezliczone są również moje herbaciane akcesoria - kubków niezliczona ilość, każdy do innego typu herbaty, dla innego gościa, na inną okazję itd. Zaparzacze również - łoś, czajniczek, ciasteczkowy potwór, klasyczna siateczka do odsączania. Pojemniczki na zużyte torebki również mają miejsce na mojej półce;) Pojemniki, słoiki i puszki do przechowywania herbat zajmują mi... bardzo dużo miejsca. Tykwa i bombilla również są obowiązkowe. O czajniczkach i podkładkach już nie wspomnę:) Mam tego wszystkiego mnóstwo.

I tak: mam na imię Ania i jestem herbatoholikiem;)

A poniżej maleńka garść dowodów zbrodni. Co jakiś czas dodaję je też na Instagramie.Resztę pokażę przy innej okazji:))
A Wy? Lubicie herbatę? Gdzie kupujecie, jakie macie zwyczaje z nią związane?






Related Posts: