Gdy do biura Cormorana Strike’a
dociera odcięta kobieca noga, zaadresowana na nazwisko jego partnerki – Robin –
sytuacja ich biura detektywistycznego robi się dramatyczna. Bohaterowie tracą
zaufanie swoich klientów, coraz rzadziej otrzymują nowe zlecenia i z trudem
wiążą koniec z końcem. Sytuacja robi się coraz bardziej skomplikowana, co rusz
odbijając się na życiu prywatnym bohaterów.
Robin, jeszcze do niedawna
zaręczona, rozstaje się z wieloletnim partnerem, a Cormoran wikła się w coraz
mniej interesujący go związek z Elin. Doskonale zdaje sobie również
sprawę, że osoba przesyłająca mu kobiecą nogę, a więc grasujący seryjny
morderca, zbierający coraz większe żniwo, grozi jego partnerce z pracy,
chcąc tym samym jak najmocniej uderzyć w jego firmę. Policja i detektyw
wzajemnie się wspierają, chcąc jak najszybciej ująć przestępcę i ocalić
niewinne kobiety.
Świetne zakończenie, cliffhanger
co prawda spodziewany, a jednak piorunujący.
W sposobie budowania relacji
między bohaterami, zauważam pewne podobieństwa do prozy Dennisa Lehane’a – para współpracujących
ze sobą detektywów, którzy powinni być razem także w życiu prywatnym (czemu
gorąco kibicujemy!), a którzy od lat wikłają się w przedziwne, często
toksyczne związki; przyjaciel głównego detektywa pochodzący z półświatka,
zawsze gotowy nieść pomoc, wyróżniający się siłą i wyglądem budzącym postrach u
każdego, który go nie zna, dochodzący swojego poprzez przemoc. Wszystko to
znana mi melodia pochodząca z tekstów ulubionego pisarza, stąd pewnie i
moje upodobanie do lektury Galbraith(a). Różnica jest jednak zasadnicza –
Lehane mimo wszystko, mocno angażując się w zapis życia osobistego swoich
postaci, nie traci rezonu przechodząc na powrót do scen czyniących z jego
książek, kryminałów. U autorki czasami wątki sensacyjne, a więc stanowiące oś
narracyjną, kuleją i odbiegają od reszty, przede wszystkim poprzez słabą
dynamikę. Nie sposób nie zauważyć jednak znaczącego progresu od czasów Wołania kukułki.
Kapitalna zabawa towarzyszyła mi
podczas całej lektury, co jedynie dowodzi ogromnego talentu Rowling, którego
nie sposób jej odmówić – nieważne czy tworzy ona powieść o czarodzieju dla
nastolatków, czy rasowy kryminał – wychodzi jej to przednio (choć jak wiemy,
nie od początku tak było). W każdym kolejnym tomie widać drogę jaką przeszła
autorka – książka za książką staje się coraz lepsza i bardziej interesująca, a
namnożenie wątków coraz lepiej wykorzystane i ujęte w całość.
Jeśli jeszcze nie znacie tej
serii – gorąco zachęcam do lektury. Tym bardziej, że ta część zdecydowanie
wysuwa się na prowadzenie ze wszystkich dotychczas wydanych – zarówno pod
względem treściowym, jak i przez uwagę na zdolność wciągania.
Recenzje poprzednich tomów:
blog, blog książkowy, Cormoran Strike, J.K.Rowling, jedwabnik, kryminał, opinia, Publicat, recenzja, recenzje książek, Robert Galbraith, seria o, Wołanie kukułki, Wydawnictwo Dolnośląskie, Żniwa zła
Że też do tej pory nie znałam tej serii! Piorunujące zakończenie to coś co lubię :)
OdpowiedzUsuńKiedyś chciałam poznać Rowling z tej drugiej strony, ale jakoś nigdy nie mam okazji... Ciągle jakieś inne książki czytam i nie wiem, kiedy znajdę czas.
OdpowiedzUsuńZabrałam się właśnie za Wołanie kukułki i choć niezbyt mnie wciągnęła, zechęciłaś mnie do dalszego czytania. Może jakoś się rozwinie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
szumiabooki.blogspot.com
Póki co czytałam tylko pierwszy tom i nawet miło wspominam :). Na półce czeka na mnie "Jedwabnik". Mam nadzieję, że się nie zawiodę na lekturze ;).
OdpowiedzUsuńDzisiaj przyszedł do mnie egzemplarz! *_*
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Lubię serię Lehane'a o Angie Gennaro i Patricku Kenzie :) "Wołanie kukułki" też mi się podobało, ale "Jedwabnik" wciąż jeszcze czeka na przeczytanie" :/
OdpowiedzUsuńNo właśnie szukam, szukam.... ;)
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać tę pozycję! Mam na swojej półce "Wołanie kukułki", ale wciąż czeka na łaskawszy dzień, kiedy to po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji czuję jednak, że na Rowling się nie zawiodę!
Pozdrawiam!
Turkusowa Sowa
Dobrze przeczytać pozytywną opinię na temat tej książki, ja jakoś podchodzę do niej mocno sceptycznie i wciąż się zastanawiam: po co ten pseudonim?
OdpowiedzUsuńRównież się nad tym zastanawiałam, ale teraz się cieszę - zbyt łatwo byłoby tutaj o wyobrażanie sobie Cormorana jako jedną z postaci z HP:)
OdpowiedzUsuńNie wnikam ile w tym marketingu, a ile naprawdę niechęci do łączenia kryminałów z Rowling, która stała się marką samą w sobie.
Powiem tak - każdy kolejny tom jest lepszy od poprzedniego, ale przepaść między "Wołaniem..." a "Żniwami..." jest ogromna.
OdpowiedzUsuńMoja kolejka powoli się zmniejsza, mam nadzieję, że zdążę Ci ją pożyczyć nim sama skądś wydobędziesz:)
OdpowiedzUsuńO matko, ja wielbię Lehane'a, wielbię!:)))
OdpowiedzUsuń"Wołanie..." było dobre, ale tak jak już wspominałam wyżej, każda kolejna część jest doskonalsza.
<3!!
OdpowiedzUsuńTutaj nie ma opcji na "nawet miłe wspominanie" - będziesz wspominać bardzo dobrze!:)
OdpowiedzUsuńObiecuję, że tak!
OdpowiedzUsuńZnam to, oj znam. Trzymam kciuki, by znalazł się dla niej czas!:)
OdpowiedzUsuńNie żartuj, że nie znałaś! Jak to możliwe?:P
OdpowiedzUsuńCieszę się w takim razie, że mogłam ją przed Tobą odkryć;) I zachęcam do sięgnięcia!:)
Właściwie to już napisałam do wydawnictwa... no i chyba prześlą... ;)
OdpowiedzUsuń