Po pięciu latach małżeństwa,
Hanna postanawia odejść od męża pracoholika. Ma już dosyć jego pretensji,
wyrzutów, obrażania jej, lekceważenia i stałego stawiania na drugim miejscu –
tuż za pracą.
Do tej pory kobieta poświęcała mu
wszystko – dla niego zrezygnowała z marzeń o podróżach i pracowała w szkole,
która od czasu zmiany dyrektorki nie dawała jej radości, lecz rodziła jedynie
frustrację i nieustanną presję. Gdy otwiera się przed nią szansa na pracę z dziećmi
w Tanzanii, postanawia definitywnie zakończyć swoje małżeństwo.
Gdy w końcu zdobywa się na
odwagę, by powiedzieć Tomowi prawdę, znajduje go leżącego na podłodze w ich
sypialni – bełkoczącego i sparaliżowanego, wykazującego wszystkie objawy
niedawno przebytego udaru.
Trzydziestoośmioletni Tom trafia do szpitala i dzięki
natychmiastowo wdrożonemu leczeniu oraz szybko podjętej rehabilitacji, bardzo
szybko robi postępy w odzyskiwaniu sprawności. Stale wymaga jednak opieki.
Hanna, do niedawna zdecydowana na odejście od męża, teraz musi po raz kolejny zweryfikować
swoje pragnienia i zastanowić się, kto potrzebuje jej bardziej – Tom czy
tanzańskie dzieci. Wybór okazuje się oczywisty, mimo że prowokuje kolejne
odłożenie siebie i swoich marzeń na bliżej nieokreślone potem.
Kobieta mimo rosnącej frustracji
i strachu o każdy kolejny dzień pomaga mężowi, w którym udar budzi jedynie
rozpacz – dotąd niezwykle aktywny zawodowo, teraz uniezależniony jest od
innych. Oboje nie wiedzą jeszcze jednak, że choroba męża to wcale nie
przekleństwo, lecz błogosławieństwo dla ich rozpadającego się małżeństwa. Dzięki
wymuszonej bliskości, mają szansę po raz kolejny się w sobie zakochać i
zrozumieć, że są dla siebie najważniejsi - bardziej nawet niż superpilne zadania czekające do wykonania w pracy.
Powieść Katie Marsh to nie tylko
obyczajówka na więcej niż przyzwoitym poziomie, lecz przede wszystkim historia
prowokująca morze refleksji – o chorobie przebytej w młodym wieku; o
sensie cierpienia; o poświęceniu dla bliskich kosztem rezygnacji z siebie;
o coraz szybciej rozpadających się związkach, nawet tych, które zdawały się
idealne; o szalonej pogoni za pieniądzem i awansem; o pracy zawodowej rodzącej
jedynie frustrację i zmuszającej do życia pod ciągłą presją i wreszcie o
ucieczce od rodziny, znajomych i bliskich i egoistycznym zapatrzeniu jedynie w siebie
samego.
Marsh te wszystkie refleksje
udało się skumulować na kilkuset stronach, nie tracąc przy tym z oczu
rozwoju fabularnego. Jej bohaterowie do bólu przypominają współczesnych młodych
ludzi, stąd każdy odbiorca z łatwością się z nimi zidentyfikuje,
czytając w nich co najmniej kilka cech własnych. Powieść rodzi wiele
emocji oraz nieustannie tlącą w tyle głowy świadomość własnej kruchości i
przemijalności. Uczy doceniać życie i cieszyć się nim, póki czas. Pozwala na
otrząśnięcie się i dostrzeżenie, że praca to nie wszystko, że praca, to tak
naprawdę nic. Najważniejsi są ludzie, którzy czekają na nas w domu.
Pokazuje nam, że czasem choroba to
nie dopust Boży, lecz dar, pozwalający na zmianę życia i ponowne dostrzeżenie
jego sensu, jednoczący bliskich, dotąd rozproszonych i oddalonych.
Jako że akcja powieści prowadzona
jest dwutorowo – z perspektywy teraźniejszości i przeszłości, gdy
bohaterowie dopiero się poznawali i zaczynali wspólne życie – mamy szansę na
spojrzenie z boku na ich relację, na to, jak łatwo zniszczyć to co kruche
i z jaką lekkością przychodzi ludziom ranienie się i wyzywanie, będące
nierzadko reakcją na stres przynoszony do domu z pracy.
Książkę dosłownie wchłonęłam
jednego popołudnia. Ani się obejrzałam, a losy bohaterów – tak mi bliskie –
zaangażowały mnie w pełni, nie pozwalając oderwać się od lektury. Dobra
rzecz.
Inne książki z serii Kobiety to czytają na blogu:
blog literacki, Katie Marsh, Kobiety To Czytają, lubimyczytać, opieka nad chorym po udarze, opinia o książce, udar mózgu w młodym wieku, Wszystko co mam, Wydawnictwo Prószyński i S-ka