Ostatnie trzy lata nauczyły mnie, że nigdy nie można
być pewnym przyszłości. Swojej, swoich bliskich. Nieważne czy jest się młodym, czy starym, czy
ma się dzieci na wychowaniu, marzenia do zrealizowania, czy może nie.
Los okrutnie drwi z naszych planów, kładąc na nasze ramiona ciężar – zdawałoby się
– nie do udźwignięcia. Nagłe odejścia, niespodziewane choroby, rodzinne
dramaty. O tym jak niepewne jest jutro przekonała się także bohaterka powieści Ostatnie pięć dni Julie Lawson Timmer,
wpisującej się w cykl Kobiety to
czytają!
Mara właśnie dowiaduje się, że cierpi na
nieuleczalną chorobę Huntingtona. Przypadłość ta, nie dość, że nie pozwala w
żaden sposób się powstrzymać, to jeszcze kompletnie komplikuje życie: zmienia
charakter, ogranicza swobodę ruchów, powoduje niekontrolowane zachowania, z
których cierpiący nierzadko nie zdaje sobie w ogóle sprawy. Opoką dla
Mary jest Tom – kochający mąż, pragnący trwać przy niej bez względu na
okoliczności i opiekować się ich adoptowaną córeczką Laks. Kobieta wiedząc jak
przebiega choroba, przy pojawieniu się pierwszych objawów sugerujących, że zaczęła
ona przechodzić do następnej fazy, postanawia dać sobie ostatnie pięć dni życia,
po czym odejść zanim nie będzie już zdolna samodzielnie podjąć takiej decyzji.
Sygnałem do podjęcia ostatecznych działań były dla niej
wydarzenia dnia, w którym zamiast pakować akta to teczki i wybierać się
do kancelarii, musiała założyć pieluchomajtki, by nigdy już publicznie nie
przeżyć wstydu związanego z czynnościami fizjologicznymi, które jej mózg
przestał kontrolować. Ostatecznym ciosem było jednak życzenie Laks, by mama już
więcej nie przychodziła po nią do szkoły i nie robiła jej wstydu, bowiem
wszystkie dzieci, nie wiedząc, że jest chora, ciągle się z niej śmieją.
Śmierć Mary w jej opinii ma być ulgą dla jej
najbliższych – kobieta nie wyobraża sobie, by jej rodzina musiała oglądać ją na
wózku, niezdolną do jakichkolwiek reakcji oraz by była przez nią ograniczona.
Przeciwwagą dla historii Mary jest opowieść o
życiu Scotta, mężczyzny, który właśnie –
po roku opieki nad ośmioletnim chłopcem z trudnego środowiska, którego
pokochał jak własnego syna – musi oddać go biologicznej matce, właśnie kończącej
odsiadkę. Przywiązanie do Młodego Człowieka jest jednak tak wielkie, że
mężczyzna nie potrafi się z nim pogodzić. Ma pięć ostatnich dni, by jak
najlepiej je wykorzystać.
Pożegnanie jest trudne i gorzkie, tym bardziej, że po latach starań o dziecko
Scottowi i jego żonie w końcu się udało – oczekują własnego maleństwa, a
opieka nad Curtisem była dla nich próbą generalną.
Bohaterowie spotykają się wirtualnie – na forum
poświęconym nietradycyjnemu rodzicielstwu – gdzie wiele godzin spędzają na rozmowach
o swoich doświadczeniach, dzielą się trudami, są dla siebie wsparciem i, co ważne,
nie oceniają się wzajemnie.
Ich historie – choć tak różne od siebie – wiele
łączy. Patronuje im miłość do bliskich, która popycha bohaterów do zachowań i
decyzji, których bez niej nie byliby zdolni podjąć.
Głęboko poruszająca opowieść, ucząca wrażliwości,
każąca doceniać życie i nie oceniać innych, bez znajomości ich konkretnego
przypadku, motywacji, pragnień. Jej dodatkowym walorem jest przybliżenie
problematyki choroby Huntingtona, której świadomości dotąd nie miałam.
Pokazuje, że ludzkie wybory nie zawsze
są czarno-białe, a często poprzedzone wielką walką wewnętrzną. Wskazuje także
na to, czym jest prawdziwa siła, jak wiele jej trzeba, by mocować się z życiem
i nie popaść w zwątpienie.
Dodatkowo podejmuje także trudny temat
miłości rodziców biologicznych i adopcyjnych. Mocna lektura, która na długo
pozostanie w Waszej pamięci.
Inne książki z serii Kobiety To Czytają!
Sekret mojego męża / Dobry ojciec / Wracajmy do domu / Nie odchodź
Sekret mojego męża / Dobry ojciec / Wracajmy do domu / Nie odchodź
adopcja, choroba Huntingtona, dziecko, Julie Lawson Timmer, Kobiety To Czytają, pożegnanie, rodzina, samobójstwo, śmierć, Wydawnictwo Prószyńki i S-ka
Jak się to stało,że nie słyszałam o tej książce ?! Muszę przeczytać , to pewne :)
OdpowiedzUsuńPS:Cudowna opinia ;3
Dziękuję bardzo! I faktycznie, koniecznie przeczytaj, bo jest tego warta:)
UsuńNie brałam tej książki pod uwagę, ale twoja recenzja bardzo mnie zaciekawiła:) Chyba się jednak na nią skuszę:)
OdpowiedzUsuńKsiążki sygnowane "Kobiety to czytają" raczej do złych nie należą :) O tym tytule na razie tylko słyszałam, ale myślę, że zainteresuje się nim bliżej :)
OdpowiedzUsuńO tak, dotąd wszystkie były rewelacyjne, nie było takiej, która by mi się nie podobała.
UsuńZainteresuj się, bo to naprawdę jedna z lepszych pozycji w tej serii.
Takiej literatury pragnę poszukiwać! Dziękuję za namiary :>
OdpowiedzUsuńA proszę uprzejmie;)
UsuńA ja myślałam, że to jakiś romans;p Bardzo lubię takie książki, przy których można się wzruszyć i przy okazji dają do myślenia. Poszukam:)
OdpowiedzUsuńA gdzież tam, żaden romans!:)
UsuńDo myślenia daje ogromnie.
Brzmi jak niesamowicie emocjonalna książka i bardzo poważna choć w pozytywny sposób. Sama nie wiem czy odnalazłabym się w tego typu literaturze, chociaż nie szkodzi spróbować :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)
Warto próbować i poszerzać horyzonty. Mocna to książka i smutna, ale takie jest przecież życie - nie dla każdego obfituje w wieczną radość i szczęście.
Usuńkoniecznie muszę przeczytać :) zapraszam do mnie na książkowe rozdanie! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńTakie książki - poruszające ważne tematy i robiące to przede wszystkim mądrze - cenię. Chciałabym przeczytać i liczę, że zrobi na mnie takie wrażenie, jak na Tobie :)
OdpowiedzUsuńRównież mam taką nadzieję:)
UsuńWzruszająca i mądra książka, chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy:)
UsuńMyślałam, że to kolejna zwyczajna obyczajówka, która nie zrobi już na mnie wrażenia, ale chyba dam szansę tej powieści. Wielbicielka Ahern nie może się mylić ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
:) Ja do zwyczajnych obyczajówek też podchodzę ostrożnie, ale ta jest zdecydowanie nadzwyczajna!:)
UsuńHej, Aniu! Na Twojego bloga wpadłam dzięki blogowi Beni i postanowiłam przejrzeć parę recenzji. Choroba Huntingtona zawsze wydawała mi się czymś potwornym, szczególnie ze względu na to, że jest dziedziczna i to dominująco, więc osoby posiadające właśnie taki wadliwy gen prawdopodobnie przekażą go swoim dzieciom. Ciekawi mnie więc, jak to było z bohaterką tej książki. Ja osobiście bardzo lubię takie mocne lektury, prawdziwych ludzi, w których każdy znajdzie cząstkę siebie. Wbrew pozorom ich problemy nieczęsto różnią się od naszych.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś sięgnę po tę książkę (rekomendacja Jodie Picoult, mojej ulubionej pisarki, tym bardziej zachęca)!
Tymczasem życzę Ci wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń, bo z tego co pamiętam, to miałaś niedawno urodziny. Na facebooku nie zdążyłam napisać :( Wybacz! Nie wiem, czy mnie jeszcze pamiętasz (rekolekcje w Wiśle Centrum, byłam w grupie Twojej siostry), ale mimo wszystko postaram się tutaj częściej wpadać, pozdrawiam!
Hej! Oczywiście, że Cię pamiętam, nawet do dziś mam na swoim czytniku uwagi, które miałam Ci przesłać na temat Twoich opowiadań, a dotąd tego nie zrobiłam - ciągle to nade mną wisi, a teraz mi już głupio, bo na pewno sto razy już je poprawiłaś.
UsuńBohaterka miała tym gorzej, że o swojej podatności na chorobę nie wiedziała - sama była adoptowana i nie miała żadnych informacji o swojej mamie. Liczyła na stworzenie zdrowej, pełnej rodziny, a niestety los po raz kolejny spłatał jej figla.
Dziękuję ślicznie za życzenia!:)
Cenię książki zwracające uwagę na ulotność życia i fakt, że niczego nie da się do końca zaplanować. Zapisuję więc "Ostatnie pięć dni" na listę książek "koniecznie do przeczytania":)
OdpowiedzUsuńDobry wybór:)
Usuń