Historię spisaną przez Diane
Chamberlain otwiera dramatyczne wydarzenie z przeszłości – oto jedenastoletnia
Daria, podczas spaceru po plaży, znajduje porzucone niemowlę – całe we krwi i
ledwo żywe.
Dziewczynka, ratując życie
maleństwu, staje się lokalną bohaterką, o której mówić się będzie jeszcze przez
lata. Tym bardziej, że znalezione dziecko na stałe zamieszkuje z jej
rodziną, stając się jej częścią.
Znaleziona na plaży dziewczyna –
Shelly – po latach postanawia dowiedzieć się kim jest jej biologiczna matka i
co skłoniło ją do tego, by ją porzucić. W odnalezieniu jej pomóc ma jej
producent telewizyjny – Rory Taylor – były mieszkaniec miasteczka. On to trudni
się programami, w których widzowie opowiadają historie swojego życia – im
bardziej kontrowersyjne, tym lepiej. Opowieść Shelly wydaje się rewelacyjnym
materiałem na kolejny odcinek, mimo że wiele osób ma wątpliwości co do tego czy
odgrzebywanie tej historii, jest aby na pewno dobrym posunięciem. Najbliżsi
martwią się o to jak prawdę zniesie Shelly, a także jak z sytuacją poradzi
sobie jej biologiczna matka, której tożsamości nigdy nie poznali, ale którą
podejrzewali.
Cała powieść nakreślona została
wokół wątku poszukiwań i dociekań głównych bohaterów nad tożsamością i
motywacją matki porzuconej dziewczynki. Na scenie oprócz rodziny Shelly pojawia
się także młoda kobieta, podejrzewająca, że poszukująca matki dziewczyna to jej córka i próbująca wkupić się
w łaski Rory’ego, by ten przekazywał jej jak najwięcej informacji na jej
temat.
Ten jednak nie wie o jej motywach
i z łatwością przechodzi od zwykłej znajomości do zaangażowania
emocjonalnego, nie dostrzegając przy tym, że zamiary miłosne ma wobec niego
ktoś zupełnie inny – będący zawsze blisko, a jednak niezauważany.
Chamberlain po raz kolejny
potwierdziła swoją sprawność pisarską – jej powieści można czytać w ciemno,
mając gwarancję frapującej lektury i dobrze zainwestowanego czasu. Autorka
pisze książki obyczajowe na naprawdę wysokim poziomie i – w mojej opinii –
już dawno prześcignęła Jodi Picoult, dla wielu od lat piastującą tron powieści
obyczajowych.
Jeśli jeszcze nie znacie jej książek
– koniecznie nadróbcie. Jeśli zaś znacie, jestem przekonana, że i bez mojej
zachęty sięgniecie po nią przy najbliższej okazji.
Inne książki Chamberlain na blogu:
blog, blog z recenzjami, Dar morza, Diane Chamberlain, jak Jodi Picoult, książka, opinia, powieść, recenzja, Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Dużo lepiej czyta mi się Chamberlain niż Picoult :) "Dar morza" zamówiłam z biblioteki i jeszcze czekam, ale jak tylko wpadnie w moje ręce, na pewno szybko przeczytam :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie muszę nadrobić swoje zaległości, jeśli chodzi o książki z serii "Kobiety to czytają!". A ta książka jest pierwsza w kolejce.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię autorkę, tylko jedna książka na razie mnie zawiodła. "Dar morza" połknęłam i to w wersji ebookowej, ale bardzo podobała mi się.
OdpowiedzUsuńTen tytuł chcę przeczytać od momentu jego premiery. Na pewno w końcu po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji preczytać żadnej książki tej autorki, ale już mam kilka tytułów w planach ;)
OdpowiedzUsuńInsane z http://przy-goracej-herbacie.blogspot.com/
Ale mi apetytu narobiłaś
OdpowiedzUsuńHa! Cieszy mnie to;)
OdpowiedzUsuńCałkiem słusznie, bo wszystkie są warte uwagi:)
OdpowiedzUsuńObowiązkowo!
OdpowiedzUsuńA która Cię zawiodła?
OdpowiedzUsuńJa tę również czytałam w ebooku, zresztą Chamberlain zawsze czytam w tej wersji:)
!! Cieszy mnie to!
OdpowiedzUsuńUff, witaj w klubie! Już się bałam, że jestem jedyna;)
OdpowiedzUsuńDaj znać jak wrażenia po lekturze!:)