Magdę Stachulę polski czytelnik
miał okazję poznać rok temu, kiedy to rynek wydawniczy szturmem podbiła
doskonała Idealna. Idąc za ciosem,
autorka napisała kolejny thriller psychologiczny, również rozpisany na kilka
głosów.
I tak oto zaprasza nas dziś do
świata Elizy, Lilianny i Antona.
Eliza próbuje odbudować swoje
życie po druzgocącym rozstaniu ze zdradzającym ją mężczyzną. Pracuje jako psychoterapeutka,
jednak sama wciąż jeszcze nie uporządkowała swoich myśli i emocji, bojąc się
zaufać nowo poznanym ludziom. Na domiar złego odnosi wrażenie, że jest śledzona
i prześladowana przez nowego sąsiada.
Lilianna od dwu lat nie potrafi
pogodzić się ze swoją stratą. Po rozstaniu z kochankiem, dla którego
porzuciła męża, nie umie na nowo poukładać swojego życia. Ciągle wspomina ich wspólne
chwile, nie mogąc zrozumieć, dlaczego tak nagle i bez uprzedzenia zniknął on z jej
życia.
Anton od lat żyje, nigdzie nie
mogąc zagrzać dłużej miejsca. Pochodzi z Rosji, jednak uciekając przed
swoją przeszłością, przyjeżdża do Polski, do Krakowa.
Losy tej trójki splatają się,
choć sami jeszcze oni nie wiedzą, do jakich konsekwencji może doprowadzić ich
spotkanie i jak wiele będą sobie zawdzięczać oraz jak wiele przez siebie
wycierpią – oni oraz otaczający ich ludzie.
Nie ma w Trzeciej żadnego bohatera, z którym
czytelnik chciałby się utożsamić – są oni wyrachowani, działają z premedytacją,
są niesieni zemstą lub zranieniem. Nie można jednak powiedzieć, by byli oni źli
– każdemu wszak towarzyszy miłość, przywiązanie, a ich wybory są jedynie
konsekwencją wydarzeń, jakie zdominowały ich życie, nadwątlając osłabioną już
wcześniej psychikę i pchając do zachowań nieprzemyślanych, choć w i ich
mniemaniu – koniecznych.
Książki Stachuli cechuje prosty
język, a narracja pierwszoosobowa pozwala na dokładnie wniknięcie w psychikę
każdego z bohaterów. Mimo to jednak, po lekturze został mi spory niedosyt –
zakończenie wydaje mi się urwane, brakuje jeszcze jednego rozdziału,który
niekoniecznie by wszystko wyjaśniał – wszak tego nie chcemy – ale który byłby
jakimś spoiwem. Odniosłam wrażenie, że końcówce przyświecał niepotrzebny
pośpiech.
Ostatecznie jest niestety słabiej
niż w przypadku Idealnej,
powieść ta nie udźwignęła ciężaru poprzedniej, rozkręca się bardzo długo,
nie powodując aż takiego ewokowania napięcia jak debiutancka książka Stachuli. Nie
oznacza to jednak, że jest źle. Gdyby wymazać z pamięci doskonałą Idealną, Trzecia jawiłaby się jako
dobry, sprawnie napisany i spójny thriller psychologiczny, w którym wszystko
jest przemyślane, poukładane, logiczne i prowadzące do zaskakującego, choć
niedopracowanego zakończenia. To lektura na jedno popołudnie, podczas którego
chcielibyśmy się zagłębić w meandry ludzkiej psychiki i zrozumieć, co
powoduje takie, a nie inne reakcje, a także jak silnie jedno wydarzenie może
naznaczyć całe nasze życie.
Polecam rozpoczęcie znajomości z prozą
Stachuli właśnie od Trzeciej – po to,
by najlepsze wciąż mieć jeszcze przed sobą. Autorce zaś nadal kibicuję.
W księgarniach od 5 lipca 2017.
___________________
Debiutancka powieść Autorki:
blog recenzencki, blogspot, egzemplarz recenzencki, Idealna, książka, Magda Stachula, opinia książce, recenzja książki, recenzja przedpremierowa, recenzje książek, Trzecia, Wydawnictwo Znak
nie czytałam jeszcze Idealnej, więc mogę spróbować takiej kolejności, jaką sugerujesz :D
OdpowiedzUsuńNaczytałam się tyle negatywnych opinii na temat "Idealnej", że Magdę Stachulę odpuściłam chyba na dobre. ;)
OdpowiedzUsuńA ja nadal nie sięgnęłam po "Idealną", którą mam w planach od dawna... Muszę podręcić tempo czytania. ;-)
OdpowiedzUsuńŻartujesz?! Mnie się szalenie podobała, teraz mój zapał zelżał;P
OdpowiedzUsuńI powinno być dobrze;)
OdpowiedzUsuńNa spokojnie, nie uciekną;)
OdpowiedzUsuńJeżeli jest to słabsza książka niż "Idealna", to chyba nie ma szans, żeby mi się spodobała, bo debiut tej autorki odebrałam dość negatywnie. Być może kiedyś się skuszę, by to sprawdzić, jednak na razie nie mam na to ochoty.
OdpowiedzUsuńWedług mnie "Idealna" była równie naciągana co "Trzecia". Przy debiutanckiej książce jednak aż tyle się nie czepiałam, bo jak wiadomo debiuty są trudne i można jeszcze przy nich pisarzom wiele wybaczyć.
OdpowiedzUsuńA widzisz, to faktycznie. Chyba że u Ciebie będzie odwrotnie niż u mnie;P
OdpowiedzUsuń