Thomas Hardy zabiera
nas do prowincji dziewiętnastowiecznej Anglii, gdzie wyemancypowana Betsaba
Everdene właśnie dziedziczy po wuju farmę, czując, że całkowicie uniezależniła
się od mężczyzn i ich wpływów. Jej uczucia jednak nie pokrywają się
z przeświadczeniem tychże o prawach do starania się o jej rękę.
Chętnych nie brakuje. w szranki staje odrzucony przez bohaterkę Gabriel
Oak – farmer, który po utracie własnego majątku zatrudnia się u Betsaby przez
lata będąc jej oparciem; William Boldwood – ziemski właściciel, dotąd gardzący
wszystkimi kobietami i odrzucający ich zaloty, całkowicie opętany miłością
do Everdene oraz Franciszek Troy – bawidamek, hulaka, zupełnie
nieodpowiedzialny i nieodpowiedni dla bohaterki mężczyzna, który jednak
jako jedyny potrafi ją – dosłownie – zawłaszczyć.
Moją uwagę zwróciły
w tej powieści przede wszystkim uczucia – Oakowi kibicowałam od samego początku,
Boldwooda było mi żal, a Troya nie cierpiałam od chwili jego pojawienia się na
kartach opowieści. Burzliwe związki i huragan emocji właściwie tutaj nie
ustają – sama Betsaba również na naszych oczach się zmienia: ta, którą uważamy
za niezwykle mądrą i obdarzoną niebywałą dojrzałością, nagle, pod wpływem
uczucia staje się głupkowatą trzpiotką, niezdolną sprzeciwić się mężowi,
ulegającą każdej jego zachciance. Zdaje się, że ma za swoje – odrzucając odpowiednich
kandydatów, w końcu pokutuje w związku nie do pozazdroszczenia. Nie
sposób jednak jej nie lubić – wzbudza ogromny żal. Wydaje się postacią tragiczną, której nic dobrego nie może spotkać, bez względu na to, jaką podejmie decyzję.
Hardy podjął tematy,
które jemu współczesnym, ze względu na konwenanse, na pewno wydały się
kontrowersyjne i niegodne opisywania na kartach literatury takie jak
romans oraz nieślubne dziecko. To one jednak nadają tej historii rumieńców,
podkręcają i tak już rozpaloną atmosferę.
Plastyczne
opisy, rwący nurt narracji, zjawiskowa umiejętność zawłaszczania uwagi
czytelnika, piękno języka i wreszcie dbałość o detale – w każdej
dziedzinie. Hardy jako przedstawiciel naturalizmu nie tylko szczegółowo
nakreślił powierzchowność swoich bohaterów, ale przede wszystkim ich przywary i każdą najdrobniejszą cechę, wyjaskrawioną później. Także natura jest tutaj równoprawnym bohaterem, a jej opisy niczym nie ustępują opisom
ludzi. W powieści wyczuwa się prawie namacalnie krytykę obyczajów wiktoriańskich, z której
słynął pisarz, a opisy wiejskiego życia są utkane tak malowniczo, że podczas
lektury ma się wrażenie przebywania w tym samym miejscu, co bohaterowie.
Język tej książki –
którego nie mogę zbyć milczeniem – był jak masaż dla moich zwojów mózgowych –
dziś już nikt tak nie pisze, próżno szukać autorów, którzy nawet podejmowaliby
podobną pracę lingwistyczną. Zdarzają się czasem mniej lub bardziej udane próby
imitacji, lecz takie poziomu nie osiągnie nikt. Język, który jest prawdziwą
muzyką i od pierwszych stron całkowicie porywa, jednocześnie uspokajając.
Coś niezwykle rzadkiego i cennego – u Hardy’ego mamy to gwarantowane.
Polecam również i film.
Nie wiem czy lubicie takie produkcje, ale ja wprost uwielbiam! Nie ma chyba nic
lepszego w kinie.
Książkę kupisz tutaj:
blog o książkach, blog z recenzjami, o czym jest, opinia. książka, recenzja, Tania Książka, Thomas Hardy, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, z dala od zgiełku
Ostatnio sporo bloggerów ją poleca dopisałam do listy. Na moim blogu ruszył nowy projekt, w którego tworzeniu możesz pomóc jest też nowa ankieta. Zapraszam do głosowania.
OdpowiedzUsuńOk, zaraz wpadam:)
UsuńZdecydowanie mam ta ksiazke w planach, czeka na swoja kolej. Po Twojej recenzji jeszcze bardziej nabralam na nia ochote! Siegne, kiedy moje zwoje mozgowe beda potrzebowaly masazu ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie, dasz im niesamowity relaks;)
UsuńZachwyca mnie język tej książki. To co o nim napisałaś, bardzo mnie poruszyło. Muszę poznać go na własnej czytelniczej skórze.
OdpowiedzUsuńNaprawdę polecam!:)
UsuńUwielbiam tę powieść, przeżyłam z nią chwilę wzruszeń i poruszeń, bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńNie ma się czemu dziwić, to naprawdę dzieło literatury:)
UsuńCzytałam i bardzo mi się podobała, choć Betsaba doprowadzała mnie do szaleństwa :)
OdpowiedzUsuńOj mnie też! Ale chyba w filmie bardziej niż w książce. Tam była durna do potęgi n-tej:P
UsuńKiedyś już czytałam o tej książce i jestem nią zachwycona! Szczególnie językiem w niej używanym :) Zazdroszczę, że jesteś już po lekturze :)
OdpowiedzUsuńA ja zazdroszczę, że Ty przed - najlepsze przed Tobą!:)
UsuńPiękna historia, cudowny język. Niedawno miałam okazję ją czytać i recenzować :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Prawda? Coś cudownego:)
UsuńPierwszy raz słyszę o tym tytule, ale ten XIX wiek mnie kusi. I to bardzo ;) No, i ciekawi mnie ten język powieści - czuję się zachęcona do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńSuper!:))
UsuńMnie również to spotkanie z Hardym porwało (o czym już pisałam u siebie). :) A opisy zarówno przyrody, jak i postaci - miodzio! :) Niestety film bardzo mnie rozczarował, bo nie oddawał charakteru postaci, a wiele scen było zupełnie niezrozumiałych bez znajomości treści książki. Cieszę się, że pierw przeczytałam "Zgiełk". :)
OdpowiedzUsuńTo prawda - bez przeczytania książki wiele scen było niejasnych - za duże przeskoki czasowe. Ale po lekturze - było pięknie;)
UsuńOj jaką ja mam chęć na ten tytuł! Twoja recenzja tylko potwierdza, że to tytuł idealny dla mnie. Muszę po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńObowiązkowo!
UsuńJa też jestem po niedawnej lekturze "Z dala od zgiełku" i choć w moich oczach powieści brakuje co nieco do późniejszej historii o Tessie, to sam styl pisania Hardy'ego oraz tak rzeczowo przedstawiony obraz epoki naturalizmu, nie pozostawiają złudzeń, że autor zasługuje na ogromne brawa od czytelników. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrawda!
Usuń