Rzym jest jednym z tych
miejsc na ziemi, do których muszę pojechać, do którego tęsknię, a do którego
wciąż nie było mi dane się wybrać. Od lat śledzę więc Wieczne Miasto na
zdjęciach i w książkach. Szczególnie cenię przewodniki nietypowe, relacjonujące
wizyty w miejscach najczęściej pomijanych przez wycieczkowiczów. Jednym z nich
jest W Rzymie jak w domu.
Przewodnik po miejscach nieoczywistych Rosity Steenbeek.
Już sam tytuł sugeruje, że szlak
nie będzie wiódł przez Forum Romanum, Via Appia, Koloseum i Bazylikę św.
Piotra. Wraz z autorką dotrzemy w miejsca niedostępne przeciętnym
turystom, zmyślnie ukryte za murami tego wspaniałego miasta. Autorka jest
holenderską pisarką, tłumaczką i autorką. Studiowała zarówno filologię
klasyczną, jak i teologię. Ukończenie tych dwu kierunków otwiera jej w Rzymie
wiele drzwi – tym bardziej, że miasto to, obok Amsterdamu, stało się właściwie
jej drugim domem.
Książka ta nie przypomina typowego przewodnika: nie ma tu informacji o noclegach, cenach, nie ma kredowego papieru typowego dla tej formy zachęcania do podróżowania. To bardziej opowieść o własnym wędrowaniu, pamiętnik z podróży, relacjonowanie kolejnych dni, wizyt, spotkań z interesującymi ludźmi (tu chociażby Fellini).
Prócz oczywistych opisów
kolejnych eskapad, autorka sprawnie wplata w narrację wiele miejscowych
ciekawostek – tłumaczy między innymi pochodzenie określenia pieniądz nie śmierdzi, wskazuje na ojczyznę
zawieszonej kawy, prowadzi nas
szlakiem anegdot i podań. Z książki wyziera autentyczność przeżyć i to
wyróżnia ją na tle innych publikacji pretendujących do miana quasi-przewodnika –
widać, że autorka żyje Rzymem, oddycha nim, zna go na wylot i potrafi swoją
wiedzą i miłością się dzielić, zachęcając o wiele bardziej, niż zrobiłby to
sztywny spis tego co należy zwiedzić i gdzie znajduje się główne wejście. Tutaj
wchodzimy chyłkiem, skradamy się bokiem, odsuwamy pnącza, by odsłonić ukryte
dla nieuważnych oczu wejścia, mieszkamy z drugiej strony kościelnego
witraża, obserwujemy nocne życie i całkowicie się w nie angażujemy.
Steenbeek prowadzi nas tam, gdzie
bez niej nigdy byśmy nie dotarli, mimo że niemalże wszystkie opisywane miejsca
znajdują się w ścisłym centrum Rzymu, jak chociażby kocie forum czy
podziemia Teatru Pompejusza.
Polecam Wam gorąco tę podróż: i tym, którzy
Wieczne Miasto już odwiedzali, by skonfrontować to co znane, z tym co
nowe, jak i tym, którzy swoją podróż dopiero planują – dzięki tej pozycji do
planu swoich wędrówek będziecie mogli dodać sporo frapujących lokalizacji.
A samo wydanie? Cudowne! Uwielbiam Wydawnictwo Marginesy z estetykę wydań, za wspaniały dobór nieoczywistej kolorystyki, grę barwami i wzorami - jest cudnie, przyciąga wzrok, kusi witalnością, energetyzuje.
co zwiedzić w Rzymie, czego nie ma w przewodniku, egzemplarz recenzencki, miejsca nieoczywiste w Rzymie, przewodnik, Rosita Steenbeek, Rzym, Wieczne Miasto, Włochy, Wydawnictwo Marginesy, zwiedzanie
Nie tylko Ty chciałabyś się wybrać do Rzymu... *_* Chyba sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuń