Świat, w którym obok nas na równych prawach będą żyły
roboty nie jest już tylko daleką przyszłością i wymysłem producentów filmowych –
sami szczycimy się chociażby robotami kuchennymi, a technologia tak bardzo poszła
do przodu, że jeszcze chwilka, a maszyny zastąpią ludzi na wszystkich stanowiskach.
Podobny świat jest rzeczywistością Bena – żona mężczyzny od lat pragnie mieć
własnego androida, podobnego do tych, które posiadają jej przyjaciółki.
Niestety, bohater choć miły i sympatyczny, nie ma ochoty sprawiać żonie takiego
prezentu.
Tym bardziej, że pieniądze to jedynie doskonała wymówka – Ben unika
odpowiedzialności, jest wiecznym Piotrusiem Panem, na niczym niepotrafiącym
się skupić na tyle, by doprowadzić coś do końca, unika podjęcia pracy, bo
wie, że i tak jest zabezpieczony finansowo dzięki spadkowi rodziców. Nie rozumie, że zajęcie, to nie tylko dochód,
ale przede wszystkim samorozwój. Nie sposób dziwić się, że jego żona ma go
coraz bardziej dosyć.
Oliwy do ognia dolewa pojawienie się w ich ogrodzie
Tanga – przestarzałego robota, zniszczonego, brudnego i nadającego się jedynie do gruntownej naprawy. Ewidentnie
trzeba się nim zająć, co Ben robi kosztem czasu poświęconego żonie. Ta z kolei
nie wytrzymuje – postanawia odejść od niedojrzałego i nieodpowiedzialnego męża,
zostawiając go z nową zabawką.
W tym czasie przyjaźń Bena i Tanga rozkwita i prowokuje
w bohaterze zachowania i uczucia, których ten nigdy by się po sobie nie
spodziewał. Konieczność opieki nad rozpadającym się robotem zmusiła go do
przejęcia odpowiedzialności, pokazała jak wielką siłę ma przywiązanie i jak
dużo jesteśmy w stanie zrobić dla tych, na którym nam zależy, nawet jeśli
cały świat uznaje nas za zramolałych.
Związek serdeczności z robotem, który skądinąd nasuwa
skojarzenia z pewną mechanizacją, utratą zdolności współtworzenia relacji międzyludzkich
i nieuchronnym zanikiem pierwiastka człowieczeństwa, jest – paradoksalnie –
tym, co uczy człowieka być człowiekiem. Niepozorny wygląd Tanga mógłby zwodzić –
taki grat w czasach istnienia nowoczesnych i supermodnych androidów
nadaje się właściwie tylko na wysypisko – podobnie z Benem, który tak
bardzo się zasiedział, że o mały włos nie byłoby czego ratować.
Robot w ogrodzie to swoista
opowieść-droga, powieść inicjacyjna o przypadkowym ocalaniu siebie – dojrzewaniu do bycia mężczyzną
odpowiedzialnym rozsądnym, opiekuńczym.
Urokliwa to historia, którą czyta się z uśmiechem na twarzy – ujmuje prostotą
przekazu, innym spojrzeniem na świat robotów i przyszłości niż ten, który znamy
z produkcji sci-fi. Tutaj liczy się nie nauka i postęp, a świat relacji.
Tang uosabia dziecko, przed którym tak wzbraniał się Ben, pokazując mu, że
rodzicielstwo wcale nie jest takie złe, a wręcz przeciwnie – uskrzydla.
Uświadamia mu także, że im więcej dajesz, tym więcej posiadasz.
Ciepła, czarowna książka z wartościami o wartościach.
androidy, blog o książkach, człowieczeństwo, Deborah Install, książka o robotach, opinia, przyszłość, recenzja, robot, robot w ogrodzie, WAM
0 komentarze:
Prześlij komentarz