Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy Pawła Reszki, to
nowość wydawnicza, która odkąd tylko znalazła się na księgarnianych półkach, słusznie budzi emocje.
Temat służby zdrowia, to w Polsce wątek gorący, powracający nieustannie, niemalże przy każdej okazji – tak w debacie publicznej, jak podczas spotkań (i zażaleń) prywatnych.
Reszka,
zatrudniając się jako sanitariusz w jednym ze szpitali, na jakiś czas wniknął w środowisko, obserwując to, co zwykłemu Kowalskiemu dane nie jest – mechanizmy rządzące przychodniami, oddziałami, zachowania lekarzy, pacjentów, a przede wszystkim śledząc błędy
systemu, który jawi się jako główny winowajca – bez twarzy, bez nazwiska, bezkarny, choć winny temu, co w Polsce kuleje bardzo mocno.
Autor nie jest jednostronny – prezentuje krótkie rozmowy z lekarzami różnych specjalizacji, pracujących w różnych miejscach, o różnym stażu zawodowym i różnym stopniu zamiłowania do wykonywanego zawodu oraz różnej skali empatii. Łączy ich jedno – przepracowanie i wynikające z niego konsekwencje.
W książce pojawia się wiele świadectw lekarzy, których nigdy nie chciałabym spotkać na swojej drodze – w oddziałach państwowych wiedzących jak prosto i skutecznie ukarać pacjentów grubszą igłą wkłuwaną, gdy przybywają niechciani na SOR, pozbywających się ich, odsyłając do innego specjalisty, traktujących ich jak dzieci – krzykiem, sarkazmem, pobłażaniem; zaś prywatnie: do rany przyłóż. Tam przecież pacjent jest pracodawcą, może zatem pytać o wszystko i być traktowany po królewsku.
Są jednak także opowieści lekarzy z prawdziwego powołania, którzy dla pacjenta są w stanie zrobić wiele, w których entuzjazm ustawicznie zabijany jest jednak przez system – skierowań wypisywać nie wolno, bo dyrekcja przychodni natychmiast zareaguje reprymendą, groźbą zwolnienia lub inną formą egzekwowania stosowania się do wewnętrznych zasad. Na pacjenta – z wywiadem, przebadaniem, wypisaniem recepty – przysługuje szalone 5 minut; interesanci awanturują się, gdy lekarz wychodzi na chwilę do toalety lub odbiera ważny telefon, którego nie może przełożyć na później, gdyż zwyczajnie nie ma szans na przerwę.
Rozwrzeszczany, zmęczony tłum żądający opieki od „darmozjadów kradnących ich pieniądze kontra lekarz od kilkunastu / kilkudziesięciu czasem godzin pracujący w kilku rożnych miejscach, by godnie zarabiać. Wyobraźcie sobie chirurga, który po dwudziestogodzinnym dyżurze zaczyna operować, bez przerw, jednego chorego za drugim. Z jakim nastawieniem jako pacjenci oczekiwać będziecie zabiegu lub poważnej operacji, mając świadomość, że Wasz lekarz od kilkudziesięciu godzin nie zaznał przerwy? On się martwić w sumie nie musi, ma opłacone OC, a sumienie nauczył się zagłuszać. Ma krycie.
Mamy zatem pacjentów, którzy nie wiedzą skąd czerpać pomocy, na wizytę w POZ szykujących się jak na wojnę oraz przepracowanych, przemęczonych, sfrustrowanych i wypalonych lekarzy, którzy choć pomóc by chcieli – mają związane ręce, bo NFZ nie zapłaci za 10 badań koniecznych pacjentowi, by zdiagnozować chorobę. Zapłaci za dwa, a to i tak za dużo. Ograniczenie kosztów jest najważniejsze.
Poza odmalowaniem przeróżnych wizerunków lekarzy, Reszka pochyla się także nad samymi pacjentami – nie zawsze miłymi czy bezbronnymi, często roszczeniowymi, bo naczytali się w Internecie i lepiej wiedzą co i jak zażywać, co im dolega, jak badać i właściwie przychodzą jedynie po wypisanie odpowiednich druczków – czysto formalnie, bo sami uprawnień nie mają.
Autor z pomocą wywiadów i fragmentów swojego dziennika, kreśli smutny i przerażający obraz polskiego systemu opieki zdrowotnej, w którym odpowiedzialność przerzucana jest z jednego na drugiego, i w którym tak naprawdę nikt nie jest winny i winni są wszyscy – pacjenci, którzy do lekarza wcale iść nie muszą, a idą, zabierając czas przysługujący bardziej potrzebującym; pacjenci zapisujący się na badania i niestawiający się na nie, opóźniając tym samym wizytę kogoś innego; pacjenci roszczeniowi, wymagający; lekarze, którzy się przepracowują i szybko tracą empatię; pracodawcy, którzy godnego wynagrodzenia dać nie chcą, zmuszając do pracy ponad siły i ponad normę – wymieniać można by długo, a i tak nie dotknie się każdego problemu.
Mali bogowie to kawał dobrej, reporterskiej roboty, książka, którą przeczytać powinien każdy – tak lekarz; student medycyny, jak każdy pacjent. Wrażliwość i empatia niezbędne są po każdej ze stron.
Pochłania się ją jednym tchem, co rusz łapiąc się za głowę, ale też przeglądając się w niej jak zwierciadle: Reszka odmalował tak wiele postaw, że z łatwością odnajdziemy w publikacji tej także i własną. Uświadomimy sobie to, co dotąd jakoś w ogóle nie przychodziło nam do głowy. I kto wie, może staniemy się wrażliwsi, uważniejsi, grzeczniejsi, bardziej wyrozumiali? A może znajdziemy sposób na zmianę?
Polecam gorąco. Ku refleksji, ku uświadomieniu. Kapitalna książka, szczególnie zaś jej pierwsza część, bezpośrednio dotykająca pacjentów oraz ich postaw. Do koniecznej lektury.