Górny
Śląsk.
Sebastianowi
właśnie urodziło się dziecko, o które wciąż się lęka. Nie ma świadomości, że
pracuje w aptece mieszczącej się w budynku, w którym niegdyś
oficjalnie leczono ciężko chore dzieci. Prawdą było jednak to, że owe miejsce
stanowiło centrum eksperymentalne, będące częścią akcji T4 wymierzonej między
innymi właśnie w najmłodszych.
Gdy
mężczyzna pierwszy raz słyszy o ponad dwustu niewinnie zmarłych ofiarach,
nie dowierza. To jego niedowierzanie jest źródłem narracji, która przenosi nas
do czasów, kiedy to w obronie chorych nie stawał nikt, a Niemcy mogli
robić co chcieli.
Jedną
z bohaterek jest Zefka, wracająca na Śląsk po dwu latach robót w Niemczech.
Wracać wcale nie chciała, bowiem przez miniony czas dostała więcej miłości niż
kiedykolwiek dotąd. Jej opowieść jeży włos na głowie.
Inną
postacią kobiecą jest prof. Luben, lata temu prowadząca eksperymenty na
dzieciach, odpowiedzialna za śmierć wielu z nich. Nie czuje się winna,
choć oczywiście nie opuszcza jej strach przed karą.
Wystarczą
te dwie historie, by ugrzęznąć w bolesnej przeszłości, być świadkiem dramatycznych
wydarzeń opisanych językiem rozedrganym od emocji.
Mimo
że rzecz dzieje się na Śląsku, gdzie ludzie są hardzi i twardzi, a ich życiowe doświadczenia
nigdy ich nie oszczędzają, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że opisywane
wydarzenia mogły złamać najsilniejszych i każdy chce o nich zapomnieć, choć
zapomnieć się nie da i nie można, by błędów historii nie powielać.
Góra Tajget poruszyła mnie o wiele bardziej niż często z nią zestawiani Wybrańcy. To co tam było odarte z emocji i przekazane jako suchy fakt, tutaj od emocji wręcz kipi. Choć powieść nie ma dużych gabarytów, jej lekturę musiałam dozować i przerywać. Mnoży się w niej od nad wyraz sugestywnych opisów, z których najbardziej wrył mi się w pamięć ten po zbiorowym gwałcie na jednej z bohaterek, który pozwolę sobie przytoczyć w całości jako największą zachętę:
Komórka jajowa, już dojrzała i gotowa na przyjęcie słynnego daru życia, jest oszołomiona ilością materiały genetycznego z odległego wschodu. Na co się tu zdecydować – zabójca kobiet w ciąży, gwałciciel dzieci, masowy morderca, a może po prostu ten zwykły żołnierz z Ukrainy, gnany zemstą za dziecko zabite przez Einsatzgruppen? Taki wybór, tyle możliwości![1]
Przejmująca, mocna lektura, która
na długi czas wyryje Wam się w pamięci.
Szczerze polecam.
akcja T4, Anna Dziewit-Meller, blog, eksperymenty na dzieciach, Góra Tajget, Górny Śląsk, książka, opinia, recenzja. II wojna światowa, Tania Książka, Wydawnictwo Wielka Litera
Chce to przeczytac, ale sie boje. Jak zawsze ksiazek, które bola.
OdpowiedzUsuńJuż sama recenzja Twoja porusza, a co dopiero by było gdybym ją przeczytała... Książka wydaje mi się ciekawa, ale na razie chyba nie mam na nią odpowiedniego nastroju.
OdpowiedzUsuńSkoro nastroju brakuje, to faktycznie lepiej zaczekać. Brak odpowiedniego nastawienia może lekturę utrudnić.:)
OdpowiedzUsuńNie ma czego się bać. Naprawdę, warto takie rany rozdrapywać.
OdpowiedzUsuń