Jeśli wydaje Wam się, że znacie
Magdalenę Parys – jesteście w błędzie.
Oto autorka, którą dotąd mieliśmy
okazję poznać jako twórczynię kryminałów, kieruje swój wzrok ku
polsko-niemieckiej rodzinie, by w niebanalny sposób opisać jej losy.
Dagmara to dorastająca
dziewczyna, która pragnie poznać przeszłość swojej rodziny – narysować drzewo
genealogiczne, usłyszeć o losach kolejnych jej członków, dowiedzieć się tego,
co stanowi jej rodowód i co chociażby niebezpośrednio ukształtowało jej młode
życie.
Podczas odkrywania kolejnych kart
przeszłości, dociera do bolesnych i długo skrywanych wspomnień, szczególnie
tych, dotyczących jej przyszywanej babci – Ruth, zwanej Riką. Białą Riką.
Owa kobieta, córka Maximiliana
Korna, właściciela cegielni, bliźniacza siostra Gerdy, zakochała się bez
pamięci w Karolu – Polaku wywiezionym do Niemiec na przymusowe roboty.
Podobnym uczuciem pałała do niego jej siostra. Obie kobiety różnił jeden
pieprzyk, ot. Nikt do końca nie wie,
kogo naprawdę kochał Karol. Los chciał, że w 1945 roku to Rika uciekła z
rodzinnego Hamburga ze swoim ukochanym. Podczas powrotu starała się nic nie
mówić, by nie zdradzić swojego pochodzenia wśród wracających z nimi Polaków.
Po wojnie osiedliła się wraz z mężem w poniemieckim Szczecinie, by w nim
na nowo zbudować szczęśliwe życie. Jako babcia była niedostępna – Dagmara
odbierała ją jako staruszkę, mimo że miała dopiero 57 lat. Postarzały ją białe
jak śnieg włosy i minione cierpienie wypisane na twarzy.
Książka ta jest o tyle wyjątkowa,
że pomimo wielu postaci, wydarzeń i historii fikcyjnych, zawiera w sobie
ziarno bolesnej prawdy, związanej z samą autorką. Nie wiemy co i na ile nią jest, a gdzie do całości wkradła się odautorska wyobraźnia i korzystanie
z opowieści zasłyszanych. Nie jest to istotne.
Intrygująca to opowieść, pełna
niewypowiedzianego żalu, nieuładzona przez redakcję, rozliczająca się z przeszłością,
a przy tym z wieloma puszczonymi do czytelnika oczkami, spisana niby na
brudno, niby jeszcze nie gotowa, nie do druku, niepewna ostatecznego kształtu.
To między innymi nietypowa forma, pełna wtrętów rodziny i redaktorki, czyni z niej
powieść wyjątkową, bo wciąż uaktualnianą, wciąż pisaną.
Biała Rika zdaje się krzyczeć o tym, że warto szukać, warto grzebać w rodzinnych
historiach, trzeba to robić, by istotne fakty nie zostały zawłaszczone przez bezwzględną
niepamięć.
I
choćby to miała być jedyna lekcja, jaką wyciągniemy z lektury – warto!
Biała Rika, blog recenzencki, egzemplarz od wydawnictwa, Europejska Nagroda Literacka, Magdalena Parys, opinia o książce, recenzja książki, Znak litera nova
Baardzo chętnie przeczytam, uwielbiam takie książki :)
OdpowiedzUsuńInsane z http://przy-goracej-herbacie.blogspot.com/
wzięłam książkę w ciemno, ale widzę, że będzie to udany strzał. za parę dni biorę się do lektury.
OdpowiedzUsuńBardzo udany!
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam i tylko mogę podpisać się pod Twoimi slowami. Bardzo dobra proza i zupelnie nowa odsłona pisarki.
OdpowiedzUsuńCudowna okładka... Bardzo przyciąga uwagę.
OdpowiedzUsuń:))
OdpowiedzUsuńMuszę wrócić do jej starszych tekstów;)
Zatem udanej lektury na przyszłość!:)
OdpowiedzUsuń