Odkąd tylko świat sięga pamięcią, człowiek lubił zaklinać rzeczywistość. W odpowiedzi na troski codzienności, szukał ucieczki i szczęśliwych zakończeń tam, gdzie wszystko było możliwe. Nośnikiem takich treści stały się baśnie - literacki worek, w którym dobro zawsze zwycięża, a zło zostaje ukarane, w którym przeznaczeniem człowieka jest żyć długo i szczęśliwie. Ten gatunek literacki jednak szybko stał się źródłem niekończących się inspiracji, z których część oddalała się od pierwotnej idei zwycięstwa dobrego nad złym.
Przykładem współczesnej powieści inspirowanej baśnią, lecz zupełnie zmieniającej jej treść jest Dawno, dawno temu... we śnie - tekst Liz Braswell, wzorowany na klasycznej wersji Śpiącej Królewny i otwierający cykl mrocznych wersji znanych i lubianych historii, w których nie wszystko poszło tak, jak przyzwyczajony jest oczekiwać czytelnik.
Opowieść rozpoczyna się w miejscu, gdzie klasyczna wersja zmierza powoli ku szczęśliwemu finałowi - oto książę Filip pokonał smoczą Bestię i zmierza do zamkowej komnaty, by złożyć pocałunek prawdziwej miłości na ustach Aurory i przebudzić ją ze snu. Tak się jednak nie dzieje - w momencie spotkania się ich warg, tak książę, jak i całe królestwo, porwani zostają do... snu zaklętej królewny. Okazuje się, że moc Diaboliny jest o wiele większa, niż wszyscy skłonni byli przypuszczać.
Czytelnik obserwuje oniryczny świat, przedstawiony tak bardzo realistycznie, że w pewnym momencie zaczyna zastanawiać się, kto tak naprawdę jest szwarccharakterem w tej historii. Oto bowiem Aurora-w-śnie wychowywana jest przez Diabolinę, dobrą wróżkę, której cudem udało się uratować młode dziewczę i cały dwór przed złymi mocami Hortensji, Flory i Niezabudki oraz katastrofalnym w skutkach zarządzaniem królestwem przez rodziców królewny. Król Stefan i królowa Leila pokutują za swoje czyny w zamkowych lochach, skazani na wieczną samotność. Tymczasem Diabolina każdego miesiąca urządza bal, by jej poddani nie odczuwali tak dotkliwie uwięzienia na zamku, będącego ostatnią bezpieczną ostoją w całym królestwie.
To wszystko jednak stanowi przykrywkę dla prawdy, którą Aurora musi poznać, zanim zegar w realnym świecie wybije jej szesnaste urodziny - wtedy bowiem Diabolina powróci do życia, a wraz z nią powstanie zło przejmujące władzę nad całym światem. Książę Filip wciąż ma szansę uratować królewnę - musi jednak przedrzeć się do sennego zamku, uciekając przed demonami, których w ślad za nim co rusz wypuszcza królowa. Aurora zaś wykazać będzie się musiała prawdziwymi odwagą i siłą, by przeciwstawić się kłamstwom wlewanym w jej serce przez lata - czas w sennym świecie płynie bowiem o wiele szybciej, niż w realnym, tutaj księżniczka jest już starsza niż w rzeczywistości, a jej umysł zatruwany był znacznie dłużej.
Czy bohaterom uda się wyrwać z sennego koszmaru? Czy królestwo ma jeszcze jakąkolwiek szansę na ocalenie?
Śpiąca Królewna była jedną z moich ulubionych baśni dzieciństwa, stąd prawdziwą przyjemność sprawiło mi jej nowe, dalekie od znanego odczytanie. Wartka akcja, sprawna narracja i pomysłowość autorki w kształtowaniu świata przedstawionego wciągnęły mnie na dobre, niesłychanie rozpalając moją ciekawość i nie pozwalając na odłożenie książki przed poznaniem jej zakończenia.
I choć nie wszystko kończy się tutaj szczęśliwie - ostateczny rys baśni został tutaj zachowany. Reinterpretacja zmusiła pisarkę do złożenia ofiar z wielu postaci, służy to jednak kształtowaniu charakteru Aurory, ma przyspieszyć jej inicjację i potwierdzić, że jest bohaterką dynamiczną.
Jako miłośniczka tej historii, jestem bardzo zadowolona - niezwykle ciekawym doświadczeniem było kroczenie przez oniryczny świat, który dzięki potężnej magii miał wpływ na wydarzenia w tym realnym. Każda śmierć widziana w koszmarze Aurory, miała konsekwencje w rzeczywistości. Każda podejmowana decyzja mogła przyspieszyć wybudzenie lub też całkowicie je przekreślić.
Polecam - będziecie się dobrze bawić, a przy tym zakosztujecie świeżego odczytania tego, co już znane i oswojone. Trochę mroku w lukrowych opowieściach nie może im zaszkodzić... ;)
Premiera 13 lutego - koniecznie zapiszcie sobie tę datę!
blog opinia, Dawno, dawno temu... we śnie, EGMONT, książka recenzja, Liz Braswell, lubimyczytać recenzja, recenzjeksiazek