Rzecz dzieje się w Sztokholmie, zahaczając momentami o Hiszpanię. Annika Bengtzon postanawia
powrócić do niewyjaśnionych wątków ze starych śledztw. Jej uwagę szczególnie
przyciąga sprawa, do której kobieta ma stosunek mocno emocjonalny, jaką było
zabójstwo młodej dziewczyny, do którego (jak i do czterech innych) przyznał się
Gustav Holmerud. Detektyw jest pewna, że jego zachowanie podyktowane było
chęcią zyskania popularności, nie zaś prawdziwym poczuciem winy. Annika widzi w nim mordercę jednorazowego, a co za tym idzie – kryjącego czterech innych
zabójców, wciąż przebywających na wolności.
Gdy sprawa zostaje wznowiona, w tajemniczych okolicznościach znika siostra Anniki – Brigitta. Kobiety od
dłuższego czasu nie utrzymywały ze sobą kontaktu, jednak niedawno bohaterka
zaczęła dostawać od niej SMS-y zawierające prośbę o pomoc. Bardzo prędko
wychodzi na jaw, że sprawa porwania powiązana jest z morderstwami sprzed
lat, które dotąd nie dawały Annice spokoju
Żelazna krew nie wzbudziła we mnie takich emocji, jakie chyba
powinna. Lekturę kilkakrotnie przekładałam, nie mogąc wgryźć się w początek.
Gdy już jednak zmotywowana zaczęłam czytać na dobre – bardzo sprawnie przez nią
przebrnęłam. Wszystko za sprawą języka, którym niczym się nie wyróżnia i stanowi świetne tło dla całości - jest prosty w odbiorze i wolny od sformułowań wyprowadzających go przed szereg.
Niestety – podobnie jak szybko
czytałam, równie prędko zaczęłam powieść tę z pamięci wypierać. Wszystko
to wcale nie przez jej miałkość, lecz raczej przeciętność i klasyczność – nic mnie
nie zaskoczyło, nie ujęło, nie zdziwiło, nie zaniepokoiło. Zabrakło wrażeń, których oczekuję od Czarnej serii, i
które z niej pamiętam.
W rezultacie otrzymałam
dobre, choć niczym niewyróżniające się czytadło kryminalne, które z żalem
(choć bez żalu) odłożyłam na półkę. Szkoda, że cykl z Anniką Bengtzon w roli
głównej (to była jedenasta już część) kończy się tak pospolicie, bo nie zachęca
to wcale do powrotów.
Jeśli jesteście fanami cyklu - warto lekturę dokończyć, jeśli jednak nie - z powodzeniem możecie sięgnąć po inny tytuł Czarnej serii, niczego nie tracąc.
blog, blog z recenzjami, czarna seria, egzemplarz recenzencki, kryminał, kryminał skandynawski, książka, Liza Marklund, opinia, recenzje książek, Skandynawia, Sztokholm, Szwecja, Żelazna krew
0 komentarze:
Prześlij komentarz