Ks. Jan Kaczkowski to postać
nietuzinkowa – zapewne nie raz mieliście okazję go oglądać czy to w telewizji,
czy to w Internecie (szczególnie strona Rak’N’Rolla). Ja sama
kilkakrotnie mu się przyglądałam, po to, by teraz zainteresować się kolejną z
jego książek, wywiadem-rzeką przeprowadzonym przez Piotra Żyłkę, pod rzucającym
się w oczy tytułem – Życie na
pełnej petardzie.
Kaczkowski mówi o sobie, że jest
onkocelebrytą – a więc postacią znaną z tego, że ma raka (u niego ‘celebryta’
kojarzy się także z celebracją Mszy Św., nie jest to zatem określenie
jednoznaczne). I owszem – ma. Najpierw zmagał się z nowotworem nerki,
później zaś zdiagnozowano u niego IV stopień glejaka wielopostaciowego.
Mimo
tak trudnych doświadczeń w tak młodym wieku i właściwie na przekór wyrokowi
śmierci (choć prognozowany przez lekarzy czas przeżycia dawno już przekroczył)
ks. Jan ma w sobie ogromne pokłady optymizmu. Nie poddał się
zwątpieniu, nie pozwolił lękowi przejąć kontroli nad swoim życiem. Wciąż
prężnie działa jako duszpasterz puckiego hospicjum, które sam powołał do istnienia
i wspiera przebywające w nim osoby.
Z Żyłką rozmawiał o
wszystkim: od dzieciństwa naznaczonego chorobą oczu, przez dojrzewanie, bunt, późniejsze
odnalezienie powołania i odrzucenie przez jezuitów, a wreszcie seminarium, święcenia
i drogę kapłańską. O Kościele mówi z dystansem i odwagą, mając pełną świadomość
jego wad, ale też w duchu posłuszeństwa i pokory. Z jego wypowiedzi
płynie wielka mądrość – nieważne czy mówi o papieżu, czy swojej chorobie,
widać, że posiadł wielkie doświadczenie i obdarzony został darem wymowy. To
piękne świadectwo bogatego życia, które poznało co to wytykanie palcami z powodu
różnienia się od innych, to opowieść o konieczności zanurzenia w kulturze,
uczenia się dyskutowania o niej, wyrażania swojej opinii, poszerzania
słownictwa, by nie cofnąć się do epoki kamienia łupanego, to kurs głoszenia
dobrych i złych kazań, to lekcja pokory, modlitwy o cud, to wreszcie debata o
bioetyce: eutanazji, aborcji i wielu innych zagadnieniach, które wciąż bolą i
prowokują społeczeństwo do agresywnej wymiany zdań (czy raczej: narzucania
własnego stanowiska). To także historia miłości do Eucharystii, o tym, że
cierpienie fizyczne ma zerową wartość etyczną. Wiele w niej humoru, nieraz
gorzkiego (np. gdy mówi o katolicyzmie kucanym, niezwykle przykrym widoku).
Inspirująca, mądra, ważna
rozmowa, do której chętnie będę wracała, gdy nadmiernie skupię się na swoich
porażkach i urojonym lęku. Gorąco polecam! Trzeba nam tak budujących rozmów,
bez względu na poglądy czy wyznanie – to świadectwo życia człowieka, którego
naśladować warto.
choroba, cierpienie, egzemplarz recenzencki, glejak wielopostaciowy, hospicjum, ks. Jan Kaczkowski, nowotwór, Piotr Żyłka, rak, rozmowa, świadectwo, umieranie, WAM, wywiad-rzeka, życie
Oglądałam kiedyś z nim wywiad, który był naprawdę mądry i ciekawy. Książkę chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJa też po lekturze pooglądałam kilka wywiadów, poczytałam - ze wszystkiego wyłania się naprawdę mądry człowiek, masz rację;)
UsuńA ja muszę przyznać, że nie znam tego księdza. Ostatnio byłam trochę nie w temacie ze wszystkim więc może dlatego. Muszę sięgnąć po książkę i zobaczymy
OdpowiedzUsuńNaprawdę serdecznie polecam!
Usuńks.Jan to bardzo interesująca i mądra postać z pięknymi wartościami.nie wiedziałam,że jest taka książka,więc swoją opinią bardzo mnie zaciekawiłaś.chciałabym ją przeczytać... :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie!:) Ja jeszcze chciałabym przeczytać poprzednią - "Szału nie ma, jest rak", ale boję się, że treści będą powielane.
Usuń