Swietłana Aleksijewicz oddając głos swoim bohaterom, robi
dobrze całej książce. Dzięki takiemu podejściu, całość wydaje się jeszcze bardziej
przejmująca i wstrząsająca.
Mimo że o Czarnobylu słyszało się i czytało wiele, żaden
dotychczasowy obraz – chcąc, nie chcąc dostarczany przez zakłamujące media –
nie był tak pełny i zmieniający myślenie o tym co wydarzyło się w tamtym miejscu.
Historie kobiet, których mężowie brali udział w likwidacji
szkód, opowieści całych rodzin zmuszonych do przesiedlenia i tych, które
przesiedlić się nie chciały. Przejmujące, zapadające w pamięć, wdzierające się w serce i bolesne wspomnienia tych, którzy
utracili bliskich bezpośrednio w wybuchu i wiele lat później, gdy
promieniowanie zebrało swoje wielkie żniwo, powodując niebywale częste
zapadanie na nowotwory krwi.
Choć wszystkie historie zebrane w tomie były mocne i
wstrząsające, najbardziej porażające były opowieści z początku
i końca – tak jakby w środku autorka próbowała dać czytelnikowi
wytchnienie. Szokujące, sprawiające fizyczny ból, a przy tym wszystkim
kapitalnie napisane.
Mimo że dotąd nie byłam fanką reportażu i nigdy nie był on
tą formą literacką, po którą sięgałam najchętniej, za namową koleżanek
uczyniłam ten pierwszy, nieśmiały krok naprzód, trafiając na pozycję będącą
prawdziwą bombą: przede wszystkim emocjonalną.
Aleksijewicz stawia pytania trudne, zmusza do zastanowienia
się nad tym, co dzieje się wokół nas, pokazuje tragedie współczesnego świata,
które choć zdarzyły się tak blisko, wciąż są niepojęte i dla wielu niepoznane. Ukazuje cierpienie niezawinione i dramat ludzki będący konsekwencją
nieodpowiedzialnych działań i decyzji.
Sam Czarnobyl wciąż stanowi miejsce wyniszczone, opuszczone
i tajemnicze, w jakiś sposób mistyczne. Budzi przestrach, ale jest też
niewyjaśnienie pociągający – po lekturze tych reportaży spojrzycie na niego
zgoła inaczej. Bez tej niejasnej fascynacji, raczej z przestrachem i
szacunkiem do osób, które dotknięte zostały bezpośrednio tą wielką tragedią XX
wieku.
Kapitalna pozycja, do obowiązkowej lektury – nawet dla tych,
którzy jak ja nie byli dotąd skłonni pochylać się nad reportażami. Czasem takie
zetknięcie ze słowem może dać znacznie więcej niż setki wiadomości,
przeczytanych gazet czy pozycji beletrystycznych.
Warto.
Jako uzupełnienie lektury polecam filmiki z opisywanego miejsca, świetnie oddające klimat tego, co pozostało:
blog, Czarnobyl, Czarnobylska modlitwa, literackie Nobel, Nagroda Nobla, Nobel 2015, opinia, Prypeć, recenzja, reportaż, Swietłana Aleksijewicz, Woblink, Zona
Tak, tak, tak! Ja też zdecydowanie polecam tę książkę. Sięgnęłam po nią tuż po ogłoszeniu Literackiej Nagrody Nobla. Jest niesamowita.
OdpowiedzUsuńWiem, że to nie to samo, ba! nawet nie powinno się tego porównywać, ale umiejscowienie częściowo akcji książki w Prypeciu przez Marię Nurowską sprawiło, że "trylogię ukraińską" będę pamiętała zawsze.
OdpowiedzUsuńTo właśnie wątki związane z Czarnobylem najbardziej utkwiły mi w pamięci, zasiały ziarno niepokoju i buntu, ale też ogromnego szacunku do osób, które wybuch przeżyły.
Chciałabym poznać "Czarnobylską modlitwę", bo jej bohaterowie zasługują na pamięć i prawdę...
Aniu,
życzę Tobie i Sebastianowi wszystkiego dobrego w Nowym Roku, dużo szczęścia i radości oraz zdrowia, które jest nam potrzebne w realizowaniu wszystkich naszych planów i celów :)
Słyszałam już o tej powieści i zdecydowanie nie. Dlaczego? Chyba za ciężka tematyka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Dokładnie, to książka naładowana emocjami. Może nie jest długa, ale jest esencją tej tragedii. Polecam.
OdpowiedzUsuńciężka, ale za to prawdziwa. Czasem trzeba konfrontować się z bolesną i trudną prawdą.
OdpowiedzUsuńUczy wiele pokory.
Dokładnie!
OdpowiedzUsuńNie wiem jakim cudem, ale dopiero teraz widzę ten komentarz. Madziu, dziękuję Ci ogromnie!:*
OdpowiedzUsuńA ja właśnie na krótko przed:) Cóż za wspaniała koincydencja!:) Ciekawe kto w tym roku zostanie wybrany:)
OdpowiedzUsuń