piątek, 5 czerwca 2015

Halina Poświatowska – Jestem Julią, Elementarz dla szczęśliwych i nieszczęśliwych kochanków




Halina Poświatowska, jej poezja, była moją wielką fascynacją czasów gimnazjum i liceum. Mam nawet wrażenie, że co druga nastolatka w  tym wieku przeżywa podobne olśnienie, które z czasem przechodzi w  sympatię pozostającą już na całe życie.
Poświatowska, wraz z  Marią Pawlikowską-Jasnorzewską świecą triumfy w sercach dorastających i dojrzałych kobiet, przeżywających pierwsze miłości, zakochania, zauroczenia, rozstania, odrzucenia. Choć zmarła młodo i ciężko chorowała na serce, Poświatowska znała je jak nigdy inny – jego stany opisywać potrafiła z  niepowtarzalną trafnością, stając się symbolem poezji miłosnej.

Wiersze, w  których oprócz miłości przebijał się motyw vanitas, przemijalności, odchodzenia, umierania najczęściej skonfrontowanego z siłą uczucia, to odpowiedź na odwieczny dialog Erosa i Tanatosa, wynikający po części z  ciągłego niemalże przebywania poetki w szpitalach i sanatoriach.

Będąc świadoma kruchości życia, z łatwością potrafiła cieszyć się nim w  dwójnasób – żyjąc i tworząc. Jednocześnie ubolewała nad jej nieuchronnością, buntowała się przeciwko słabościom ciała. Poświatowska to przede wszystkim poetka kobiet – pisząca o nich, dla nich. Przez całą swoją drogę twórczą stworzyła swoiste poetyckie studium kobiecej natury, będące po dziś dzień inspiracją.
Twórczyni pokolenia „Współczesności” znana jest wielu – mimo że jej droga do rozpoznawalności nie była naznaczona hołdem dla jej wielkiego talentu. Jej odkrywca, jak pisał już po jej śmierci, wypromował ją… z  litości, nie uznając jej poezji za wysokoartystyczną.

Miarą twórców nie jest jednak uznanie krytyków, lecz coraz częściej – publiczności. A to Poświatowska miała i długo mieć będzie, stając się wyrazicielką myśli i uczuć wielu zakochanych.
Zmarła w  wieku 32 lat, a w tym roku obchodzilibyśmy jej 80 urodziny.
Z  tej okazji Wydawnictwo Literackie pozwala cieszyć się jej poezją na nowo – w  dwu tomach.
Oba za hołdują miłości, z  tym że Elementarz dla szczęśliwych i nieszczęśliwych kochanków, podejmuje także tematykę inną, odleglejszą, jest bardziej rozbudowany (część utworów się powtarza).

Drugi wymieniony tom został pomyślany jako tematycznie podzielony. Znajdą się w nim rozdziały zatytułowane fragmentami wierszy, będącymi zapowiedzią tego, co będzie dalej. Mamy zatem między innymi Zawołaj mnie po imieniu, Mam ręce stopy usta i całą tę resztę, Na drzewo mówię: drzewo, Kolory mówią, Cała – w  tobie, Lubię pisać wiersze, Gdzie jesteś, przyjacielu, Na krawędzi mijania, Tak się ładnie odchodzi, Pytania naiwne, dręczące.


Polecam tę poezję ogromnie – szczególnie paniom, szczególnie zakochanym lub tym, które jeszcze pamiętają jak to było lub chciałyby sobie przypomnieć – Poświatowska wyraziła niewyrażalne dla wielu. 

7 komentarzy:

  1. Przyznam szczerze, że nie jestem fanką poezji. Nigdy nie umiałam jej właściwie interpretować. I w moim bliskim otoczeniu też nie znam nikogo, kto by lubił czytać wiersze. Jednak jakiś czas temu moja ciocia mnie zaskoczyła i to bardzo, gdyż przypadkowo wzeszłyśmy na temat literatury i przyznała mi się, że kocha poezję, że to jej MIŁOŚĆ. Dlatego tak sobie teraz pomyślałam, że jej sprezentuje powyższe dwa tomiki, tym bardziej, że są tak pięknie wydane. Na pewno się ucieszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. I pięknie wydane. Koniecznie postaram się, by znalazły się w mojej kolekcji...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam i nadal wracam do tych wierszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię poezję, a Poświatowska należy do moich ulubionych poetek. Chyba skuszę się na te dwa zbiory, tym bardziej że są tak pięknie wydane :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chociaż za poezję rzadko sięgam to jednak bardzo ją lubię i z chęcią przeczytałabym ten tomik. Bardzo mnie zainteresowałaś tą autorką. :-)

    OdpowiedzUsuń