Zimowe panny to powieść mocno specyficzna, żyjąca własnym rytmem,
niespiesznie toczącą się narracją i klimatem nieco magicznym.
Gdy do małej galisyjskiej wioski
Tierra de Cha po latach wracają dwie siostry – Saladina i Dolores – mieszkańcy zaczynają
czuć się niespokojnie. Ich pojawienie się wzbudza strach i niepewność u ludzi,
którzy przed laty spisali z ich dziadkiem umowy, jakich teraz żałują. Nie,
nie chodziło bynajmniej o pieniądze. Przed laty ich dziadek don Reinald, którego
dom obecnie zamieszkują dorosłe już kobiety, ze wszystkimi mieszkańcami spisał nietypowe
dokumenty – za opłatą zgodzili się oni wówczas oddać swoje mózgi do badań
naukowych. Don Reinald zmarł, jednak umowy nadal były wiążące…
Mieszkańcy przerażeni podpisanymi
umowami dopuścili się także czynu, na skutek którego małe wówczas dziewczynki
zmuszone były do ucieczki. Nie dziwi więc, że ich pojawienie stanowiło dla
sąsiadów nie lata kłopot czy raczej – niezręczność. Każdy chciał także odzyskać
podpisane niegdyś dokumenty i zniszczyć je, by o całej sprawie nikt nigdy się
nie dowiedział, a oni mogli spokojnie umrzeć, bez obaw, że ich najcenniejszy
organ przekazany zostanie do badań.
Saladina i Dolores nie wiedzą
jaki typ umów łączył od czasów wojny ich dziadka z mieszkańcami wioski, stąd ich ciągłe
wizyty, przeszkadzające im w snuciu marzeń o karierze aktorskiej i
wspaniałym życiu, były dla nich tym bardziej irytujące. Zwłaszcza, że dotąd
kobiety wiodły raczej nudne, przeciętne życie, wolne od małomiasteczkowych
tajemnic i dziwnych dokumentów, których te miały być nieświadomymi depozytariuszkami.
Niepewność wzmaga się tym bardziej, że nikt nie wie, gdzie rzeczone umowy
miałyby się znajdować. Ich odnalezienie staje się zatem w wiosce tematem
numer 1.
Christina Sanchez-Andrade
stworzyła powieść, której nie czyta się z wypiekami na twarzy, lecz przez którą
przedziera się uważnie, by nie uronić sensów. Jest to literatura na tyle
specyficzna, że nie znajdzie uznania u każdego – jednych może znudzić, innych irytować,
jeszcze innym zdawać się pozbawioną sensu. Może także zachwycić, jeśli tylko
uda wam się uchwycić specyficzny klimat i czytać między wierszami. Powieść
sprawia wrażenie nierzeczywistej, onirycznej, jest zawieszona pomiędzy
światami, momentami zakrawa wręcz o irracjonalność.
Ważnym elementem powieści są
relacje: zarówno samych sióstr, jak i mieszkańców wioski. Ścisła wspólnota, tak
specyficzna dla małych społeczności jest tutaj niezwykle uwypuklona. Każdy z bohaterów
ma swoje dziwactwa, które podkreślone zostają przez serię przedziwnych wydarzeń,
następujących po powrocie sióstr do Terra de Cha. Oczywiście to w ich
powrocie upatruje się ich źródła, jednocześnie złorzecząc im i bojąc się ich.
Same bohaterki wydają się nie z tej ziemi. Pojawiają się nie wiadomo skąd,
rozmawiają nie wiadomo o czym, zachowują się dość specyficznie, co podkreślone zostaje przez surowość narracji.
Niebywale smaczna i piękna okładka przyciąga wzrok, jednak
należy uważać, by nie objeść się figami widocznymi na tejże. W miejsce fig
wstawcie sobie dowolne słowo, które przyjdzie wam do głowy po lekturze tego
krótkiego omówienia. Wszak nadmiar wszystkiego szkodzi jednakowo. Bohaterowie
tej powieści przekonali się o tym niejednokrotnie...
blog, blog książkowy, blog z recenzjami, Christina Sanchez-Andrade, co czytać, do przeczytania, egzemplarz recenzencki, literatura obyczajowa, opinia, recenzja, Wydawnictwo MUZA, Zimowe panny
Nie wiem czy jest to lektura dla mnie... Jakoś za nią nie przepadam :)
OdpowiedzUsuńWczoraj skończyłam lekturę i byłam pozytywnie zaskoczona tym, co zaserwowała mi autorka. Myślałam, że będzie to zupełnie innego rodzaju lektura, jednak zgodzę się w pełni z Tobą - nie dla każdego. Ja osobiście na pewno będę polecać dalej i pewnie nie raz jeszcze po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Ania z kraina-bezsennosci.blog.pl
Ciekawi mnie ten tytuł. Gdybym tylko miała mniej własnych książek do czytania i więcej wolnego czasu, to bym się skusiła na "Zimowe Panny". :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Chaotyczna A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Ha, skąd ja to znam:)
OdpowiedzUsuńJa właściwie nie spodziewałam się niczego. Wydawca zasugerował realizm magiczny, podchodzę do takich uogólnień (w stosunku do nieznanych mi wcześniej autorów) bardzo ostrożnie i z tą podwójną uwagą zaczęłam czytać. Ostatecznie było niespiesznie, nieco sennie, ale oryginalnie:)
OdpowiedzUsuń