Miłość do warkoczy przejęłam od babci. Przez lata to ona
plotła na mojej głowie cuda, a gdy jej zabrakło, sama – mimo szczerych chęci –
nie potrafiłam odtworzyć wszystkich splotów, nawet posiłkując się internetowymi
tutorialami.
Wszystko przez wyjątkowy ciężar i gęstość moich włosów. Właściwie powinno mnie
to cieszyć, ale gdy przychodzi do ich upinania (szczególnie, gdy są długie, a
to kwestia mgnienia oka, bo rosną w szalonym tempie) pojawia się problem – każda
fryzura opada, bez względu na ilość lakieru czy wsuwek – są za ciężkie. Nie
powinno zatem dziwić, że nawet plecenie warkoczy sprawiało mi trudność – ręce odpadały z wysiłku i nie byłam w stanie udźwignąć kaskady na mojej głowie, a co dopiero
dodatkowo sprawnie manipulować palcami, by stworzyć ładną i prostą fryzurę.
Minęło jednak trochę czasu, a postanowiłam wziąć się na sposób i spróbować
jeszcze raz. I udało się – od kilku miesięcy potrafię sprawnie zrobić na swojej
głowie wiele warkoczy, przy których nie potrzebuję pomocy nikogo z zewnątrz.
Jaka to radość móc znów nosić piękne fryzury i nie musieć nikogo prosić o
pomoc!
Ale, ale. Ile można nosić wciąż te same upięcia? Szybko się
nudzę, więc z braku pracy często przeglądam internet w poszukiwaniu inspiracji.
Jakiś czas temu natknęłam się na instagramowy profil Laury i Marie i
przepadłam.
Gdy więc dowiedziałam się, że część ich warkoczy ujęta będzie w przewodniku
wydanym nakładem Między słowami – oszalałam!
I tak – mam to cudo w domu, mogę nie tylko zachwycać się efektem końcowym, ale
też krok po kroku zobaczyć jak niektóre upięcia i sploty zostały osiągnięte.
Autorki postarały się o szczegółowy opis każdej fryzury oraz ujęcie ich według
kategorii trudności – dzięki temu od razu widzę, co dam radę zrobić sama, a do czego
będę potrzebowała pomocy kogoś, kto włosy w odpowiedniej chwili podtrzyma.
Wspaniała książka! Jeśli tylko lubicie warkocze i dobrze
bawicie się tworząc nowe fryzury – to publikacja dla Was. Albumowe wydanie
zachęca do zakupu, a choć ilość zaprezentowanych warkoczy nie jest ogromna,
stanowią one doskonałą bazę do dalszych – może własnych – pomysłów na upięcia.
Oprócz podstawowych splotów francuskich i holenderskich, znajdują się tu także
przewodniki po tworzeniu kłosa, liny, splotu koronkowego, opaski z warkocza,
skręconego wodospadu, precla, warkocza Katniss czy zsuwanej plecionki. Możecie
wybierać, inspirować się i przerabiać upięcia na własną modłę.
Świetna zabawa!
blog, długie włosy, francuz, fryzury z warkoczem, jak zapleść, jak zrobić, kłos, książka, Laura i Marie, Między słowami, opinia, przewodnik krok po kroku, upięcia włosów, warkocz holenderski, warkocze
Mnie też bardzo ujęła ta książka i cieszę się, że mam ją u siebie. Niestety, nie potrafię zbyt wiele sama wyczarowywać na swojej głowie (jak Ty to robisz? ;)), ale czekam aż Zońce włoski jeszcze trochę urosną i będę szlifować umiejętności.
OdpowiedzUsuńNie potrafię zrobić czegokolwiek ładnego ze swoimi włosami :<
OdpowiedzUsuńMasz takie włosy jak moja siostra. Bardzo gęste, długie i mega ciężkie. Bardzo trudno zrobić u niej warkocze... Ja mam od zawsze cieniutkie włosy i zdecydowanie mniej niż siostra, paradoksalnie warkocze powinny wychodzić bez problemu. Ale ścięłam je do ramion, bo trudno było mi cokolwiek sensownego z nich układać. Niby na tej długości co mam jakieś tam warkocze powinny wychodzić mi na głowie, nawet w kitce itd. ale... Nie wiem co jest z nimi nie tak, ale nie da się ich podnieść, nic a nic! Żaden lakier ich nie trzyma, pianka także nie... Żadne upięcie nie wygląda dobrze. Włosy są oklapnięte, nawet jeśli się je mocno natapiruje. Szkoda słów. A marzą mi się upięcia z warkoczy...
OdpowiedzUsuńPrzydałaby mis ie taka książka:)
OdpowiedzUsuńO, to chcę. Koniecznie!
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę ją dopaść! Kocham warkocze! :)
OdpowiedzUsuńTeż mam tę książkę, ale dla mnie niektóre pozycje są tak pokazane na zdjęciach, że za nic nie umiem dojść do tego jak je zrobić. Może to kwestia braku wprawy. Warkocz z boku głowy wyszedł mi za piątym razem i za nic nie przypominał tego z książki :P
OdpowiedzUsuńInteresująca książka, mam dwie córki więc technikę plecenia warkoczy powinnam opanować :)
OdpowiedzUsuńJak byłam mała to moją ulubioną fryzurą czy to na podwórko, czy na święta, urodziny koleżanki - wszędzie był warkocz. Dalej lubię czasami mieć różne sploty na włosach, ale żebym ja sama miała to sobie robić... Hm, nie ten typ człowieka, procent cierpliwości jest na poziomie ujemnym ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Bardzo, ale to bardzo chcę tę książkę. Muszę nauczyć się robić warkocze!!
OdpowiedzUsuńWarto!
OdpowiedzUsuńNo tak, cierpliwość nierzadko jest konieczna;)
OdpowiedzUsuńO tak! Na pewno będą zachwycone!
OdpowiedzUsuńHmm, dla mnie są one raczej czytelne, ale w razie kłopotów polecam także tutoriale na youtube. Tam często precyzyjniej pokazane są kolejne kroki.
OdpowiedzUsuńBędzie dla Ciebie idealna;)
OdpowiedzUsuńZatem do księgarni!:)
OdpowiedzUsuńJest niezwykle pożyteczna;)
OdpowiedzUsuńProblemem (sic!) często jest też to, że włosy są zbyt zdrowe - wtedy gumka się ślizga, a i one wzajemnie się po sobie ślizgają, bo są gładkie.
OdpowiedzUsuńMoże jakiś fryzjer mógłby Ci posłużyć radą?
Może czas popróbować?:)
OdpowiedzUsuńOj, Zońka będzie przeszczęśliwa, a inne mamy i ich córki zazdrosne;)
OdpowiedzUsuńTo też może być coś na rzeczy. Niby moje włosy nie są w idealnym stanie, ale zdecydowanie są śliskie (a muszą, inaczej ich nie rozczeszę...). Coś kosztem czegoś. Chyba zapytam kogoś, może mi doradzą ;)
OdpowiedzUsuńcos czuję, że jutro wpadnie w moje łapki :D
OdpowiedzUsuń