Jeśli dotąd na słowo „rycerz” w Twojej
głowie roiło się jedynie od skojarzeń pozytywnych, takich jak szarmanckość,
poświęcenie czy honor; będziesz zmuszony na chwilę przeprogramować myślenie i skoncentrować
się na czymś innym: na ogromnym znaczeniu przypadkowości, ale też szczęścia,
które niewątpliwie stały się udziałem bohaterów Czerwonego rycerza.
Miles Cameron utkał wielowątkową
powieść osadzoną w rzeczywistości średniowiecza, kiedy to najważniejszą i
najszerzej wyznawaną religię stanowiło chrześcijaństwo. Jego wpływy były
ogromne, a potrzeby wielkie.
Gdy pewien chrześcijański
klasztor zaczynają nękać ataki ze strony nieznanego przeciwnika, stacjonujące w
nim siostry zakonne wynajmują bandę najemników, mających ich bronić, a ci bez
oporów decydują się na pomoc - zapłata
bowiem jest więcej niż godziwa. Okazuje się, że obawy sióstr nie były
bezpodstawne, a zakonu nie atakują pospolite rzezimieszki, lecz istoty
pochodzące z przeklętej przez Boga Dziczy, a więc bogliny, elfy i
inne istoty doskonale zarysowane i oddane, podobnie zresztą jak świat, z którego
przybywają.
Kapitanem najemników jest
tytułowy Czerwony Rycerz – postać tyleż tajemnicza, co intrygująca. Młody, choć
wprawiony w walce mężczyzna, którego historia, ukazana na tle pozostałych
barwnie zarysowanych postaci, stanowi najmocniejszą stronę powieści. Powieści –
trzeba dodać – tak obfitującej w szczegóły, że przy pierwszej lekturze z pewnością
nie uda się całościowo świata przedstawionego objąć. Autorska wyobraźnia jest
nieskrępowana, tak jak i jego język.
W Czerwonym rycerzu wiele jest
brutalności, krew płynie strugami, a batalistyczne sceny oddane są z taką
drobiazgowością, że co delikatniejszy czytelnik może być zmuszony do
przeskoczenia kilku stron, mimo że konsekwencją podobnego gestu może być utrata
wielu drobiazgów, które pojawiają się po drodze, a które są istotne dla
przebiegu akcji. Tym bardziej, że wielowątkowość powieści wzbudza zdumienie i
podziw – autorowi mimo wyjątkowego namnożenia wątków udaje się zachować
spójność całości, a co więcej – wciągnąć czytelnika na tyle, że nie zauważa on
upływającego przy lekturze czasu i z łatwością wiąże on ze sobą kolejne
fragmenty tej kapitalnej układanki.
Wspaniały początek serii, do
której z całą pewnością będziecie po wielokroć wracać, i którą polecać
będziecie każdemu miłośnikowi gatunku.
0 komentarze:
Prześlij komentarz