Dla mnie – bomba!
Mocne uderzenie emocjonalne i psychiczne, prawdziwe
doświadczenie wiary, Boga i uświadomienie sobie swojego raczkowania w tej
przestrzeni, mimo wieloletniej praktyki.
Marcin Jakimowicz nie bawi się w delikatność i
subtelności – stawia sprawę jasno. Bóg chce Twojego zdrowia i szczęścia
bardziej niż Ty sam. Niby oczywiste, a jednak tak często w to nie
wierzymy, przyjmując chorobę jako krzyż zesłany przez Najwyższego, smucąc się i
doszukując kolejnych dolegliwości mających znamiona dopustu Bożego.
Słowa Jakimowicza rezonują i uwierają – nie da się wobec
nich przejść obojętnie, można się też nieźle spłakać, uświadamiając sobie swoją
małość i nieporadność. Czytałam książkę, czując, że moje serce zamienia się w gąbkę – chłonęło każde
słowo, każdą uwagę, każdy szczegół.
To publikacja, która będzie w Was pracowała jeszcze długo
po lekturze – przeczołga Was pewnie po Waszych brudach, niepewnościach,
niedomaganiach, pokaże to, co w Was nieidealne, poranione i konieczne do
naprawy. Ale przede wszystkim nauczy uwielbienia Boga i błogosławienia Go we wszystkim,
co nam się przydarza, w każdym, kogo spotykamy. A to z kolei
przyniesie niesamowite efekty. I nie jest wcale emocją, lecz decyzją woli, z
czego bardzo często nie zdajemy sobie sprawy.
Jakimowicz doskonale naświetla cały proces uwielbiania, łącząc go z procesem
uzdrawiania. Całość ilustruje przykładami z własnego życia i doświadczenia
modlitwy.
Co jakiś czas wtrąca też elementy lokalne, dzięki czemu mnie – ślązaczce –
czytało się podwójnie emocjonalnie (i dla mojej Rudy znalazło się miejsce!). I
pośmiałam się z przedstawienia naszego regionalnego cynizmu, z którą to
prezentacją muszę się zgodzić – w 100% przedstawia ona śląskie myślenie i
reakcje na wszelkie obietnice („Wysłuchałem pana uważnie, ale muszę stwierdzić,
że zachowam na ten temat własny pogląd” to nic innego, jak nasze „ja, mhmm”). Po części jest też to reakcją Polaków w ogóle –
skłonnych przede wszystkim do narzekania. Ubolewa Jakimowicz nad tą naszą
narodową cechą, obśmiewając ją i namawiając do zmiany. Pokazuje jak Bóg czasem
komplikuje nasze życia, pozwala nam samym je komplikować i regularnie
dewastować, byśmy byli w stanie zobaczyć jak na dłoni swoje
niepoukładanie, bezradność, nieuporządkowanie sfery duchowej.
Ta książka to faktycznie 44 dobre wiadomości o Bożej
dobroci, bliskości i ludzkiej szansie na zmianę sposobu myślenia, a wraz z nim – zmianę życia. Jakimowicz woła: nie musisz godzić się na chorobę, Bóg jej
nie chce, walcz z nią, wyrzeknij się jej w Jego imię, pozbądź się złych
nawyków i przyzwyczajeń, nie gódź się na lęk. Eksponuje także nasze wieloletnie
fatalne w skutkach sianie zła przez złość, szyderstwo, kłamstwo, obmowę,
zazdrość, szemranie, tupanie nogami.
Autor woła: „mimo udręki wejdź w uwielbienie i zobacz,
że wtedy łatwiej jest żyć!”. I o tym właśnie jest ta książka. Do płaczu, do śmiechu, do badania własnego wnętrza.
Wszelkie zawirowania w moim życiu biorą się przede wszystkim z tego, iż nieustannie obwiniam niewinnego Baranka[1].
Polecam gorąco!
Bóg, Bóg zsyła cierpienie?, czy Bóg chce choroby, Gość Niedzielny, książka, modlitwa, opinia, Pan Bóg? Uwielbiam! 44 dobre wiadomości. Marcin Jakimowicz, recenzja, uwielbienie, uzdrowienie, wiara, Znak
Uwielbiam tego typu książki. Na pewno nie przejdę obok niej obojętnie :)
OdpowiedzUsuńTo rewelacyjnie!:)
UsuńDawno nie czytałam nic takiego rodzaju i myślę, że czas najwyższy :) Twoja recenzja bardzo mnie zachęciła. Przyda mi się chwila spędzona ze sobą :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://biegiemdoksiazki.blogspot.com/
Dobra decyzja!:)
UsuńChętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńOdłożone;)
Usuńno to pięknie wpisałaś mi się w temat, akurat poszukuję czegoś takiego, choc do takich książek mam bardzo sceptyczne podejście, jednak zaryzykuję
OdpowiedzUsuńHmm, czyli szukasz czegoś takiego mimo sceptycznego podejścia?:)
UsuńMam nadzieję, że okaże się warta ryzyka!
Czuję, że powinnam to przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJeśli tak Ci podpowiada serce - zrób to, nie pożałujesz;)
Usuń:) A
OdpowiedzUsuńTo może pożyczysz?
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie, jak tylko wróci z wycieczki objazdowej po znajomych;)
OdpowiedzUsuń