Śpik zdaje się nigdzie nie przystawać. Podczas gdy inne
dzieci rozwijają się wzorowo, on ani nie mówi, ani nie wydaje się specjalnie
rezolutny. Gdy zaczyna dorastać, zła passa jest kontynuowana – fatalnie się
uczy, jest obarczany za wszelkie klasowe przewinienia – z wygody. W końcu
Śpik, to Śpik. Nie rokuje. Dodatkowa rubryczka z uwagami w dzienniku
nikogo zatem nie zaskoczy.
Jego matka boleje nad jego losem. Jak każda kobieta pragnęła
dziecka pięknego, mądrego, do kochania. Tymczasem w stosunku do Śpika
odczuwać można jedynie wstyd, litość, pobłażanie, bo już nawet nie złość – w końcu
ileż można się złościć o coś, na co nie ma się wpływu? Śpik po prostu nie pasuje do twardej rzeczywistości PRL-u.
Nie jest wyjątkowy, a mimo wszystko – jest. Tam gdzie nie ma miejsca na indywidualizm,
jemu udało się go osiągnąć, niestety w zupełnie niezadowalający dla
społeczeństwa i masowości sposób. Może nie odpowiada na pytania i gubi co tylko może, ale
za to bezbłędnie zna rozkład jazdy tramwajów. Jego pamięć jest doskonała.
W czasach
jego dzieciństwa nikt nie słyszał o masowym wylewie ADHD, autyzmu, zespołu
Aspergera czy jakichkolwiek innych specjalnych potrzebach edukacyjnych. Jeśli
ktoś odstawał, przypinano mu odpowiednią etykietkę, z którą najczęściej
szedł przez całe życie. Śpik był ofermą i nic nie było w stanie tego
zmienić.
Jego dorastanie przypada na czasy początku transformacji ustrojowej,
którą to rzeczywistość Zośka Papużanka odpowiednio zarysowuje. Fascynujące jest dla mnie to, że choć PRL to przeszłość tak nieodległa, to jednocześnie stanowi granicę wydającą się niebywale daleką. Moje pokolenie niby już do PRL-u nie należy, a jednak wiele jego konsekwencji odczuwa - sama z trudem oduczam się wyssanego z mlekiem matki, wynikającego z owych czasów chomikowania. U Papużanki widoczne są podobne owoce tamtych lat. Zarysowane z mocą, a jednocześnie delikatnie.
Autorka tę w gruncie rzeczy smutną opowieść, snuje z
(gorzkim nieraz) humorem. Otacza historię Śpika pewną poetyckością, narracja
wewnętrzna sprawia, że doskonale widzimy nie tylko same wydarzenia, samą
otoczkę, ale przede wszystkim emocje. Miejscami On to strumień świadomości, wylew żali, frustracji, niespełnionych
nadziei, ale także pochwała literatury.
Czytałam z dużym sentymentem. Opowieść o outsiderze, w której
się rozsmakujecie. Polecam.
blog z recenzjami książek, egzemplarz recenzencki, On, opinia o książce, outsider, PRL, recenzja książki, seria Proza PL, Tania Książka, Znak litera nova, Zośka Papużanka
Ta książka należy do mojej małej listy must have. Intryguje mnie niesamowicie już od dluższego czasu :)
OdpowiedzUsuń"Szopka" Papużanki bardzo przypadła mi do gustu, więc obowiązkowo muszę sięgnąć po jej najnowsze dzieło.
OdpowiedzUsuńNie powiem, już od dłuższego czasu bardzo mnie ta książka intryguje. Muszę wreszcie poświęcić jej trochę czasu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
I ciszy! Najlepiej czyta się ją w ciszy:))
OdpowiedzUsuńściskam!
A ja z kolei "Szopkę" mam jeszcze przed sobą;)
OdpowiedzUsuńNie bez powodu, warto!;)
OdpowiedzUsuń