Kolejny tom zapisków czynionych z
kronikarską pieczołowitością sięga lat 1944-1947 – ostatnie tchnienia wojny,
czas krótko po niej, gdy zaczęło dochodzić do powolnych zmian w wielu
dziedzinach. Przez krytyków kręgu amerykańskiego uznawany jest on za jeden z najważniejszych
i najwybitniejszych. W mojej zaś opinii stał się tomem zmuszającym do
lektury mozolnej. Odczytałam go jako nużący, mało lotny, prawie zupełnie
pozbawiony rysu znanego z poprzednich dzienników.
Prawdopodobnie wynika to
z przeniesienia przez Nin środka ciężkości – bardziej niż życiu i
społeczeństwu przygląda się ona teraz własnej pracy twórczej, skupia na
analizie kolejnych listów i krytyk kierowanych pod adresem jej dzieł – tych ukończonych
i tych będących w fazie powstawania.
Lektura tego tomu, w odróżnieniu
od poprzednich, sprawiła mi spory kłopot – czytałam długo, mozolnie,
wielokrotnie miałam ochotę lekturę porzucić, podskórnie czułam jednak, że
uczynić tego nie sposób, że jestem zobligowana do dalszego czytania, po to, by
zrozumieć, pojąć i płynnie przejść do tomu kolejnego, który – jeśli zostanie
wydany – koniecznie będę musiała doczytywać, nawet za cenę trudności.
Choć był on dla mnie pracą
trudną, odnalazłam w nim także wyimki ciekawe, jak ten poświęcony
homoseksualizmowi – autorka otoczona była wianuszkiem znajomych o takiej
orientacji i co rusz zastanawiała się dlaczego kryją się ze swoją miłością,
dlaczego nie piszą książek podszytych homoerotyzmem – dziś, ponad pół wieku
później, podobne refleksje nie mogłyby mieć już miejsca – w tej kwestii
(jak i w wielu innych) doszło do wyzwolenia. Ten fragment (i nie tylko
on) pozwala zauważyć jak szybko dochodzi do zmian obyczajowych, jak to co
wówczas było uznawane za myślenie odkrywcze, łamiące schematy, dziś stało się
powszednie. Współcześnie to myślenie opozycyjne staje się czymś dziwnym,
nierzadko obśmiewanym, oskarżanym o homofobię i brak tolerancji oraz
postępowości. Podobne fragmenty tekstu skłaniają do refleksji ogólnoludzkiej, zastanowienia
się nad tym w jakim kierunku zmierzamy i świadkami czego będą nasi
potomkowie za kolejne 70 lat – w jakim kierunku pójdzie ludzkość?
Polecam tym, którzy podobnie jak
ja cenią sobie formy dziennikowe i skłonni są zastanawiać się nad proponowanymi
en passant problemami współczesności.
Anais Nin, dziennik, egzemplarz recenzencki, lata wojny, Wydawnictwo Prószyńki i S-ka, zapiski czasów II wojny
Jak dotąd unikałam czytania dzienników. Widzę, że zdecydowanie muszę to nadrobić. Tematyka tej pozycji mnie przekonuje, więc możliwe, że zacznę właśnie od niej, jak tylko uporam się z innymi książkowymi zaległościami :-)
OdpowiedzUsuńJeśli masz zamiar wgłębić się w więcej niż jeden tom, to polecam zacząć od wcześniejszych:) Sama rozpoczęłam od drugiego, ale teraz widzę w jakim kierunku Nin i jej sposób myślenia się rozwijały.:)
UsuńA ja właśnie sobie uświadomiłam, że rzadko sięgam po dzienniki i w sumie nawet nie wiem dlaczego;)
OdpowiedzUsuńMoże pora spróbować w nich zakosztować?:)
UsuńA ja właśnie sobie uświadomiłam, że rzadko sięgam po dzienniki i w sumie nawet nie wiem dlaczego;)
OdpowiedzUsuńcały czas poluję na ten dziennki, ale w mojej bibliotece notorycznie go nie ma..
OdpowiedzUsuńhttp://spojrzenie-rosie.blogspot.com/
Szukaj, szukaj, bo warto:)
UsuńOstatnio zaczełam coraz czesciej sięgać po dzienniki a przełomowym był Dziennik Anne Frank. Zdecydowanie jestem gotowa do tego aby siegnać po recenzowaną przez Ciebie pozycję ;)
OdpowiedzUsuń