Choć książki Był sobie chłopiec próżno szukać na popularnych profilach instagramowych, blogi o niej milczą, a ja nawet w jednym miejscu nie natknęłam się na jej reklamę, ogromnie cieszę się, że miałam okazję wejść do jej świata, bo czułam się jakbym cofnęła się w czasie, znów była nastolatką i wróciła do lektur, które wówczas przyprawiały mnie o szybsze bicie serca.
Kiedyś zaczytywałam się w książkach, które lubię nazywać historiami. To takie opowieści, do jakich się tęskni, skrywające przygodę, intrygę, złożoność relacji, magię i... książki. Czytając tę, przypominałam sobie emocje towarzyszące lekturze Pana Samochodzika, Atramentowego serca czy Cienia wiatru. Był sobie chłopiec porusza te same struny, gra na podobnych emocjach.
Oto Antoni Asan, niemagiczny chłopiec w magicznej rodzinie. Należy on do świata, w którym czarodziejska moc przekazywana jest tylko kobietom, zaś mężczyźni pełnią w nim pomniejsze role. Chłopiec, od urodzenia nazywany przez ojca "najważniejszym" czuje jednak, że ma do wykonania jakąś misję.
Gdy jego tata odkrywa tajemniczą runę, której znaczenia nie potrafi dociec, bohater postanawia wraz z grupą przyjaciół zbadać jej proweniencję i dowiedzieć się, co skrywa ów tajemniczy znak. Jak się okazuje, jej pojawienie się nie jest przypadkowe i stanowić może wielkie niebezpieczeństwo dla całego świata czarownic. Dziesięciolatek, który dotąd żył niejako w cieniu czarnoksięskich kobiet, teraz znajduje się w centrum wydarzeń i to on ma zapobiec niebezpieczeństwu czającemu się na wszystkie rody, mające na dniach zjawić się na ważnej uroczystości, podczas której dojść może do najgorszego...
Był sobie chłopiec jest opowieścią serialową, która aż prosi się, by przenieść ją na ekran i spędzić z nią długie godziny, wędrując zamkowymi korytarzami, odkrywając tajemne przejścia. Moja wyobraźnia szalała, rozpisując w głowie scenografię czy układ sal. Spodoba się ona zarówno nastolatkom, jak i dorosłym, którzy tęsknią do opowieści w starym, dobrym stylu. Hołduje ona wartościom takim jak przyjaźń, lojalność, miłość, a walka dobra ze złem i walka o swoje przekonania, rozpisane są w niej z wielką pieczołowitością.
A wiecie co jest najlepsze? To dopiero pierwszy tom! Nie mogę doczekać się tego, co będzie dalej. Moja czytelnicza dusza tęskni do takich opowieści. Podoba mi się w niej dosłownie wszystko i czułam, że tak będzie już od pierwszych chwil, gdy tylko zobaczyłam okładkę - moje serce aż się do niej rwało, zaczęło mocniej bić wiedzione przeczuciem, że oto jest historia, na jaką czekałam. To odświeżenie znanych i ogranych schematów fantasy, zrealizowane tak wdzięcznie, że jej lektura jest czystą przyjemnością. Nie znajdziecie tu może nowych motywów czy nieznanych dotąd wątków, jednak wcale nie musicie tego szukać. Nie chodzi o innowację. Chodzi o klasykę.
Polecam Wam szalenie - póki co dostępny jest ebook, ale już niebawem będziecie mogli usłyszeć szelest jej kartek, przytulić okładkę i zatracić się w świecie pełnym magii. Książka zdobiona jest ilustracjami stworzonymi przez męża autorki, zaś dedykowana jej synkowi - całość jest absolutnie rodzinna, co stanowi jej dodatkowy atut.
Czytajcie!