Sześć dni w Leningradzie to fabularyzowany dziennik podróży
Paulliny Simons z jej wyjazdu do rodzinnego Leningradu, będącego pretekstem do zebrania
materiałów do jej najpopularniejszej książki – Jeźdźca miedzianego.
Autorka urodziła się w
dzisiejszym Petersburgu, lecz jako jedenastoletnia dziewczynka, dzięki
staraniom taty, wraz z rodziną wyjechała Ze Związku Radzieckiego do Ameryki. Okazało
się to dla niej prawdziwym wybawieniem i szansą na życie w dobrobycie.
Leningrad widziany jej oczami po
25 latach od wyjazdu jawi się jako przestrzeń brudna, smutna, biedna. Wszystko
to, co pamiętała ze swojego dzieciństwa pozostało niezmienne – brak toalet,
zniszczone budynki, obdrapane mury, piszcząca bieda. Simons zastanawia się, jak
można cieszyć się wszystkim tym, co ma, gdy w miejscu, do którego przyjechała
zginęły kiedyś tysiące niewinnych, o których wszyscy zapomnieli; jak mogła spać
w miejscu, w którym wszystko rozpada się niemalże na jej oczach; jak mogła nie
zauważyć, że jej łóżko stało w kuchni; opisuje brutalną śmierć Romanowów,
prowadzi nasz szlakiem historii (i teraźniejszości!) zapomnianej i
nieomówionej, przemilczanej, uświadamiając sobie, że Leningrad stanowi część
jej duszy i tożsamości, że nigdy go nie
utraci.
Mimo że nie jest to klasyczny
reportaż, robi przejmujące wrażenie. Gdzieś podskórnie czuje się, że gdyby nie
wyjazd przed laty, świat nie poznałby talentu autorki, bo ten nie miałby
możliwości się rozwinąć, zostałby stłumiony i zdeptany.
Dzięki tej książce wraz z Simons
odkrywamy zakamarki jej dzieciństwa, nawet te, które pamięć już wybieliła lub
wyparła, przemierzamy trasy stanowiące tło Jeźdźca
miedzianego i widzimy przestrzenie dotąd przez nas nieeksplorowane.
W mojej opinii to dobre dopełnienie
twórczości autorki, umożliwiające nowe,
świeże spojrzenie zarówno na trylogię, jak i na jej pozostałą twórczość. Warto
mieć w biblioteczce.
blog o książkach, blog recenzencki, Jeździec Miedziany, książka, opinia, Paullina Simons, recenzja, Sześć dni w Leningradzie, Tatiana i Aleksander, Wydawnictwo Świat Książki
Mam ten tytuł, czeka na swoją kolej. To będzie moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, bo do tej pory nie czytałam ani "Jeźdźca miedzianego" ani innych jej książek. Ciekawa jestem jak ją odbiorę :)
OdpowiedzUsuńA to już Ci powiem, że to coś zupełnie innego kalibru i w ogóle nie zwalnia Cię z obowiązkowej lektury innych jej pozycji!;))
OdpowiedzUsuńWiem, wiem ;) Wcale się nie migam, szczególnie "Jeźdźca..." chcę przeczytać. Ale tak wyszło, że moją przygodę z autorką zacznę właśnie od tej książki :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Paulline Simons i jej tworczosc dlatego rowniez ta ksiazka jest na mojej liscie "must read" :)
OdpowiedzUsuńPierwsza część już nie zrobiłą na mnie wrażenia, więc resztę odpuściłam.
OdpowiedzUsuńa to ma część pierwszą?;O Chyba coś przeoczyłam. A może masz na myśli tę o rodzicach Tatiany?bo to coś zupełnie innego!
OdpowiedzUsuńMoże to dobry start, wejście w klimat;) Ale lojalnie uprzedzam - nijak ma się to kapitalnych powieści Simons;)
OdpowiedzUsuńo kurczę, to ja pokićkałam, ale mnie z książek Simons, to w sumie jeno trzy się podobały, reszta mniej. Z drugiej strony ja kocham Petersburg i mam nadzieję tam pojechać.
OdpowiedzUsuńA które się podobały?
OdpowiedzUsuńTo właśnie relacja z podróży, może Ci go przybliżyć przed wyjazdem;)
Właśnie się zastanawiałam czy warto sięgnąć po tę książkę, ale mnie przekonałaś :)
OdpowiedzUsuńPodobał mi się i to bardzo "Jeździec" i "Jedenaście godzin"(czy jakoś tak), nawet widziała mi się książka "Tatiana i ALeksander", "Ogród letni" porzuciłam gdzieś na początku tak mnie drażnił
OdpowiedzUsuńA widzisz.
OdpowiedzUsuńA czytałaś "Pieść o poranku"? Jeśli nie, to sięgnij!:)) Mam nadzieję, że ona Cię przekona!
Witam w klubie zachwyconych;)
OdpowiedzUsuńo tej głupiej babie, co ma wszystko, ale jej mało...? Czytałam :D i uczucia miałam ambiwalentne :P
OdpowiedzUsuńWyjątkowo intryguje mnie książka tej autorki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej
herbacie